Rozdział 2

403 40 7
                                    


Lily

Zmęczona rzuciłam walizki w kąt naszego nowego salonu, a Eliot stanął przy oknie z jedną walizeczką w ręku.

Pot spływał mi po twarzy i plecach, to chyba znak by zacząć ćwiczyć.

-Zawsze zastanawiałem się jak wyglądają kwatery nauczycieli. – Mruknął pod nosem.

Kwatery dla nauczycieli to była malutka kamienica z wydzielonymi mieszkaniami, bez kuchni. Każdy miał salon, łazienkę i sypialnie. Oczywiście wszystko było umeblowane, a dodatkowo mieliśmy mikrofalówkę i czajnik elektroniczny. Wypłata była dobra ze względu na to, że była to prywatna szkoła, ale jednak było to mniej niż praca w prywatnej szkole bez akademika. Za to mieliśmy zapewnione posiłki, zakwaterowania i pranie. Byłam zadowolona, że dostałam tu pracę.

-Jedna sypialnia. – Powiedział Eliot wychodząc z pokoju, nawet nie zauważyłam, kiedy tam wszedł. – Jakoś damy radę. Najwyżej będziesz spała na kanapie.

Aż się zapowietrzyłam.

-Może to ty śpij na kanapie?

Parsknął pod nosem.

-Mam lepszą posadę od ciebie, ja jestem profesorem a ty marną pielęgniarką z mniejszą wypłatą.

Miałam ochotę zacząć krzyczeć, ale wiedziałam, że nie mogę. Eliot, gdy był wściekły, ja się go wtedy bałam. Nigdy mnie nie uderzył, ale zawsze miałam wrażenie, że by mógł i to mnie przerażało. Niewiedza, kiedy może to się stać.

-I muszę płacić Mary za pilnowanie naszego domu... - Powiedziałam dość cicho, ale i tak usłyszał.

-Ponieważ jest to twoja przyjaciółka, a nie moja.

-Sam ją zaproponowałeś, a Mary by przychodziła za darmo...

-Masz coś jeszcze do powiedzenia? – Spytał ostro i spojrzał na mnie przymrużonym wzrokiem, wiedziałam, że już powoli skacze mu ciśnienie.

-N-Nie... - Powiedziałam zrezygnowanie.

-Świetnie. Jestem dobrym mężem i pozwolę ci spać w moim łóżku. – Podszedł do wielkiego lustra który stał w salonie i uśmiechnął się do swojego odbicia. – Rozpakuj nas, a ja przejdę się po szkole, póki nie ma uczniów. Jutro z samego rana będziemy mieli ręce pełne roboty. – Nie oglądając się za siebie wyszedł z naszych kwater.

Wkurzona kopnęłam walizkę, która stała najbliżej mnie.

Eliot był narcyzem i zauważyłam to za późno... Moje wcześniejsze życiowe wybory można zwalić na naiwność młodości i żałobę, którą właśnie przechodziłam, to chyba przyćmiło podejmowanie właściwych decyzji. Owszem byłam z Eliotem nim zmarli moi rodzice, ale mam wrażenie, że by mi pomogli podjąć właściwą decyzję i prawdopodobnie nie pozwoliliby mi go poślubić.

Mój mąż był przystojny, rodzynek wśród kujonów jak mawiał mój tata.

Idealnie ułożone włosy, gładka twarz, długie rzęsy, proste zęby. Oglądają się za nim kobiety i na początku byłam zazdrosna. Nie należę do wielkich piękności. Włosy zawsze mam zaplecione w warkocz, odcieniem przypominają zimny brąz lub szary brąz... Nigdy ich nie farbowałam. Na twarz nakładałam delikatny makijaż, a jeśli chodzi o ubrania, to preferuje styl boho. Uwielbiam kwieciste sukienki, naturalne i przewiewne materiały, luźne tuniki i frędzle. Eliot zawsze powtarza, że powinnam ubierać się bardziej kobieco, czyli obcisłe sukienki, wysokie szpilki... Nie chodzić po bazarach i szukać ubrań z drugiej ręki. Tylko co ja poradzę, że tam właśnie znajduję ubrania z naturalnych materiałów w korzystnej cenie?

Pierwsza miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz