Rozdział 5: Śmierć otwierająca oczy

241 20 11
                                    

Będę wdzięczna za każdą gwiazdkę i komentarz 🫶🏻 dajcie znać czy Wam się podoba.
_____________________________

Hogwart Express dojechał na stację w Hogsmeade i zatrzymał się z mocnym szarpnięciem. Razem z przyjaciółmi, wiedząc z doświadczenia, że to nastąpi, przytrzymaliśmy bagaże za pomocą drobnego zaklęcia, by tym razem nie spadły nam na głowy. Posłałem rozbawione spojrzenie Evanowi, który w niezadowoleniu wymamrotał pod nosem "to robi się nudne", po czym stłumiłem zaklęcie, bo pociąg stał już całkiem nieruchomo.

- Przynajmniej tym razem nie musimy zanosić cię nieprzytomnego do pani Pomfrey.- Wtrącił Barty, ściągając z półki elegancką torbę. Evan spojrzał na niego z niechęcią, na co Crouch jedynie parsknął śmiechem, klepiąc go po ramieniu. Minął nas w przejściu na korytarz, wychodząc na niego bez względu na kolejkę czekających uczniów.

- Zaczyna się.- mruknąłem z głupim uśmieszkiem pod nosem, kręcąc głową.

- Jeśli Barty nie powstrzyma swojego entuzjazmu, któreś z nas umrze. Przysięgam. - Evan westchnął ciężko, razem ze mną ściągając kufry.

Barty odwrócił się w drzwiach przedziału, z uniesionymi brwiami i lśniącymi oczami. Uniósł kącik ust.

- No cóż, Evanie, przynajmniej umrzesz, robiąc to, co kochasz - rzucił z przekąsem.- Narzekając na wszystko i wszystkich.

Evan przewrócił oczami, a ja parsknąłem śmiechem, podnosząc swój bagaż za rączkę.

- Przynajmniej nie będę musiał już słuchać tego słabego sarkazmu.- odgryzł się blondyn, mrużąc oczy na Barty'ego, gdy przemieszczaliśmy się powoli ku wyjściu. Zignorowaliśmy niezadowolone mruknięcia pozostałych uczniów za naszymi plecami.

- Myślę, że Crouch, będzie miał swoje pięć minut sławy jako najbardziej irytujący Puchon w historii. - wtrąciłem z kpiną.

Barty uśmiechnął się szeroko, jakby to była największa pochwała, jaką mógł usłyszeć.

- W takim razie lepiej, żeby ten dzień nie skończył się zbyt szybko- dodał Crouch, ruszając dalej w stronę wyjścia z wagonu.- Nawet taka forma sławy sprawi, że soda uderzy mi do głowy.

Evan prychnął, idąc za nim. Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, gdy obserwowałem przyjaciół.

- Fantastycznie, że masz tego świadomość, Crouch - mruknął.- Zabijcie mnie.

- Przykro mi, ale wygląda na to, że jeszcze trochę przytrzymam cię przy życiu i pomęczę.

- Merlinie, dodaj mi sił na tego kretyna - wymamrotał pod nosem Rosier.

Przecisnęliśmy się do drzwi wagonu, a kiedy wyszliśmy na zewnątrz, chłodne, przepełnione zapachem lasu powietrze Hogsmeade od razu otuliło nasze twarze. Natychmiast zacząłem rozglądać się po peronie, mój wzrok błądził po tłumie w nadziei, że zobaczę gdzieś swojego brata. Serce mi przyspieszyło, gdy po chwili poszukiwań nie mogłem go dostrzec. Może to i lepiej. Nie wiedziałem jakbym zareagował, gdybym faktycznie go zobaczył.

W międzyczasie Evan i Barty oddalili się nieco ode mnie, by rozejrzeć się wokół w poszukiwaniu innych znajomych w tłumie. Peron był w pełni wypełniony uczniami, a gwar rozmów i śmiechu odbijał się echem od pobliskich budynków wioski. Lekka mgła unosiła się nad ziemią, dodając miejscu tajemniczości. Zawsze zaskakiwała mnie zmiana w otoczeniu Hogwartu. Lepsze to, niż okropny skwar.

Nagle, z zamyślenia wyrwało mnie delikatne uderzenie. Zamrugałem i odwróciłem się, by sprawdzić, kto na mnie wpadł. Okazało się, że to drobna Puchonka, którą znałem już z widzenia, ponieważ wiele razy przemykała mi przed oczami. Jej policzki zarumieniły się, a na twarzy pojawił się zakłopotany uśmiech.

Sekret Czarnej Krwi • Jegulus •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz