Uniosłem brwi, rozchyliłem klejące się powieki i zamrugałem powoli, jeszcze jedną nogą we śnie. Przez chwilę myślałem, że zwyczajnie znów przebudził mnie nocny koszmar, jednak mój oddech nie był przyspieszony ani serce nie próbowało mi uciec z piersi, a pokój został już opanowany przez poranne światło, przebijające się przez ciężkie zasłony.
Może więc to była sowa?
Z pozostawionym jednym otwartym okiem zerknąłem w stronę biurka, na którym wczorajszego wieczoru postawiłem klatkę. Użyczony od ojca ptak spał, jeszcze nie posłany przeze mnie z listem do Evana Rosiera. Jego skrzydła były spokojnie złożone, a pierzasty łeb opierał się na grzbiecie.
Zmarszczyłem brwi i podniosłem się nieco na łóżku, utrzymując swój ciężar na łokciu. Odgarnąłem ciemne, potargane włosy z czoła i rozejrzałem się po pokoju. Co w takim razie mnie obudziło? Moje myśli były jeszcze zamglone.
- Dosyć tego! - ostrzegawczy krzyk mojej matki poniósł się z parteru aż na pierwsze piętro. Jej głos był jak lodowaty nóż, przecinający ciszę poranka. Przypuszczałem, że było ją słychać w całym domu i sąsiedztwie.
- Nie! To ja mam tego dość! - pełna gniewu i frustracji, odpowiedź, wybrzmiała równą mocą. Wzdrygnąłem się.
- Jak śmiesz zwracać się w ten sposób do matki? - surowy głos ojca rozbrzmiał zaraz potem. Nie krzyczał, ale jego podniesiony ton mimo to wyraźnie przebił się na piętrze, dodając ciężaru do napiętej atmosfery.
Moja głowa wystrzeliła ku wyjściu z pokoju. Na moment zamarłem, przysłuchując się wrzaskom, jednak gdy z korytarza rozbrzmiały gniewne kroki, kierujące się na górę, odgarnąłem szybko pościel na bok i zerwałem się z łóżka, w sekundzie dopadając do drzwi. Przekręciłem gałkę i wypadłem na korytarz, zasłaniając dalszą drogę bratu. Spojrzałem w rozwścieczone szare oczy, które zmrużyły się na mój widok. Jego twarz była zaczerwieniona, a oddech szybki i płytki.
- Syriuszu...- wykrztusiłem.
- Złaź mi z drogi, Reggie.- warknął i nie zwlekając dłużej przez zbliżającą się matkę, przecisnął się między mną a poręczą schodów. Wbiegł na drugie piętro i zatrzasnął za sobą drzwi, zostawiając mnie w korytarzu pełnym napięcia.
Wzdrygnąłem się znów i spojrzałem na prawo, gdzie matka już przede mną stała. Jej oczy były zimne, a usta ściągnięte w wąską linię. Wciąż nie ruszyłem się z miejsca, więc zasłaniałem jej drogę ku schodom na wyższe piętro.
- Regulusie Arcturusie Black, jak ty wyglądasz? - nie podnosiła już głosu, ale jej niski ton wywołał u mnie dreszcze. Spojrzenie matki przeszywało mnie na wskroś, jakby mogła zobaczyć każdą moją myśl i każdą moją obawę.
Przełknąłem ślinę i zerknąłem w dół na swój nagi tors. Ot co, miałem na sobie jedynie spodnie od piżamy. Matka nienawidziła braku manier i niewłaściwego zachowania, a pojawienie się w takim stanie było dla niej absolutnie nie do przyjęcia. Czułem jej wzrok, jakby palił mnie żywym ogniem, i wiedziałem, że ten dzień także nie przyniesie mi spokoju.
– Regulusie, jak ty wyglądasz? – powtórzyła, a jej głos stawał się coraz bardziej lodowaty.
– Przepraszam, matko – odpowiedziałem, starając się, brzmieć pewnie, bo wiedziałem, że nie można było okazać przed nią słabości. – Wstałem tylko na chwilę, sprawdzić, co się dzieje.
– To nie jest wymówka – syknęła. – Przebierz się natychmiast. I zapamiętaj sobie, że w tym domu obowiązują pewne zasady.
Przytaknąłem posłusznie i szybko wróciłem do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Oparłem się o nie na chwilę, próbując uspokoić oddech. Wiedziałem, że Syriusz też potrzebuje chwili spokoju, ale nasze życie w tym domu rzadko na to pozwalało. Matka i ojciec mieli swoje sztywne reguły, których nie można było łamać bezkarnie.
CZYTASZ
Sekret Czarnej Krwi • Jegulus •
FanfictionRegulus Arcturus Black to postać pełna sprzeczności. Z jednej strony czuje się zdradzony przez swojego brata, Syriusza, który opuścił rodzinny dom, z drugiej strony coraz częściej kwestionuje moralność i zasady, którymi kieruje się jego rodzina. Wr...