Rozdział 13: Przeciętność Regulusa Blacka

156 11 9
                                    

Będę wdzięczna za każdą gwiazdkę i komentarz 🫶🏻 dajcie znać czy Wam się podoba.
___________________________

Wszedłem do biblioteki, starając się zapanować nad natłokiem myśli. Było to jednym z nielicznych miejsc, gdzie czułem się naprawdę spokojny i skoncentrowany. To tu mogłem zająć się nauką, nie martwiąc się chociaż przez chwilę o Avery'ego czy Mulcibera, którzy ciągle utrudniali mi życie.

Przeszedłem między rzędami wysokich regałów, aż dotarłem do sekcji z książkami o eliksirach. Po dłuższym szukaniu ciekawego tytułu, wyciągnąłem jedną z nich i usiadłem przy wolnym stoliku, otwierając ją na pierwszym rozdziale.

Profesor Slughorn na poprzednich zajęciach wspomniał, że każdy z uczniów będzie miał szansę wykazać się swoimi umiejętnościami w przyszły wtorek, ważąc wybrany przez siebie eliksir. Oczywiście ten legalny. A ja nie mogłem zaprzepaścić takiej okazji. Zamierzałem dokładnie przygotować się do następnych zajęć, wybierając jakiś spektakularny wywar, który zagwarantuje mi miejsce w Klubie Ślimaka w przyszłym roku.

Wpatrując się w rzędy składników i instrukcje, próbowałem w pełni skupić swoją uwagę na wybraniu czegoś ciekawego. Moje myśli niestety co chwila wracały jednak do Mulcibera i Avery'ego, od których musiałem odzyskać swoją różdżkę i to najlepiej do końca tego tygodnia, jeśli zależało mi na tym, by nie polegnąć na lekcjach. Nie wiedziałem niestety jak to zrobić, skoro każdy z moich dotychczasowych planów kończył się fiaskiem. W dodatku, nie chciałem nikogo wciągać w swoje problemy.

Wziąłem głęboki wdech i zmusiłem się do skupienia na książce. Przeglądając kolejne strony, notowałem w myślach ważne informacje, które mogły mi się przydać na później.

- Cóż za widok, Regulus Black w bibliotece, udający, że jest w stanie zrozumieć coś więcej niż podstawy.- dobrze mi znany głos, poniósł się echem po pomieszczeniu, przepełnionym zapachem starych książek i pergaminu.

Uniosłem wzrok i zobaczyłem przed sobą Severusa Snape'a. Stał z rękami skrzyżowanymi na piersi, patrząc na mnie z wyrazem pogardy. Jego czarne, przylegające włosy i zimne, przenikliwe oczy sprawiały, że wyglądał jak cień, który pojawił się, by dręczyć mnie w najgorszym momencie. Światło dnia zza okien rzucało ostre cienie na jego twarz.

Zmrużyłem oczy. Próbowałem zachować spokój i ukryć narastającą irytację.

- Czego chcesz, Snape? - zapytałem chłodno.

Chłopak podszedł bliżej i usiadł naprzeciwko mnie, opierając łokcie na stole.

- Wiem, że nie dostałeś się do Klubu Ślimaka - powiedział, ledwo skrywając triumf w głosie. Jego uśmiech na ustach świadczył jednak o tym, że czerpał perwersyjną przyjemność z mojej sytuacji.

Napiąłem się jak struna, prostując swoje plecy. Gdy tyko któreś ze świętej paczki pojawiało się w moim pobliżu, zalewała mnie coraz większa fala niechęci i gniewu. Kiedyś byłem w stanie ich tolerować - oczywiście jeśli nie wchodzili mi w drogę. Jednak, gdy zaczęli swoją zabawę w zatruwanie mi życia, straciłem swoją cierpliwość do tego stopnia, że na sam widok Severusa, miałem ochotę go spopielić. Niestety pech chciał, że nie posiadałem przy sobie różdżki, bo jego mądrzy koledzy mi ją zabrali. Teraz żałowałem tego, jak nigdy wcześniej. Jego obecność była ostatnią rzeczą, jakiej w tej chwili potrzebowałem. Moje myśli były już wystarczająco rozproszone, a jego złośliwe uwagi tylko dolewały oliwy do ognia.

- Tak? Fantastycznie, że nie masz swojego życia i musisz wtrącać nos w nie swoje sprawy, żeby poczuć choć trochę satysfakcji w swoim żałosnym bycie.- powiedziałem ponuro u zacisnąłem pięści pod stołem.- Jeśli przyszedłeś tylko po to, żeby się wywyższać, to lepiej sobie daruj.

Sekret Czarnej Krwi • Jegulus •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz