Patrzyłam, jak Ruk zniknął za chmurami. Zastanawiałam się, jak szybko dostarczy mój list Amirowi. Czy zdąży, zanim dotrzemy do Zen?
Tego dnia niebo było soczyście błękitne, upszczone gęsto białymi kłębami. Wzmagał się wiatr. Cesarz podjął decyzję, że pojedziemy najnowszymi automobilami, ponieważ konie zwracały zbyt wiele uwagi. Evanderowi nie udało się znaleźć szpiega Nivena, podejrzewał, że ten człowiek wszedł i wyszedł jeszcze przed tym, jak dowiedzieliśmy się o zatrutym winie. Prawdopodobnie był sha'ri i pomimo tego, że w szeregach armii cesarza znajdowali się cieniotkacze, żaden z nich nie wykrył go wcześniej.
Musieliśmy uciekać, żeby nie narażać cesarza i jego dworu, już i tak wystarczająco nadużyliśmy jego gościnności. Teraz mieliśmy zamieszkać w domu Roana, który, choć wciąż niechętny do współpracy, po naszej wczorajszej rozmowie wydawał się bardziej zaangażowany. Nie warczał na wszystkich, a to już było warte docenienia.
Evander jeszcze wczoraj wysłał do Zen mały oddział, który miał nas ochraniać na wypadek, gdyby Niven znalazł nas i tam. Postanowiliśmy używać naszych mocy podczas drogi, by się ukryć. W ten sposób zużyjemy całą energię, ale wystarczyło, że wytrzymamy, aż do zapadnięcia zmroku, a plan się powiedzie.
Cesarz długo wahał się, czy wysłać z nami Cassandrę, ale ostatecznie postanowił zatrzymać ją przy sobie. Byliśmy przekonani, że Niven znajdzie sposób, by podążyć naszym śladem. Roan był zły na Evandera, bo w ten sposób kierował zagrożenie prosto do jego domu, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Nie mogliśmy przebywać w posiadłościach cesarza, a Zen było na tyle oddalone od stolicy, że atakowanie nas tam byłoby jedynie marnotrawstwem energii i amunicji. Otoczone górami miasto miało być fortecą nie do zdobycia. Ponadto wierzyliśmy, że Niven spełni swoją obietnicę i zaatakuje dopiero, gdy zdobędzie koronę.
Wróciłam do przyjaciół, którzy zebrali się wokół maszyn i cicho rozmawiali. Wen wyglądał znów prawie, jak Wen. Jedynie sińce na bladej twarzy przypominały, że coś mu dolegało. Na szczęście nie dosięgły go żadne skutki wypicia trucizny, poza ogólnym osłabieniem organizmu i utrzymującym się stanem podgorączkowym. Z tego powodu tylko ja i Zaria miałyśmy dbać o to, by cała nasza piątka była niewidzialna.
– Jak się czujesz? – spytałam Wena, gdy podeszłam bliżej.
Przyjaciel opierał się o ramię Zarii, która wpatrywała się w niego wyraźnie zmartwiona. Machnął ręką.
– Wystarczająco, żeby wytrzymać jazdę w tej puszce. – Wskazał głową na automobile, które rzeczywiście przypominały długie puszki z ogromnymi kołami i małymi oknami. Najnowszy model, który obecnie posiadali tylko najbogatsi, posiadał aż cztery miejsca, ale nawet to udogodnienie nie pozwalało nam jechać jednym wozem. Musieliśmy się rozdzielić.
Evander postanowił wysłać z nami także Gerama, który teraz siedział w jednym z aut i rozmawiał z Kainem.
Nawet nie przywitał się, gdy rano spotkaliśmy się wszyscy przy śniadaniu w jadalni.
Nie mogłam znieść tego milczenia między nami.
– Usiądę z Kainem – rzuciłam bez zastanowienia. Jeśli miałam z nim porozmawiać to właśnie teraz.
– W takim razie wcisnę ci Wena, a sama usiądę z Roanem – zdecydowała Zaria.
To oznaczało, że musiałam osłonić nas trzech przez kilkanaście godzin jazdy. Nie byłam pewna, czy to dobre rozwiązanie, biorąc pod uwagę, że wczoraj nie potrafiłam utrzymać mocy wokół samej siebie. Ale teraz musiałam wziąć się w garść.
CZYTASZ
Cesarstwo Blasku
FantasyKontynuacja Cesarstwa Cienia. (opis w budowie) Okładka by @idylliczna <3