Rozdział 3

5.3K 207 92
                                    

HOPE


Nagłe pojawienie się Chucka obudziło we mnie dawno nieodczuwane emocje.

Nie chodzi o jakieś specjalne emocje. Chodzi o jakiekolwiek. Po prostu z wyjątkiem smutku i odrętwienia, dawno nic nie czułam. Nawet ostatnio rozpoczęty college nie wywołał u mnie większych uczuć. Zupełnie jakby wszystko dookoła straciło znaczenie.

Za to teraz jestem zaskoczona, trochę ciekawa i zwyczajnie zdziwiona, że brunet wrócił do rodzinnego domu.

Doskonale pamiętam ostatnią kłótnię Matta i Charlesa, kiedy to ten drugi wykrzykiwał, że nigdy nie wróci do tej dziury. Zostawił Matta z matką, a chwilę później ich matka zostawiła Matta już całkowicie samego w ich wielkim domu. Poznała swojego trzeciego męża i przeniosła się z Virginii do Vermont.

Matt czasami do niej jeździ. Sama kilka razy byłam z nim w odwiedzinach.
Natomiast wątpię, by robił to Charles.

Pani Morris, a w zasadzie od niedawna Pani Rogers wbrew pozorom nie była i nie jest złą osobą. Jest troskliwa, często dzwoni do Matta i oczywiście zabezpieczyła go finansowo, by temu, podobnie do mnie, niczego w życiu nie brakowało. Myślę, że po prostu jest zbyt kochliwa, a jej dusza zbyt romantyczna. Dla niej miłość znaczy wszystko.

Nie sądzę za to, by Charles kiedykolwiek wziął od niej jakiekolwiek pieniądze, czy w ogóle utrzymywał z nią stały kontakt. Odkąd pamiętam był niezależny, a teraz i pewnie samowystarczalny. Wiele lat temu marzył o tym, by zamieszkać w wielkim mieście i otworzyć swój warsztat samochodowy, by zbijać na tym grube pieniądze, ale nie mam pojęcia czy osiągnął swój cel. W zasadzie nawet nie wiem gdzie się podziewał przez ostatnie pięć lat.

Matt i Charles nigdy nie dogadywali się zbyt dobrze, a już szczególnie wtedy, gdy oboje zaczęli dorastać. Ja natomiast do pewnego momentu dogadywałam się z nimi oboma.

Pamiętam jak przez mgłę, gdy dziesięć lat temu wprowadzili się do domu naprzeciwko. Ja i Matt mieliśmy wtedy dokładnie dziesięć lat, Chuck piętnaście i odkąd sięgam pamięcią były z nim problemy.

I to chyba dlatego przez długi czas wolałam właśnie starszego brata.
Nie był nudny.

Zabierał mnie nad jezioro, uczył puszczać kaczki, czasem kroić żaby, przez co do dzisiaj mam traumę. Jeździliśmy razem na rolkach na chodniku koło naszych domów, kradliśmy jabłka w ogrodzie naszego sąsiada. Czasami pozwalał mi brać kilka zabawkowych samochodzików z jego pokaźnej kolekcji, aby urządzać wyścigi na dywanie w jego pokoju. Już wtedy mówił, że gdy dorośnie, to będzie miał taki szybki samochód, jak te, którymi się bawiłam.

Unoszę kącik ust, uświadamiając sobie, że spełnił to marzenie.

Matt natomiast zawsze był tym spokojniejszym dzieckiem. Grzecznym, niesprawiającym kłopotów. Chodził z rodzicami do teatru - Charles się do tego nie nadawał - czy nawet na bankiety z pracy pana Morrisa.

Pan Morris trzy lata po przeprowadzce tutaj, spakował swoje rzeczy w kartony i odjechał, nigdy nie wracając. Zupełnie jak jego pasierb.

Nie wspomniałam jeszcze, że Matt i Chuck byli przyrodnimi braćmi.

Pana Collinsa - taty Chucka, nigdy nie poznałam. Był to pierwszy mąż ich mamy i umarł bardzo dawno temu.

Matt zawsze zazdrościł mi pełnej i szczęśliwej rodziny. Nie raz to podkreślał. Drugi brat nigdy nic takiego nie powiedział, ale myślę, że w głębi duszy też o tym marzył. Zawsze, gdy Chuck robił coś złego, usprawiedliwiałam jego zachowanie właśnie brakiem ojca.

Tak więc przez kilka lat lepiej bawiłam się z Chuckiem, który poniekąd traktował mnie jak młodszą siostrę, potwornie mi przy tym dokuczając. Już wtedy był dupkiem, a mimo to, łaknęłam jego obecności i uwagi.
W końcu brunet już na dobre zaczął dorastać, znalazł sobie dziwne towarzystwo i zaczął interesować się dziewczynami w swoim wieku, a ja dalej byłam smarkulą i któregoś dnia po prostu przestaliśmy się ze sobą zadawać.

Wtedy odkryłam, że mój rówieśnik Matt, wychodzi na prowadzenie w rankingu braci, a dodatkowo zaczęliśmy razem szkołę średnią i chodziliśmy do jednej klasy, co znacznie nas zbliżyło. O Charlesie stopniowo zapominałam. Zapominałam o tym jak kilka lat wstecz mnie dręczył, później olał dla znajomych w swoim wieku, aż w końcu bez pożegnania wyjechał.

Może dlatego Matt się dzisiaj nie odzywał. Jeśli ja jestem zaskoczona przyjazdem jego brata, to jak on sam musi się czuć?

Spoglądam w lustro, zmywając pozostałości po dzisiejszym makijażu, tym samym szykując się do spania.

Moje ciało momentalnie staje się napięte, gdy uświadamiam sobie, że przez przyjazd bruneta na dobrą chwilę zapomniałam o rodzicach. Na kilka godzin zajął całą moją głowę i natychmiast robię się przez to zła.

Kładę się do łóżka i przymykam powieki, mając nadzieję, że brunet zniknie szybciej niż się pojawił, bo nie sądzę, by z jego obecności tutaj, miało wyniknąć cokolwiek dobrego.

Mój sąsiad - dupek [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz