Max Verstappen
Byłem introwertykiem. Cholernie egoistycznym introwertykiem, który nie potrafił zrozumieć uczuć innych osób. Nigdy nie doświadczyłem miłości ze strony ojca, więc sam nie potrafiłem jej okazywać. Chciałem tej cholernej atencji od rówieśników, mimo że wprawiało mnie to dosłownie zawsze w dyskomfort. Zawsze, ale to zawsze spotkania ze znajomymi, długie rozmowy i bycie w centrum uwagi rozładowywało moją baterię społeczną w najmniejszą chwilę. Chciałem uciec od ludzi, schować się w swoim pokoju, lub pójść na spacer do lasu, gdzie nikt, ani nic nie będzie od mnie chciało chociaż najmniejszej rzeczy.
Wyjątkiem był Charles.
Charles mógł zwracać na mnie uwagę bez przerwy. Charles ładował moją baterię społeczną, zamiast ją rozładowywać. Jego mogłem słuchać godzinami. Jemu mogłem opowiadać godzinami. Z nim mógłbym chodzić na spacery, spędzać z nim multum czasu. Jego atencja nigdy mnie nie odrzucała, wręcz przeciwnie. Przyciągała. I to tak cholernie mocno, że gdyby rzeczywiście dawał mi chociaż trochę swojej atencji nie potrafiłbym się od niego odlepić.
Dlatego też siedząc z nim w jego domu, w jego pokoju, przy jego biurku, ucząc się biologi roztapiałem się pod jego spojrzeniem. Kiedy pokazywał mi coś w podręczniku, czułem jego oddech na szyi. Jego melodyjny głos działał na mnie jak lek. Czułem się tak cholernie dobrze, kiedy chłopak pożyczał mi swoje notatki, abym mógł się uczyć przez święta. Chciałem mu to jakoś wynagrodzić, ale wszystkie podarunki od mnie lądowały w koszu. (Kiedy przyniosłem mu kwiaty, następnego dnia znalazłem je w koszu, kiedy przyszedłem na korki.)
Spojrzałem na bruneta. Siedział z twarzą w telefonie. Miałem rozwiązywać zadania maturalne z biologii, lecz nie potrafiłem sobie z jednym z nich poradzić. Nie chciałem jednak wytrącać Charlesa ze stanu spokoju. Jego spojrzenie było utkwione w ekranie urządzenia, lekki uśmiech rysował się na jego twarzy, kiedy ten odpisywał jakiejś osobie. Zazdrość wypełniła moje ciało, lecz zignorowałem ją. Charles i tak bardzo poświęcał dla mnie swój czas. Westchnąłem cicho i powróciłem do swojego poprzedniego zadania. Treść zadania była wystarczająco przygnębiająca.
Zależność między wargatkiem czyścicielem a rybą przez niego czyszczoną to:
A. mutualizm.
B. komensalizm.
C. drapieżnictwo.
D. pasożytnictwo.
Spojrzałem ponownie na Charlesa. Nie spodziewałem się jednak, że ten stał dosłownie za moim krzesłem, a kiedy ja się na nim obróciłem to nasze nogi o siebie uderzyły. Chłopak pochylił się lekko do przodu. Poczułem jak jego włosy muskają moje czoło.
— Kurwa, przepraszam. — Ledwo co mogłem wyrzucić z siebie słowa, czując jak ciepło rozpływa się po moim ciele. Charles uniósł na mnie swój wzrok. Jego ręka spoczęła na oparciu krzesła, przez co poczułem się lekko do niego przybity. Charles zawisł nad mną ze skrzywioną miną. Szybko jednak zorientował się w jakiej pozycji zastygliśmy i odsunął się od mnie na przynajmniej metr. Usiadł na kraju biurka i przyjrzał się zadaniu, na którym stanąłem.
— Nic się nie stało. — Mruknął nie przekonany i spojrzał na mnie. Przyjrzał się dokładnie każdemu detalowi mojej twarzy i uśmiechnął delikatnie. Ciarki przeszły po moim ciele, kiedy ujrzałem jego białe zęby. — Nad jaką odpowiedzą się zastanawiasz?
Jedyną rzeczą nad którą się teraz zastanawiałem było to, jak wspaniale Charles teraz wyglądał. Wyglądał tak mądrze, tak dojrzale. Wyglądał jak ideał. Nie potrafiłem oderwać od niego wzroku. Jeszcze jedną rzeczą jaka nurtowała moje myśli było to, co by się stało jakbym go teraz pocałował. Czy odepchnąłby mnie? Czy może oddał pocałunek?
CZYTASZ
School of Trauma || F1 Drivers
Teen FictionA co gdyby wrzucić wszystkich kierowców do tej samej szkoły? Jeszcze gdyby na dodatek była ona polska?