Rozdział 6

36 3 3
                                    


– Witamy w Antarem! – Obudził mnie krzyk obco brzmiącego, damskiego głosu. Przetarłam oczy dłonią i leniwie rozejrzałam się na boki, próbując zlokalizować tego, kto nas witał.

Wen wyskoczył z powozu, nie czekając na mnie. Promienie słoneczne przebijały się przez gęsto rosnące, ośnieżone drzewa, które jak parasole roztaczały swoje korony nad naszymi głowami. Przysłoniłam twarz dłonią, odpierając jasną poświatę. Kolorowe plamy przybrały ludzkie kształty i stały się moimi przyjaciółmi. Dopiero teraz zobaczyłam, że z kimś rozmawiają, a za nimi rozpościera się najpiękniejszy budynek, jaki widziałam.

Pałac z białego kamienia, z wijącymi się wysokimi wieżami, zdawał się rozciągać we wszystkie strony w nieskończoność. Stałam i próbowałam objąć wzrokiem cały budynek z jego licznymi balkonami, schodami, rzeźbami i dachami znikającymi w chmurach, czując się nagle strasznie mała w obliczu tego giganta. Pałac piął się do nieba i w nim znikał, takie miałam wrażenie, przyglądając się temu skąpanemu w słońcu i bieli miejscu.

– Kainie, przedstaw mnie swoim przyjaciołom – powtórzył głos i dopiero teraz połączyłam obco brzmiące brzmienie z postacią filigranowej jasnowłosej piękności w zielonej sukni i wełnianym płaszczu. Podeszłam bliżej, czując się zaproszona do dyskusji. Kobieta uśmiechnęła się łagodnie, prezentując delikatne zmarszczki wokół szarych oczu. Dygnęłam, zgadując, że musi być kimś ważnym.

– To jest Li, pomogła odkryć spisek mojego brata, księcia Nivena. Wen, przyjaciel, który również ocalił mi skórę. I moja siostra, Mirriana – przedstawił nas książę, wskazując każdego po kolei.

Kobieta spojrzała na niego zdziwiona.

– Mirriana?

– Jak już mówiłem, dużo się wydarzyło. Muszę koniecznie porozmawiać z Evanderem – powiedział stanowczo Kain.

Kobieta skinęła głową, po czym zwróciła się do nas:

– Bardzo miło mi powitać was w naszym domu. Mam na imię Cassandra. – Podała mi rękę i potrząsnęła lekko. – Zaledwie kilka godzin temu otrzymaliśmy list z pałacu w Ven Lar z ostrzeżeniem, że niebezpieczni uciekinierzy zmierzają w naszą stronę. List był od ciebie, książę.

– Od Nivena – sprostował Kain, spinając się momentalnie. – Teraz podaje się za mnie, by przejąć władzę w kraju. To wygodniejsze niż otwarty bunt przeciwko naszemu ojcu.

Geram kręcił się przy koniach, nie zwracając na nas zbytnio uwagi. Nie miałam jednak wątpliwości, że słucha, o czym rozmawiamy. Gdyby nie był godny zaufania, cesarzowa nie mówiłaby swobodnie w jego obecności. Musiałam jej zawierzyć, że wie, co robi.

– Poczekaj, jak to Niven podaje się za ciebie?

– Niven jest cieniotkaczem. Zamieniliśmy się miejscami i teraz udaje mnie, do tego prawdopodobnie wykorzystuje innego sha'ri, żeby udawać przed ojcem, że jest nim.

Kobieta otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Popatrzyła na mnie, jakby w wyrazie mojej twarzy szukała potwierdzenia słów Kaina.

– Nic z tego nie rozumiem, czy nikt nie wie, że Niven jest sha'ri? Twój ojciec wie?

– Zasadniczo wie moja rodzina i nasi doradcy. I prawdopodobnie mistrz Zakonu Cienia w Ven Lar, chociaż tego nie jesteśmy pewni. Mamy podejrzenia, że współpracował z Nivenem.

Szok na twarzy cesarzowej powoli ustępował konsternacji mieszającej się z niepokojem.

– Nigdy... Niven nigdy nie dał nam powodu, żebyśmy wątpili w jego lojalność wobec swojego kraju – powiedziała, tak jakby chciała usprawiedliwić siebie i cesarza, że nie podejrzewali spisku wcześniej. – Powiedz tylko, czy macie jakiś plan?

Cesarstwo BlaskuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz