Pozwalam się zabić... Nie nie nie! Przepraszam! Gomenasai, za te całe ... oh... pieć miesięcy...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
~Naruto~
"Za chwilę będziesz miał więcej zmartwień niż zniszczony las" usłyszałem chłodny głos za moimi plecami i poczułem ogromny ból na plecach.
"Ty... zabiję cię!" Wydarłem się i rzuciłem na sześciu rudych ludzi, ale każdy atak omijał ich o kilka centymetrów.
"Choumei! Kurama! Shukaku! Son! Co się dzieje?!"
"Jesteśmy trochę zajęci, szefie."
"Przepraszam Naruto, ale nie pomożemy ci." Dodała Choumei.
"Tsk." Zacisnąłem zęby i zwróciłem się w stronę Paina, akurat w momencie, kiedy jeden z prętów przebił mój nadgarstek.
"Aaah!" Krzyknąłem w bólu i poczułem jak jakaś siła walczy z bijuu w pieczęci.
'Naruto! Wypuść nas, damy sobie radę!' Krzyknął Saiken w mojej głowie. Nie miałem wielkiego wyboru, bo nie będę miał żadnych szans bez nich.
'Idźcie i zniszczcie ich. W imieniu świętego spokoju.'
'Hai'
"Małe kłopoty, Naruto-san?" Chłodny głos dobiegł moich uszu.
Przez chwilę mierzyliśmy się wzrokiem a potem zaniosłem się śmiechem.
Głośnym, histerycznym śmiechem.
I wtedy wszystkie oczy zwróciły się w moją stronę.
A ja dalej stałem i śmiałem się.
"Haha! Ty? Ty się pytasz czy mam problemy? Haha! To TY masz problemy! Spójrz pod stopy! Fujinjutsu nie ma granic! Hahaha!"
I z szaleńczym uśmiechem na ustach zrobiłem jedną pieczęć, a najbiższe 50 metrów po chwili...Zostało strawione przez światło.
Kiedy pył opadł, a wszyscy odzyskali wzrok na środku małego wgłebienia widać było sześć klęczących figur pokrytych w czarnych zawiłych znaczkach, a z ich ust wypływała stróżka krwi.
Podszedłem do nich powoli, kiedy usłyszałem szept.
"H-ha ha..." zaczęła się śmiać ruda postać, głośno próbując zaciągnąć wdech "Ten świat... jest pełen bólu... a ty próbujesz powstrzymać pokój... ha...ha..."
"Ty nic nie wiesz o pokoju! To ty jesteś źródłem calego bólu!" Krzyczałem na cały głos.
"Jesteś ślepcem, Naruto Uzumaki-Namikaze... Prawdziwym ślepcem. Gdy mistrz wyrzuca kukły, on sam nie znika ze sceny, zapamiętaj to, a jeszcze się zobaczymy..." Powiedział szeptem Pain, który opadł na ziemię i już się nie podniósł.
'Co to miało znaczyć? Czemu czuje taki niepokój? Zabiłem lidera! To oczywiste, że to nie koniec... jeszcze inne bijuu. Muszę je znale...!" Myślałem sobie, kiedy nagle poczułem zimną stal w okolicach klatki piersiowej i z moich ust wypłynęła stróżka krwi. Usłyszałem wciagane powietrze i spojrzałem w tył, gdzie właśnie znikał wielki wir. Zobaczyłem jedno oko z szaringanem wyłaniające się zza pomarańczowej maski.
"T-ty..." Było jedyną rzecza którą mogłem z siebie wykrztusić.
'NARUTO!' Krzyczały wszystkie bijuu naraz.
"Kto by się spodziewał... Wielki Naruto-kun, niepokonany, umiera orzez pchnięcie sztyletem w plecy... Cóż za cudowny sposób śmierci, nieprawdaż?" Zaśmiała się grobowo postać.
CZYTASZ
Władca ogoniastych bestii ~KSIĘGA 1~ (Naruto fanfic)
FanfictionNaruto jest 'demonem, bestią i lisem' w wiosce liścia. Tak naprawdę jest sierotą, która ukrywa cały ból pod maską szczęśliwego dziecka, które uwielbia ramen. Wytrzymywał dużo, ale miarka się przebrała... " Wiec jestem bity, poniżany i zapomniany bo...