Rozdział 9

26 2 3
                                    



Tej nocy nie mogłam zasnąć. Godzinami wpatrywałam się w sufit, na którym tańczyły cieniste kształty. Za oknem szalał wiatr, a odbicia nagich gałęzi drzew złowieszczo poruszały się nad moją głową. Zaciskałam powieki, próbując liczyć skaczące owce, po czym otwierałam oczy i znów zaczynałam od nowa. Starałam się nie myśleć o świstach i pohukiwaniach, które dobiegały z zewnątrz.

Nie mogłam też pozbyć się z głowy Nivena. O czym myślał? Czy tak jak my, zastanawiał się nad kolejnym krokiem? Czy bał się, tak jak my? Czy teraz, tak jak ja, nie mógł spać, bo bał się potworów spod łóżka, które ukrywały się w ciemności?

Przekręciłam się na drugi bok i nakryłam się kołdrą. Twarz Nivena rozmyła się i po chwili przyjęła inne rysy. Chłopak o jasnych włosach i wgłębieniach w policzkach pojawił się w moich myślach tak szybko, że natychmiast usiadłam na łóżku. Pokręciłam głową, żeby wyrzucić go z mojej głowy. Jego głos ciągle szeptał mi do ucha, tak jak wczoraj szeptał do Wena, a ja nie mogłam go powstrzymać. Zacisnęłam dłonie na kołdrze.

Cienie zjawiły się i oplotły mnie, głodne walki. Posłałam je gwałtownie przed siebie, chcąc je rozpędzić, ale zamiast tego odrzuciłam kołdrę na drugi koniec komnaty. Mrok zniknął, ale cienie na suficie zostały, wciąż przerażające.

Wstałam, zabrałam kołdrę i owinęłam się nią, po czym poczłapałam w stronę sypialni Zarii. Zapukałam głośno. Jej głowa wysunęła się zza drzwi po kilku chwilach. Jej długie, jasne włosy były w nieładzie, a oczy zmrużone tak, że wątpiłam, by cokolwiek widziała.

– Li? – spytała, mrugając szybko i pocierając oczy.

– Mogę spać u ciebie?

Otworzyła drzwi szerzej i wpuściła mnie do środka.

Ukradłam jej jedną poduszkę i ułożyłam się po prawej stronie łóżka, przykrywając się szczelnie. Zaria odwróciła się do mnie i wymruczała:

– Co się stało?

To była kiedyś nasza tradycja. Pogaduchy w łóżku przed zaśnięciem, gdy bałam się spać sama. Miałam tylko dziewięć lat i strasznie lękałam się ciemności. Nagle trafiłam do obcego świata, w którym nikogo nie znałam. Nie wiedziałam, komu mogę zaufać. Bałam się, że w zakonie będą się ze mnie śmiać, ale Zaria nikomu nie powiedziała.

– To nie tak, że boję się ciemności – wyszeptałam. – Ale z jakiegoś powodu koszmary zawsze przychodzą nocą.

Zaria nie odpowiedziała. Przymknęła powieki i, kiedy myślałam, że zasnęła, odparła krótko:

– Rozumiem.

– O czym rozmawiałaś z Kainem, kiedy byliśmy w ogrodzie? Dlaczego tak nie lubią się z tym... z Roanem? – spytałam.

Zaria otworzyła oczy.

– Jak już wspomniałam, cesarz miał sporo dzieci, ale tylko jedno z prawego łoża. Mimo tego, każdemu dziecku zapisał jakieś dobra i ogólnie zapewnił godne życie. Roan jest jednym z nich. Evander ma z nim najlepsze relacje, choć dzieli ich spora różnica wieku. Kain kilka razy miał przyjemność go spotkać, gdy bywali z ojcem w Antarem. Wspomniał, że ich poglądy... dość mocno się różnią. Mówił, że wolał towarzystwo Nivena i to chyba wystarczy, żeby Kain trzymał go na dystans.

– Przecież to nie powód, żeby darzyć siebie taką niechęcią – zauważyłam.

– Myślę, że tam poszło o coś więcej. Powiedział tylko, że jest złośliwy i lubi robić mu na złość. Nie wiem, jak dla mnie to szczeniackie zachowanie, które nie przystoi dwóm dorosłym ludziom. Jesteśmy tutaj gośćmi i powinniśmy być chociaż odrobinę mili, koniec kropka – powiedziała i odwróciła się w drugą stronę. – Nie musisz się tym przejmować, Li. Jutro wreszcie cesarz podejmie decyzję i tylko to się liczy.

Cesarstwo BlaskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz