Korki z biologii i tosty z szynką

259 18 22
                                    

 Charles Leclerc

Zostałem wezwany do dyrektora. Moje serce biło nieubłaganie. Czułem jak rozrywa mi pierś. Moje ciało wypełniał stres, strach i uczucie dyskomfortu. Nie wiedziałem na jakiej podstawie zostałem tam wezwany. Po co?

Nie robiłem niczego złego. Jeżeli chodziło o branie dragów... To chodziłem do psychologa oraz jestem po odwyku. Dyrektor o wszystkim doskonale wiedział.

Wszedłem do sekretariatu. Kobieta siedząca za biurkiem uniosła na mnie spojrzenie. Delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy. Duże, na pewno powiększane usta ukazały jej idealnie białe zęby. Bordowa szminka zdobiąca jej wargi była delikatnie rozmazana w lewym kąciku. Stwierdziłem, że nie będę tego komentować. Jeszcze by się kobieta na mnie wkurzyła czy coś.

— Ja do Pana Dyrektora.

Brunetka wskazała mi drzwi po lewej stronie, a ja zapukałem niemrawo do drzwi, wykonanych z ciemnego drewna. Poczułem jak dreszcz przechodzi moje ciało, kiedy usłyszałem niski głos dyrektora mówiący: „Proszę.". Wszedłem do środka, a moim oczom ukazał się Max wraz z jego ojcem. Przełknąłem ślinę, kiedy moje spojrzenie skrzyżowało się z tym starszego mężczyzny. Max siedział w jednym z foteli, raczej topił się w nim pogrążony w zażenowaniu. Przywitałem się kulturalnie z dwójką mężczyzn, a do Maxa rzuciłem niechętne „cześć". Czułem spojrzenie wszystkich na moim ciele.

Stres powoli pożerał moje ciało, a ja bezradnie usiadłem na ostatnim wolnym krześle. Moje serce uderzało o moje żebra, dłonie pociły się, a noga nerwowo skakała góra-dół. Nie miałem pojęcia dlaczego zostałem tutaj sprowadzony, ale w żadnym stopniu mi się to nie podobało. Chciałem jak najszybciej zniknąć, uciec z tego pomieszczenia.

Mimo wszystko uniosłem spojrzenie na Maxa, który przyglądał mi się z uwagą. Nasze spojrzenia na chwilę się skrzyżowały. Jego jakby zażenowane, moje przestraszone.

— Charles mamy do ciebie prośbę. Max potrzebuje korepetycji, a ty jesteś jednym z najlepszych uczniów jeżeli chodzi o biologię i chemię. W dodatku jesteś jego rówieśnikiem, więc na pewno będzie wam łatwiej współpracować. — Zaczął dyrektor. Ja spojrzałem ponownie na Maxa, a ten na mnie. No chyba kurwa nie. Nie będę uczył tego idioty. Niby kurwa z jakiej racji. Nie będę miał z tego pieniędzy, niczego. Za żadne pieniądze bym go nie uczył. Sorry, ale nie. Szybko jednak monolog dyrektora został przerwany.

— Z całym szacunkiem dla pana, ale mój syn nie będzie się uczył z tym pedałem. — Nastała cisza. Jos Verstappen przyglądał się mojej osobie z obrzydzeniem, Max zgryzł wargę i wbił paznokcie w grzbiet swojej dłoni, dyrektor spojrzał na ojca Maxa ze zdziwieniem, a ja miałem ochotę zniknąć. Poczułem ukłucie w sercu. Wychodząc z szafy wiedziałem, że doświadczę niemiłych komentarzy w moją stronę. Czułem jednak ból w klatce piersiowej wiedząc, że Max musiał się spotykać z takimi komentarzami w domu codziennie. Mimo iż go nie lubiłem wiedziałem jaki ból musiał przeżywać na co dzień.

— Proszę pana, nie będzie się pan tak zwracał w stronę naszych uczniów. Nasza szkoła jest bezpiecznym środowiskiem dla takich ludzi. — „takich ludzi" jakich? Innych? Żałosne. — Albo będzie pan respektował naszych uczniów, albo będę musiał pana wyprosić.

Poczułem ścisk w moim żołądku. Z każdym momentem czułem się coraz gorzej. Nie chciałem tutaj być. Nie chciałem udzielać korepetycji Maxowi.

— Jeżeli mogę spytać... Co ja z tego będę miał?

— Pochwałę do dziennika?

— Bez urazy, ale nikogo nie obchodzi pochwała w dzienniku.

— Poproszę pana od matematyki, aby przepuścił cię do następnej klasy.

— Okej jestem za. — Rzuciłem od razu. Szybko jednak pożałowałem mojego entuzjazmu. Spotkałem się z nieprzychylnym spojrzeniem ojca Maxa. Max natomiast uśmiechnął się delikatnie w moją stronę. Szybko jednak przerwał ten delikatny, pełen uwielbienia uśmiech. Bał się, że jego ojciec zauważy szczęście na jego twarzy. Zgryzłem wargę.

School of Trauma || F1 Drivers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz