R. XVII. To Ty Mnie Zabiłaś

364 16 1
                                    

Już jutro są moje osiemnaste urodziny. Praktycznie wszystko było już gotowe, Martina wraz z Harper pomogły mi udekorować nasz ogródek, a Travis z Joshem zajęli się przygotowaniem rożnego jedzenia w tym tortu. Gabriel zaproponował, że zajmie się muzyką i przyniósł swoją gitarę elektryczną.

Był już późny wieczór, a ja stałam przed lustrem w swoim pokoju i starałam się wybrać idealną sukienkę na jutrzejszy dzień. Nie dało się nie zauważyć, że od kilku dni nie mam nastroju zupełnie na nic. A powód mojego złego samopoczucia był jasny. Nie miałam kontaktu z Davidem od kiedy spotkałam go w tej cholernej alejce. Raz nawet nadwyrężył swoją godność i spróbowałam się z nim skontaktować, lecz on nie odebrał. Pojechałam więc do James'a i właśnie od niego dowiedziałam się, że David zniknął. Nikt nie miał z nim kontaktu. Przepadł jak kamień w wodę, bez żadnego słowa.

Najgorsze w tym wszystkim było to, że mimo tego jak mnie potraktował to ja i tak się o niego cholernie martwiłam. Przez te kilka dni tak bardzo starałam się wyrzucić go ze swojej głowy, ale on za każdym razem wracał ze zdwojoną siłą.

Może i nasza relacja nie była idealna, ale oprócz tych złych momentów przeszliśmy też dużo tych dobrych, które wspominać będę do końca życia. Nawet jeśli ja i David już nigdy się nie zobaczymy, to ja i tak będę go pamiętać jako człowieka, którym chciałam, aby był. Ale i tak w mojej głowie żyła myśl, że jeszcze go spotkam, że jeszcze nawrzeszczę na niego za to co zrobił, a potem przytulę z tęsknoty. Bo ja czułam, że jeszcze wróci. Może wyjechał na jakiś czas, bo potrzebował chwili wytchnienia od miasta i ludzi? Może zaszył się gdzieś San Diego, aby poukładać wszystko w głowie?

Opcji było dużo, a ja dopuszczałam je wszystkie oprócz jednej. Nie pozwalam, aby moją głowę przejęła myśl, że David wyjechał na zawsze. Wiedziałam, że nigdy by tego nie zrobił, nie zostawiłby przecież James'a i pozostałych, prawda? Nie zostawiłby mnie?

Po jakiś czterdziestu minutach i przymierzenia w kółko tych samych trzech sukienkę, zdecydowałam się, że ubiorę tą po mojej mamie. Chciałam, aby chociaż w najmniejszym stopniu była ze mną w ten dzień. Sukienka była dość obcisła i idealnie podkreślała moje kształty tam gdzie powinna to robić, miała jednolity jasno-fioletowy kolor oraz bufiaste rękawy. Idealnie pasowały do niej czarne szpilki mamy, które kiedyś podarował jej tata.

Kiedy kładłam się do łóżka dochodziła już północ, ułożyłam się wygodnie i delikatnie głaskałam Demona za uchem. Przymknęłam powieki, a gdy poczułam, że już zasypiam usłyszałam powiadomienie, które właśnie przyszło na mój telefon. Leniwym ruchem wzięłam go z szafki nocnej i spojrzałam na ekran. Kto normalny mógł pisać do mnie o północy? Na mojej twarzy jednak pojawił się uśmiech, kiedy zobaczyłam od kogo pochodzi wiadomość.

James: Wszystkiego najlepszego, młoda.

James: Może nie będzie mnie fizycznie na twoich urodzinach, ale możesz mieć pewność, że będę mentalnie ;)

James: Specjalnie dla ciebie się poświęcę i wypije za ciebie toast.

Mój uśmiech stał się jeszcze większy, nawet nie miałam mu za złe, że wybudził mnie ze snu.

James: Albo może nawet trochę więcej niż jeden...

Ale jednak coś mi nie pasowało. Nie znam James'a długo, ale wiem, że nie jest typem nocnego marka i chodzi spać dość wcześnie. Chyba, że coś uniemożliwia mu sen, coś go martwi.

Judith: Wciąż nie wrócił, prawda?

Wyświetlił niemalże od razu, ale nie odpisywał przez kilka długich minut. Czyli się nie myliłam. David nie dawał żadnych znaków życia, James był dla niego jak straszy brat i nic dziwnego, że się martwił.

Zapisani w Gwiazdach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz