Rozdział 12

4.2K 176 266
                                    

CHUCK


Po około czterdziestu minutach postanawiamy wejść do pierwszego lepszego hotelu, który napotykamy na naszej drodze.

Hope czeka na małej hotelowej kanapie przy recepcji, podczas gdy ja idę zapytać o wolne pokoje. Jest dosyć późno i mam szczerą nadzieję, że coś mają, bo inaczej naprawdę nie wiem, co z nią zrobię. Chyba pójdziemy wtedy na jakiś nocny pociąg, chociaż nie mam pewności, czy nie boi się nimi jeździć, tak jak samochodami.

Po krótkiej rozmowie z recepcjonistką, z nietęgą miną wracam do brunetki, która wlepia we mnie oczy pełne nadziei.

- Mają jeden wolny pokój - widzę, jak oddycha z ulgą. - Z jednym łóżkiem - dodaję i obserwuję jej reakcję.

Znowu przygryza wargę, wyraźnie zastanawiając się nad tym.

– Weźmy go – mówi w końcu i wstaje, poprawiając włosy nerwowym ruchem.

- Jesteś pewna? Możemy znaleźć coś innego. Ewentualnie będę spać na podłodze - rzucam, zapewniając, że to nie problem.

- Jestem pewna. Weźmy go - powtarza słabo.

Lustruję ją spojrzeniem. Wygląda na niesamowicie zmęczoną. Pewnie stres ją tak wykończył. Natychmiast uderza mnie myśl, że to moja wina.

Zatem, za zgodą Hope, kilka minut później jesteśmy już w niedużym, schludnym pokoju, który faktycznie ma tylko jedno, średniej wielkości łóżko.

- Idę pod prysznic - oświadcza od wejścia i zaraz znika za drzwiami łazienki, a ja zastanawiam się, czy serio tak pilnie potrzebuje się wykąpać, czy po prostu zamierza tam płakać, tak żebym tego nie widział.

Rzucam się na łóżko, póki mogę z niego skorzystać i splatam obie dłonie na czole.

Kurwa.

Chciałem tylko trochę poprawić jej humor, a skończyło się kompletnym rozpierdolem.

Wzdycham ciężko i uświadamiam sobie, że sam jestem potwornie zmęczony, choć pewnie nie bardziej niż Hope.

Jest ostatnio tak cholernie smutna, że aż czuję się nieswojo. Pamiętam ją jako dziecko i jako nastolatkę - zawsze była uśmiechnięta, nawet wtedy, gdy potwornie jej dokuczałem.

- Już - Hope, w białym szlafroku, wychodzi z łazienki szybciej, niż bym się tego spodziewał.

- Znalazłam szlafrok. Chyba będzie dziś moją piżamą - oświadcza już trochę pogodniejszym tonem, ale zdradzają ją czerwone od płaczu policzki.

- Brzmi zajebiście. Jest jeszcze jeden? - pytam i sprawnie podnoszę się z łóżka.

Brunetka kiwa twierdząco głową i mija mnie, a potem ładuje się do łóżka, szczelnie przykrywając kołdrą.

Znikam w łazience i pierwsze, co widzę, to jej czarne stringi zawieszone na kaloryferze. Przełykam głośno ślinę, bo nie byłem na to przygotowany.
Okej, przynajmniej dba o higienę. Próbuję już tam nie patrzeć i znikam pod prysznicem.

Od kiedy ten gówniarz nosi taką bieliznę?

Przegapiłem jej całe dorastanie.

Pamiętam ją jako smarkulę, która w wieku czternastu, czy piętnastu lat nadal była płaska z obu stron i nawet przez myśl mi wtedy nie przeszło, że kiedyś stanie się kobietą. Tymczasem, gdy pierwszy raz zobaczyłem ją po tylu latach, ledwo ją rozpoznałem. I cholera, dosłownie, jak to się mówi - kiedy jedne dziewczyny stały w kolejce po śliczną buźkę, inne po zajebiste kształty, a jeszcze inne po długie, zgrabne nogi, ona chyba zajęła sobie miejsce w tych wszystkich kolejkach jednocześnie.

Mój sąsiad - dupek [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz