R. XVIII. Niszczę Wszystko I Wszystkich

345 16 0
                                    

— Wiesz gdzie mógł pójść? — to było pierwsze zdanie jakie wypowiedział do mnie James, po tym jak wsiadłam do jego samochodu.

— A skąd mam to niby wiedzieć, co? — powiedziałam może trochę zbyt wybuchowym tonem. — Nie siedzę w jego głowie...

Chłopak ostatni raz obdarował mnie nieodgadnionym spojrzeniem i bez słowa ruszył. Byłam pewna, że jedzie w jakieś konkretne miejsce, ale nie pytałam go o szczegóły. Jechaliśmy tak długo, że w końcu dotarliśmy na obrzeża miasta, gdzie było dość dużo starych i zaniedbanych mieszkań oraz domów. Właśnie pod jednym z takich miejsc się zatrzymaliśmy. Pod dużym, starym domem, który powoli zaczynał się rozpadać.

— Co to jest za miejsce? — zapytałam wysiadając z pojazdu za James'em.

— To dom rodzinny Davida. — oznajmił.

Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi, po samochodzie i mieszkaniu Davida byłam przekonana, że jego rodzina była dość zamożna. Jak widać się pomyliłam.

Podążałam tuż za brunetem, który wolnym krokiem zmierzał w stronę drzwi wejściowych domu, przy których na chwilę się zatrzymał. Po kilku krótkich chwilach chwycił za klamkę i je otworzył. Po wyglądzie tego miejsca jakoś nie specjalnie zdziwiło mnie to, że udało mu się to zrobić bez klucza.

Dom w środku wyglądał jeszcze gorzej niż na zewnątrz. Gdzieniegdzie stały przykryte białym materiałem meble, a kurz unosił się w powietrzu. W środku było potwornie zimno chociaż był środek lata, a atmosfera wręcz grobowa.

— Z tego co kojarzę nikt tu nie zaglądał od kilku lat. — powiedział James zgarniając kurz z kominka. — Tylko David przychodzi tu co jakiś czas, sam nawet nie wiem czemu. Ale na pewno nie po to, aby powspominać stare, dobre czasy.

— Skoro nikt tu nie przychodził od kilku lat. — zaczęłam rozglądając się po wnętrzu. — To co stało się z jego ojcem?

Spojrzałam na chłopaka, który właśnie zdjął zdjęcie oprawione w ramkę z jednej z półek i zdmuchnął z niego kurz. Widziałam, że uśmiecha się pod nosem.

— Nie wspominał ci, że jego ojciec przedawkował nieco ponad rok temu? — zapytał spoglądając na mnie spod łba. Pokręciłam lekko głową. — W sumie to nic dziwnego. David nie lubi o nim wspominać, jego śmierć była dla niego jak... uwolnienie od problemów. — odłożył zdjęcie na ramkę i podszedł bliżej mnie. — Może to podle zabrzmi, ale wydaję mi się, że on czekał na jego śmierć. Gdy się o tym dowiedział, zamiast płakać to on się uśmiechnął, ale go rozumiem. To nigdy nie był jego prawdziwy ojciec. Mieszkał u mnie przez jakieś dwa lata, a nie w swoim rodzinnym domu.

Przygryzłam wewnętrzną stronę policzka i spojrzałam prosto w niebieskie oczy James'a. Posłał mi lekki uśmiech, wyminął i ruszył schodami na górę, a ja tuż za nim.

— Zazwyczaj przesiaduje na poddaszu, jeśli tam go nie będzie. — westchnął cicho. — To będziemy musieli szukać go gdzie indziej.

Wraz z James'em przeszukaliśmy całe poddasze, ale nigdzie go nie było, a pomysłów dokąd mógł pójść również było brak.

Wyszliśmy z domu i poszliśmy od razu do samochodu, na dworze było coraz bardziej ciemno. Usiadłam na fotelu i oparłam głowę o zagłówek, przymknęłam na chwilę oczy mając nadzieję, że przyjdzie mi do głowy jakikolwiek pomysł, gdzie mógłby być David. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi i ciche westchnięcie James'a.

— Jakieś pomysły? — zapytał, otworzyłam oczy i spojrzałam w jego stronę kręcąc przecząco głową. — Zupełnie jak ja. — westchnął.

Otwierałam właśnie usta, aby coś powiedzieć, ale wtedy przypomniało mi się pewne miejsce, w którym mógł być.

Zapisani w Gwiazdach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz