Rozdział 14

4K 174 247
                                    

HOPE


Przebieram niecierpliwie nogami, w oczekiwaniu, aż ktoś wreszcie mi otworzy.

Mimo że nie jestem kompletnie pijana, to wypite jednym tchem wino w jakiś sposób pozbawiło mnie oporów przed zapukaniem do tych drzwi.

Gwałtownie podnoszę wzrok i lekko się prostuję, bo w końcu się otwierają, a w nich staje brunet, który od razu obdarza mnie uważnym spojrzeniem.

– Co tam, Parker? – pyta podejrzliwie, opierając dłoń wysoko na futrynie.

Dziękuję Bogu, że Charles i Matt nie są do siebie podobni, bo inaczej w tym momencie nie byłabym w stanie na niego patrzeć.

A do tego mam wrażenie, że skupienie wzroku na tych błękitnych tęczówkach skutecznie rozprasza bolesne obrazy sprzed godziny, które do tej pory błąkały się w moim umyśle.

– Co robisz? – zaczynam niepewnie, bacznie mu się przypatrując.

– Idę pod prysznic. Idziesz ze mną? – pyta przekornie i unosi brew.

Słysząc jego pytanie, moje ciało momentalnie staje się napięte. Spuszczam wzrok, wbijając go w czubki swoich butów i bezwiednie cofam się o krok.

– N-nie – odpowiadam słabo.

– Wszystko gra? – z jego tonu zaczyna ulatniać się rozbawienie.

– Idziesz ze mną na miasto? Ostatnio otworzyli klub – wypalam.

Doskonale widzę, jak, wyraźnie zaskoczony, lustruje mnie od stóp do głów, wprowadzając mnie tym w niesamowity dyskomfort.

– Od kiedy jesteś taką imprezowiczką? – znowu ten ironiczny ton.

Kącik moich ust rozciąga się w uśmiechu pełnym rozczarowania.

– Nieważne... – unoszę dłonie, wycofując się.

To chyba nie był dobry pomysł...

– Zaczekaj – Chuck łapie mnie za nadgarstek, który natychmiast wyrywam z jego uścisku.

– Nie dotykaj mnie! – syczę ostrzegawczo i zaciskam zęby, by zapanować nad drżeniem dolnej wargi.

Zatrzymuję się jednak. Przecież to Chuck. Nic mi nie zrobi, prawda?

Ale czy mogę ufać komukolwiek, skoro nawet mój chłopak potrafił mnie tak potwornie zawieść i zranić?

Gromię go gniewnym spojrzeniem, oplatając się rękami w talii. Przełykam głośno ślinę, próbując walczyć z uporczywą suchością w gardle, a potem drżącą dłonią poprawiam nerwowo niesforny kosmyk włosów, zakładając go za ucho.

Przestrzeń między nami wypełnia cisza, przerywana jedynie moim przyspieszonym oddechem. Chuck przez chwilę nic nie mówi. Jedynie przechylił lekko głowę i zmarszczył brwi, a teraz patrzy na mnie w taki sposób, że zaczyna palić mnie skóra.

– Okej, chodźmy na tę imprezę – odzywa się w końcu i otwiera drzwi na oścież. – Daj mi dziesięć minut. Muszę wziąć prysznic i się ubrać – czuję na sobie jego przenikliwy wzrok, kiedy przepuszcza mnie w progu.

Przysiadam na kanapie w ich salonie i bawię się nerwowo palcami. Próbuję przekonać samą siebie, że przyjście tutaj nie było fatalnym pomysłem. Że Matt szybko nie wróci i że Charles nie zrobi mi nic złego. Że pójdziemy razem na to miasto i chociaż na krótką chwilę zapomnę o tym, co się dzisiaj stało.

– Zaczekaj tu na mnie – słyszę zza pleców. – I nie bierz nic z barku – dodaje ostrzegawczo, zupełnie jakbym zamierzała wypić całą jego zawartość.

Mój sąsiad - dupek [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz