Sztuka Zabijania cz.2

264 19 2
                                    

Drzwi od domu były zamknięte, więc wspiąłem się po dachu do okna pokoju Leclerca. Robiłem to już nie raz, więc z wprawą otworzyłem sobie sam okno. Widząc chłopaka leżącego na ziemi szybko do niego podszedłem.

Jego twarz ubrudzona była zaschniętą krwią. Oczy wypełnione łzami, a wargi przeschnięte. Miał straszną temperaturę. Czy on naprawdę wziął kokę będąc chorym?

Pomogłem mu wstać i położyłem go na łóżku. Leclerc nawet nie reagował. Nie miał jak. Stracił dosyć dużo krwi wnioskując po kroplach krwi na podłodze, śladach na twarzy i ubraniach bruneta, które również zdobiła szkarłatna ciecz. Ręcznik, którym Charles zatrzymywał krwawienie był wręcz przesączony krwią chłopaka. Czułem się źle. Po raz pierwszy poczułem się źle, że podałem mu narkotyki. Widząc w jakim stanie jest poszedłem do łazienki po mokry ręcznik, aby chociaż trochę przemyć jego twarz.

Kiedy wróciłem Charles opierał się głową o ścianę. Wyglądał uroczo czekając tak na mnie w łóżku. Tym razem nawet nie zamierzałem go dotykać. Przynajmniej nie w taki sposób.

Widziałem jednak w jego oczach dziwne pragnienie. Mimo szerokich źrenic mogłem zauważyć jak zielone oczy Leclerca wręcz lśnią w dziennym świetle. Poczułem motylki w brzuchu. Te cholerne robale obijały mi się o żebra wprowadzając mnie w dyskomfort. Ciepłe dreszcze przeszły moje ciało, kiedy Charles cicho wymruczał moje imię.

Cholera. Co ja najlepszego zrobiłem?

Usiadłem obok niego na łóżku i powoli zmywałem zaschniętą krew z jego policzków, warg, a potem brody. Wciąż czułem jego oczy analizujące każdy detal mojej twarzy. Chłopak bawił się spokojnie brzegiem swojej koszulki. Ja natomiast powoli kończyłem przywoływać go do porządku. Przejrzałem jego szafę. Wciąż miał moją bluzę, którą dałem mu, kiedy wracaliśmy z imprezy. Przełknąłem ślinę. Po wszystkim co mu zrobiłem zadzwonił akurat do mnie.

- Dlaczego do mnie zadzwoniłeś?

- Bo jesteś jedyną osobą, która na mnie nie nakrzyczy. - Wstał z łóżka i podszedł do mnie od tyłu. Obwiązał swoje ręce dookoła mojej talii, a brodę oparł na moim prawym ramieniu. Poczułem jak moje tętno przyśpiesza, oddech ogrzewa, a zmysły wyostrzają. Czułem jego klatkę piersiową ocierającą się o moje plecy nawet przy moim najmniejszym ruchu. Oblizałem powoli wargę, próbując ukryć zmieszanie całą sytuacją.

Powinienem iść do szkoły, a nie niańczyć tego ćpuna.

Poczułem jak chłopak wkrada się jedną dłonią pod moją koszulkę. Przyjemne dreszcze przeszły moje ciało. Mózg mówił co innego, a serce co innego. Miałem dwie opcje. Pozwolić mu na to co zamierzał albo odepchnąć.

Był pod wpływem narkotyków. Nie miał nad sobą kontroli. Doskonale wiem, że gdyby był całkowicie czysty nawet nie zbliżył się do mnie na taką odległość. A raczej jej brak.

- Odsuń się.

- Max robiliśmy gorsze rzeczy. - Mruknął do mojego ucha. Czułem jak serce podchodzi mi do gardła. Nawet nie wiem, kiedy popchnąłem go do tyłu, a ten stracił równowagę. Wywrócił się i prawie uderzył tyłem głowy o ramę łóżka. Na chwilę moje serce się zatrzymało. Zaraz potem Charles szybko podniósł się z podłogi i zdecydowanym ruchem przybił mnie do szafy. Poczułem pierwsze, potem drugie uderzenie.

Nie mogłem jednak go zatrzymać. Czułem się jakby sparaliżowany.

Pozwoliłem mu okładać mnie pięściami. Nie były to mocne uderzenia, ale po jakimś czasie zaczęły przynosić efekty w postaci siniaków, rozciętej skóry czy krwi lecącej z moich warg. Skończył dopiero, kiedy się zmęczył. Czułem jak cała moja twarz pulsuje. Poczułem metaliczny smak w moich ustach zaraz po tym jak oblizałem swoje usta.

School of Trauma || F1 Drivers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz