Rozdział 18: Zderzenie dwóch światów

136 11 9
                                    

Będę wdzięczna za każdą gwiazdkę 🙌🏻

Udało się sprawdzić tekst już teraz. W niedzielę będę podróżowała pierwszy raz samolotem i chciałam dodać rozdział przed lotem, w razie gdybym zginęła xddd

9 tys słów przed Wami, miłego czytania!🫶🏻

*

Stojąc na środku zimnego, kamiennego korytarza w lochach, nie mogłem uwierzyć, że to wszystko naprawdę się wydarzyło. Czułem, jakby cała moja pewność siebie, wypracowywana przez lata, nagle roztrzaskała się na kawałki, ponieważ w tak okropnie głupi sposób wpakowałem się w kłopoty. Czy naprawdę byłem takim idiotą, żeby podczas jednej wizyty u nauczyciela zaskarbić sobie dwa szlabany w ciągu kilku minut? Byłem pewien, że nawet Syriusz nie posiadał takiego talentu, do którego dzisiaj jawnie się przyznałem. Rozwiązałem to fatalnie, zupełnie nie tak, jak powinienem. Nie miałem pojęcia, gdzie podział się mój rozum i doskonałe działanie w skrajnie stresowych sytuacjach.

W moich myślach wciąż przewijała się ta sama scena – jak stawiam złamaną różdżkę na biurku Slughorna, jak staram się wymyślić coś sensownego, a jedyne, co osiągnąłem, to narobienie sobie jeszcze większych kłopotów, w które wciągnąłem jeszcze przez przypadek Pandorę. Na dodatek w tle nieustannie słyszałem kpiącą ze mnie Marlene, kiedy życzyła mi więcej niż jednego szlabanu. Gdy tylko dowie się o jej spełnionym życzeniu, nie da mi żyć. Będzie nabijać się przez wieki w towarzystwie mojego brata i innych uczniów, gdy tylko ją napotkam. A niech to...

Odetchnąłem głęboko, z niedowierzaniem wpatrując się przed siebie. Nie zważałem nawet na to, że Barty i Evan stanęli przy mnie, przyglądając mi się z boku z niepokojem, gdy ja poza udawaniem słupa soli - nie robiłem zupełnie nic. Nie byłem w stanie nawet mrugnąć. Kompletnie zamarłem.

Korytarz lochów wydawał się teraz jak labirynt, bez wyjścia - bez jakiejkolwiek odpowiedzi. Próbowałem poukładać sobie w głowie wszystko, co zaszło w gabinecie, ale jedyne, co czułem, to niekończące się rozczarowanie i gniew na samego siebie.

Nagle poczułem na twarzy trzecie spojrzenie po przeciwnej stronie. Tiberius Mulciber, z chłodnym, cynicznym uśmiechem, który sugerował, że chłopak został tu tylko po to, by uprzykrzyć mi jeszcze trochę życie, stał z założonymi rękami po moim drugim boku. Przyglądał mi się z przechyloną głową, jakby oceniając wartość mojej porażki.

- No proszę, proszę... Regulus Black, złoty chłopiec rodu Blacków, w końcu upadnie z tego swojego piedestału - zaczął z wyraźnym wyrachowaniem. Jego głos był spokojny, co sprawiało, że jego słowa wbijały się we mnie jak ostrza. – Muszę przyznać, że zawsze wiedziałem, że pod tą całą fasadą doskonałości kryje się ktoś, kto jest po prostu słaby i żałosny. Zbyt idealny, by być prawdziwy, co?

Nie odpowiedziałem. Spojrzałem na niego z lodowatą obojętnością, dając mu do zrozumienia, że nie zasługuje nawet na moje słowa. Wiedziałem jednak, że to nie wystarczy, by go powstrzymać, bo uwielbiał testować moją cierpliwość i zostawiać na niej wyraźne ślady. Mulciber był nie tylko sprytny, ale i złośliwy. Czerpał przyjemność z dociskania dokładnie tam, gdzie bolało najmocniej.

– Wiesz, Regulusie – ciągnął dalej, a jego głos nabierał coraz bardziej protekcjonalnego tonu – to zabawne, jak bardzo starałeś się być idealnym synem. Złamana różdżka, złamany honor i złamane ambicje? Myślisz, że to wystarczy, by zadowolić twoją matkę? Czy myślisz, że jest dumna z takiego nieudacznika?

To trafiło prosto w punkt. Moje serce przyspieszyło, a mięśnie napięły się nieznacznie, choć nie pozwoliłem sobie na to, by Mulciber zobaczył, jak bardzo mnie to uderzyło. Wiedziałem, że dokładnie o to mu chodziło. Wycelował w sam środek mojego lęku – w oczekiwania rodziny, które były jak kajdany, ściągające mnie w dół.

Sekret Czarnej Krwi • Jegulus •Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz