Rozdział 25

4K 167 347
                                    

CHUCK


Dwa pieprzone razy zawracałem w połowie drogi, zastanawiając się, co ja właściwie wyprawiam.

Po tej niezwykłej, szpitalnej wymianie czułości między Hope a moim bratem postanowiłem, że więcej tu nie wrócę.

Że nie będę się więcej wtrącał w cudze sprawy. Że zrobiłem już wszystko, by w końcu przejrzała na oczy. Że nie zamierzam już więcej patrzeć na tę dwójkę razem. Że wygaszę w sobie te dziwne, męczące mnie uczucia.

Jedno zdanie.

Wystarczyło jedno krótkie zdanie Matta, kiedy to złapał mnie na szpitalnym korytarzu, bym całkowicie stracił nadzieję.

"Wybaczyła mi."

Raczej nie bywałem naiwny, ale za to często porywczy.

No i... to Hope była naiwna. Była naiwna do tego stopnia, że naprawdę mogła mu wybaczyć, choć nadal nie mogę uwierzyć, że to zrobiła.

Po tym wszystkim, co wykrzyczała w naszym salonie? Po tym, jak powiedziała, że ją wykorzystał?

Nie mam pewności, co to w zasadzie znaczy, ale wiem jedno: jeśli po czymś takim mu wybaczyła, żadne moje słowa nie pomogą jej się od niego uwolnić.

Naprawdę liczyłem, że w szpitalu Hope przywita mnie zupełnie inaczej... Jednak nic takiego nie miało miejsca, zatem powiedziałem sobie, że więcej tu nie wrócę.

A teraz znowu stoję przed tymi jebanymi drzwiami, zastanawiając się, czy Matt jest w domu.

Mimowolnie spoglądam na dom naprzeciwko.

Na pewno jeszcze śpi, w końcu jest siódma rano w sobotę.

Jakieś nieprzyjemne uczucie ściska mnie w piersi, gdy pomyślę, że ona mogła mu wybaczyć. Naprawdę byłaby na tyle głupia? Przecież kiedyś była najrozsądniejszą osobą jaką znałem.

Ale chyba ta szpitalna scena sprzed miesięcy nie pozostawiała wątpliwości...

Przez cztery miesiące próbowałem o tym nie myśleć i skupić się wyłącznie na pracy. Po prostu zostawić to w tyle, za sobą, ale myśl o jej rodzicach nie dawała mi spokoju.

Obiecałem im. Obiecałem, że będę o nią dbał.

Mieszkając naprzeciwko, mogłem mieć ją na oku, a nawet sprawić, by w końcu zaczęła się uśmiechać, choć do tej pory nie do końca wiem, jak mi się to udało.

Teraz będzie inaczej.

Postanowiłem, że wrócę, ale będę trzymał się na uboczu, nie odwiedzając jej więcej bez zapowiedzi, nie próbując rozbawiać głupimi żartami, nie zmuszając do spontanicznych zajęć.

Będę po prostu sprawdzać, czy ma się dobrze. Z bezpiecznej odległości.

W dodatku, w przeciwieństwie do niej, nigdy nie zaufam Mattowi i jeśli jeszcze kiedykolwiek spróbuje jej coś zrobić, przysięgam, że go zajebię.


Gdy chwytam za klamkę, drzwi na szczęście ustępują, co oznacza, że Matt jest w domu. Jednak w środku panuje kompletna cisza i zaczynam się zastanawiać, czy ten głąb w ogóle zamyka na noc drzwi.

Nie chcąc dłużej myśleć o powodzie mojego powrotu i o cholernym bracie, postanawiam zrobić sobie śniadanie z resztek, jakie znajduję w lodówce.

Matt albo jest przed zakupami, albo żywi się wyłącznie koksem, bo w lodówce widzę jedynie trochę sera, a w szafce – kilka kromek nieświeżego chleba. Jednak jechałem bez przystanków całą noc do tego pieprzonego miasteczka i padam z głodu.

Mój sąsiad - dupek [ ZAKOŃCZONE ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz