Rozdział 10

8K 588 78
                                    

Następny rozdział!

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

~Naruto~
"Jak to ***** 'koniec życia jako shinobi' ?! O czym ty mówisz?!" Wykrzyczał Hidan.

"Dowiesz się w swoim czasie. A teraz wiej, póki masz szansę."

"Bardzo śmieszne sukinsynu! Poświęcę cię Jashinowi!" Powiedział i rzucił się na mnie z tą śmieszną kosą.

"Serio myślisz, że coś mi zrobisz tym patykiem?" Powiedziałem z kpiącym uśmiechem.

"Wal się! Nie dorastasz mi nawet do pięt!" Wykrzyczał Hidan w szale, ale przerwał mu Kakuzu.

"Atakuj go dalej, a zginiesz."

"Powaliło cię? Jestem nieśmiertelny!"

"Jest wiele sposobów na pokonanie nieśmiertelności." Powiedział spokojnym głosem Kakuzu.

"Ty stary..." powoli zaczynało mnie to nudzić, więc przerwałem ich małą kłotnię.

"Jesteście nudni. Nawet nie potraficie walczyć na serio. Akatsuki to banda klaunów? Nie mam ochoty z wami walczyć, wyczerpaliście cały mój zapas ciekawości nowymi ludźmi. Miłej gadki z waszym liderem, jestem pewny, że ucieszy się z tego, że to ja mam czteroogoniastego. Pozdrówcie go!" Powiedziałem i zniknąłem w jednym krótkim błysku czerwonego swiatła.

Po sekundzie znalazłem się przy jinchurikim czteroogoniastego.

'To było dobre! Przegadałeś ich i uciekłeś z klasą!'

'Trzeba umieć.'

'Czasami masz chwile blasku.'

'Ty puszysty...'

'Więc mówisz, że jestem gruby?'

'Tak. Dokładnie. Trafiłeś w sedno!'

'To miał być sarkazm... no ale nic. Zapieczetuj go.'

'Ot tak, poprostu? Pogięło cię? Najpierw muszę sprowadzić bijuu.'

'Tym razem po prostu ot tak go nie sprowadzisz, Naruto. Musisz wejść w umysł tego staruszka prosto do klatki.'

'Tyle zachodu...' Usiadłem na trawie i przyjrzałem się staruszkowi. Bordowe włosy upięte w ananasa i luźne ubrania typowe dla Iwy. Przyjrzałem się jego ranom. Miał rozsiane po całym ciele dziury po jakiś szpikulcach i strasznie pocharataną prawą cześć ciała.

'Kurama, on wykrwawi się za kilka godzin. Daję mu maksymalnie 9 godzin.'

'Niedobrze. Musisz jak najszybciej porozmawiać z Yonbim. I niestety musisz zrobić to sam.'

'Rozumiem. Postaram się zrobić co w mojej mocy.'

'Powodzenia, dzieciaku.'

'Dzięki.' Skrzyżowałem swoje nogi i skupiając się położyłem dłoń na czole nieznajomego. Po kilku sekundach pojawiłem się w nieskończenie wielkim pomieszczeniu bez ścian, z wielką kamienną płytą po środku. Przede mną klęczała wielka małpa z czterema ogonami.

"Czego tu szukasz człowieku? Chcesz mnie wykorzystać?"

"Nie jestem tu, aby cię wykorzystać. Jestem tu, aby cię chronić."

"I że ja mam w to uwierzyć?"

"Wierz lub nie, ale ta dwójka ludzi która was zaatakowała należy do organizacji Akatsuki, która chce zapieczetować wszystkie bijuu."

"Skoro oni chcą zapieczętować mnie, to co ty masz do tego? Kim ty wogóle jesteś?"

"Jestem Naruto Uzumaki, jinchuriki dziewięcio, trzy i sześcioogoniastego. A ty?"

"Phi. Nie znasz mnie? Jestem wielkim królem małp! Władcą lawy! Każdy mnie zna!"

"Nie chcę znać twoich tytułów. Chcę poznać twoje imię. Twoje prawdziwe imię."

"Son Gokū. Jesteś pierwszą osobą, która się o nie zapytała z własnej woli. Powiesz mi tylko, co z Roshim." Powiedział Yonbi.

"Roshim?" Zapytałem. Nie miałem pojęcia o czym mówi.

"Mówię o moim jinchuriki."

"Ma rozsiane po całym ciele dziury po jakiś szpikulcach i strasznie pocharataną prawą cześć ciała. Powoli się wykrwawia, i ma przebite wiele punktów krytycznych. Nie można go uleczyć. Przepraszam, ale nie dam rady nic zrobić. Umrze w ciągu 9 godzin, a twoja czakra rozpadnie się po świecie i po kilku miesiącach znajdziesz się w losowym miejscu, po czym zostaniesz zapieczętowany przez akatsuki. A na to nie mogę pozwolić, Son Gokū. Akatsuki chce złączyć was w dziesiecioogoniastego. Z tego co mówi Kurama, Isobu i Saiken dojdzie do końca świata."

"Chcą złączyć bijuu w jūbiego?! Nie możemy do tego dopuścić! Ile mają bijuu?" Zapytał zszokowany, ale zaraz posmutniał. "Byłem z Roshim od 40 lat. Nie ufał mi na tyle, żeby otworzyć łańcuchy, chociaż oczekiwałem tego po nim. Trochę się do niego przyzwyczaiłem po tylu latach. Będzie mi go brakować."

"Akatsuki nie ma jeszcze żadnego bijuu dzieki mnie. Nie pozwolę im złapać ani jednego. Nie pozwolę na taką katastrofę. Nie lubię ludzi, nie ufam im i wiem, że zdradzą prędzej czy później. A co do klatek... Kurama i Isobu mają je całkowicie otwarte. Ufam im. Co do Saikena... Nie wiem czy powinienem mu otworzyć. Musieliśmy go bardzo przekonywać, żeby się dał przepieczętować."

"Isobu był w tobie od urodzenia rozumiem? Nie ufałbym temu lisowi na twoim miejsu."

"Nie, to Kurama był we mnie od urodzenia. Jest moim najlepszym przyjacielem i ufamy sobie. Kiedy przestał być złośliwy, okazał się świetnym kumplem."

"Nie spodziewałem się tego po nim" wymamrotał Son. "Czemu nie lubisz ludzi?" Zapytał.

"Kiedy żyłem w wiosce byłem bity, poniżany i przezywany przez wszystkich. Trenowałem całymi dniami, żeby pokazać im, że nie jestem potworem. Olewałem całą wioskę i dawałem sobie z tym radę, ale to co mnie zabolało najbardziej to to, że moja własna drużyna patrzyła na mnie jak na potwora i odludka. To złamało moje całe zaufanie i pogrążyło mnie. To jest moja przeszłość. Tak samo jak wy nienawidzony, tak samo samotny i tak samo widziany." Przerwałem na chwilę. "I dlatego chcę wam pomóc. Chcę, żebyście byli wolni, żebyście byli razem w jednym miejscu. Pewnie w tym momencie w mojej głowie Kurama krzyczy na Isobu, żebu się przesunął bo jest zbyt gruby. Często słyszę ich przyjacielskie kłótnie i cieszę się, że są razem." Skończyłem swoją wypowiedź.

"Zapieczetuj mnie w sobie, ale obiecaj mi najpierw dwie rzeczy."

"Jakie?"

"Pochowaj godnie Roshiego i zostań moim przyjacielem, Naruto."

"Oczywiście, Son Gokū." Odpowiedziałem z uśmiechem. Powoli wyszedłem z umysłu Sona. Otworzyłem oczy i spojrzałem na poobijaną twarz Roshiego. Powoli wyjąłem zwój pieczętujący i rozłożyłem go na ziemi.

'Czyli udało ci się?'

'Son Gokū to wspaniałe bijuu i trafił na fajnego jinchuriki. Już się zakumplowaliśmy.' Pomyślałem z uśmiechem.

'Ach twój osobisty urok. Opowiedziałem twoją historię Saikenowi. Osobiście myślę, że na spokojnie możesz mu otworzyć klatkę Naruto.'  Ostatnią część wyszeptał.

'Otworzę jego klatkę razem z Son Gokū. Ale najpierw muszę go zapieczętować.'

'Chodzisz na automacie czy co? Piszesz bardzo trudny zwój i w tym samym czasie rozmawiasz ze mną! Jesteś niemożliwy.'

'Haha. Wiem!' Pomyślałem i skupiłem całą uwagę na pieczętowaniu.

Po kilku godzinach poczułem znajomy ból w brzuchu i ciemność.
Pieczętowanie się skończyło.
Ale zanim pochłonęła mnie ciemność napadła mnie jedna myśl.

'Cholera. Nie wypuściłem Kuramy.'

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
KONIEC! Dzięki za przeczytanie :)

Władca ogoniastych bestii ~KSIĘGA 1~    (Naruto fanfic)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz