Krew na Betonie

280 19 15
                                    

Łapcie spóźniony prezent na dzień dziecka!

Kimi Antonelli

Usiadłem obok mojej mamy w poczekali szpitalnej. Spojrzałem na warszawską panoramę za oknem. Śnieg, a raczej jedno wielkie błoto pokrywało ulice, chodniki i parkingi. Moje oczy podążały za płatkami śniegu, które spadały mozolnie z nieba. Była to już moja druga wizyta w szpitalu w tym tygodniu. Kolejne badania krwi, kolejne omdlenia. Nawet nie wiem kiedy, ale z mojego nosa pociekła krew. Szkaradna ciecz zabarwiła materiał moich niebieskich spodni na czerwono. Westchnąłem cicho i wytarłem wargę, brodę i skórę pod nosem z krwi. Pochyliłem głowę do przodu i pozwoliłem krwi barwić materiał chusteczki na czerwono. Moja mama głaskała mnie po plecach, co pomagało. Chociaż trochę.

Lekarz już dawno przepisał mi żelazo. Dzisiaj miałem mieć badaną ilość retikulocytów. Badanie ferrytyny już dawno ukazało u mnie zaawansowaną anemię. Byłem o krok od wylądowania w szpitalu. Mimo tego, że brałem żelazo, jadłem odpowiednio i piłem dużo. W tym tygodniu po raz kolejny zemdlałem w szkole. Nie mogłem ćwiczyć na w-fie. Ciągle traciłem na wadze, nie umiałem się skupić. Gdyby nie Ollie, który ciągle robił za mnie zadania, miałbym zagrożenie.

Badanie przeszło sprawnie. Zaraz po nim mama dała mi kilka kostek czekolady, abym wyrównał poziom glukozy we krwi. Powrót do domu stanowił dla mnie czas na odpoczynek. Jak tylko wrócę do domu będę musiał wziąć się za nadrabianie zaległości. Szczególnie z racji na to, że przez ostatnie trzy dni nie było mnie w szkole, a ja miałem jutro sprawdzian z polskiego i angielskiego.

Popołudniu przyszedł Ollie, aby wytłumaczyć mi jutrzejszy sprawdzian z polskiego. Usiedliśmy na moim łóżku i powoli powtarzaliśmy najważniejsze informacje ze średniowiecza. Jedna z nudniejszych epok w literaturze. Właściwie to literatura polska praktycznie wtedy nie istniała z racji na tak małą ilość polskich pisarzy.

Ollie był ideałem. I tutaj nie przesadzałem. Naprawdę był idealny. Ollie tak samo jak ja poszedł do liceum o rok wcześniej. Ja zrobiłem to tylko i wyłącznie dla Olliego. Nie chciałem się z nim rozłączać w podstawówce, więc poszliśmy razem. Teraz jednak zastanawiałem się co dokładnie było w mojej głowie i jak wielkim idiotom byłem.

Moje powieki z każdą chwilą stawały się coraz cięższe aż w końcu opadłem na ramię Olliego i bez słowa zasnąłem.

Obudziłem się wtulony w starszego przyjaciela. Jego dłoń wplątana była w moje brązowe loki. Klatka piersiowa, na której leżałem, unosiła się w miarowo i regularnie. W wyznaczonym rytmie. Spojrzałem na twarz Olliego. Jego rzęsy opadały na policzki chłopaka, brązowe włosy opadały na jego czoło, a delikatnie wyglądające wargi drgnęły delikatnie. Pozwoliłem sobie analizować idealną skórę chłopaka. Brunet bowiem zawsze wyglądał idealnie. Przynajmniej w moich oczach.

Uśmiechnąłem się delikatnie muskając palcem wskazującym jego obojczyk. Delikatna skóra uginała się pod moim dotykiem. Ciepło jego ciała przechodziło na to moje, zimne i zmęczone. Ollie zawsze bardzo martwił się o mnie i mój stan zdrowia. Pamiętam, że po moim wypadku chciał przeprowadzić mi swoją krew, lecz nasze grupy krwi nie pozwalały na to. Ollie zawsze mi pomagał. Od kiedy anemia zaczęła męczyć moje ciało robił za mnie zadania domowe, pisał wypracowania. Pomagał mi nawet z najdrobniejszymi rzeczami.

Był zawsze przy mnie, kiedy go potrzebowałem. Wiedział, że moim ulubionym kwiatem była niezapominajka. Często przynosił mi świeżo zerwane niezapominajki, kaczeńce czy maki. Doceniałem każdy, nawet najmniejszy gest. Ollie wiedział, że aktualny okres w jakim się znajdowałem był dla mnie trudny. Rozumiał, że nie miałem czasem siły na wycieczki rowerowe z nim, tak jak jeszcze kilka lat temu.

School of Trauma || F1 Drivers Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz