Rozdział 39

2.8K 149 522
                                    

HOPE


Minął dzień od rozmowy z Lizzy, a jej słowa nieustannie krążą w moich myślach, nie dając mi nawet chwili wytchnienia. Nieważne, jak bardzo próbuję, choćby na krótki moment, skupić się na czymś innym – one ciągle powracają.

Dziś postanowiłam, że muszę coś z tym zrobić, mimo że nadal nie wiem, czy postępuję słusznie. Ale inaczej naprawdę się wykończę. I przy okazji, pewnie wykończę też jego...

Zatem chwilę temu wstałam z łóżka, zmusiłam się do tego, by w końcu umyć włosy, założyć coś innego, niż stary dres i aby cokolwiek zjeść.

Właśnie pierwszy raz od kilku dni spoglądam w lustro. Unikanie swojego zdruzgotanego odbicia było niesamowicie trudne, bo lustro jest ogromne. Ono i wszystko inne w tym pokoju bezlitośnie przypominają mi o Chucku. W końcu moja nowa sypialnia to jego zasługa. Zatem prawdopodobnie nawet oddanie mu kartonu z naszymi rzeczami, którego i tak nie wziął, nie pomogłoby w pozbyciu się wspomnień.

Wracając do lustra, Lizzy miała rację. Wyglądam okropnie.

Wyglądam dokładnie tak, jak się czuję.

Szybko stwierdzam, że nie mogę iść do niego w takim stanie, więc poświęcam trochę czasu na makijaż, skupiając się głównie na ukryciu cieni pod oczami. W końcu jestem gotowa. Przynajmniej wizualnie, bo psychicznie... kompletnie nie jestem gotowa.

Boję się tej rozmowy. Boję się swoich uczuć. Nie wiem, czego mam się spodziewać i nie wiem, co jeszcze mogę od niego usłyszeć. Ale chyba już wiem, co chciałabym usłyszeć.

Coraz bardziej wierzę w to, co powiedziała Lizzy. W końcu ona jedna nie ma żadnego powodu, żeby kłamać. Wierzę więc w prawdziwy przebieg naszego wypadku. Ale nie jestem pewna, czy wierzę w to, co wydarzyło się po nim.

Chciałabym usłyszeć, że jego uczucia do mnie były prawdziwe. Że nie zrobił tego wszystkiego jedynie z litości. Że naprawdę widzi we mnie kogoś więcej, niż tylko ofiarę wypadku, w którym nigdy nie powinien brać udziału...

Im bliżej jestem wyjścia z domu, tym bardziej trzęsą mi się dłonie. Próbuję uspokoić siebie samą argumentem, że to tylko rozmowa, która nie oznacza, że już teraz muszę podjąć decyzję, co dalej. Nie oznacza od razu tego, że mu wybaczę. Nie oznacza, że nadal będziemy razem.

Mimo wszystko chcę mu powiedzieć to, co usłyszałam od Lizzy. Potrzebuję to z nim wyjaśnić. Myśl, że Chuck znowu może wyjechać, wprowadza mnie w stan ogromnego lęku, nawet jeśli kilka dni temu wykrzyczałam mu prosto w twarz, że ma stąd zniknąć.

I mam przeczucie, że jeśli się nie pospieszę, on naprawdę zniknie. Wiem, że oprócz mnie, nic go tu nie trzyma.

Zaczęło do mnie docierać, że moja przyjaciółka ma rację. Jeśli teraz pozwolę mu odejść bez rozmowy, będę tego żałować do końca życia.

Gdybym znowu się spóźniła, chyba popadłabym w obłęd.

Zakładam pierwsze lepsze trampki i trzęsącą się dłonią chwytam za klamkę.

Nie mam pojęcia, co będę czuć, gdy w końcu spojrzę mu w oczy.

Nienawiść?

Po całonocnym rozmyślaniu, już trochę bardziej potrafię go zrozumieć. Musiał potwornie się bać, powiedzieć mi prawdę. Wcześniej wyznał mi wiele niewygodnych dla niego rzeczy, tylko po to, by być ze mną szczerym. W tym przypadku jego strach musiał być silniejszy.

Otwieram drzwi i ruszam w stronę domu naprzeciwko, jednak mój krok automatycznie zwalnia, gdy na podjeździe nie ma czarnego Dodga.

Biorę głęboki wdech.

Mój sąsiad - dupek [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz