Rozdział 12

269 34 1
                                    

GABRIEL

Miałem ochotę wyrzucić własny telefon. Nie dość, że co jakiś czas wydzwaniał do mnie jakiś nieznany numer, to dodatkowo nie mogłem skontaktować się z Lily. Ciekawe co teraz się stało...

I nie tylko z nim nie miałem kontaktu, Henry jakimś cudem także nie odbierał. Myślałem, że będzie w szpitalu, ale chyba ma teraz dyżury w szkole, ponieważ nigdzie go nie spotkałem. Cały dzień spędziłem w szpitalu, ponieważ wczoraj spadłem z konia i dokuczał mi ból małego palca u lewej dłoni, wziąłem wolne i w szpitalu okazało się, że palec był złamany, na całe szczęście wystarczy tylko szyna.

Później zrobiłem małe zakupy, kupiłem nawet kwiaty dla Lily, bukiet z astrami i margaretek, mam to gdzieś jak wyjaśni to mężowi.

Zerknąłem na godzinę, 10 minut temu zaczęła się wieczorna zmiana Lily.

Pewnym krokiem szedłem prosto do gabinetu lekarskiego.

-Dlaczego ignorujesz moje wiadomości?! – Spytałem już na wejściu.

-No tak... Rzeczywiście dzwoniłeś. – Stwierdził mężczyzna zerkając na swój telefon.

-Henry? – Byłem zdziwiony jego widokiem.

-Te kwiaty dla mnie? To miłe, ale mam chłopaka i nie mam zamiaru go zmieniać.

-Co ty tu robisz? Gdzie Lily?

-Ah, czyli kwiaty dla niej... Ma dwa dni wolnego.

-I nawet mi nie powiedziała... - Mruknąłem pod nosem. To było dziwne, coś było na rzeczy, ale nie wiedziałem co.

-Na jej miejscu raczej też bym nie chciał się z tobą kontaktować.

-Co masz na myśli?

-To nie wiesz? Myślałem, że te kwiaty są właśnie z tego powodu.

-Z jakiego powodu?! – O czym on do jasnej cholery mówił?!

-Lisa zaatakowała dzisiaj Lily z twojego powodu i rozcięła jej wargę.

-Rozcięła jej wargę?! – Byłem wściekły, ignorowałem Lisę, ponieważ nie czułem się zagrożony jej wymysłami, ale jeśli skrzywdziła moją Lily...

-Hmm... Ale już nie zaprzeczysz, że to z twojego powodu?

-Daj spokój, nie udawaj, że nie wiesz o naszym romansie. – Nie musiałem mu nic mówić, ponieważ ten facet i tak wszystko wiedział, miałem wrażenie, że ludzi czytał jak otwarte księgi, gdy on za to jest zamkniętą księgą na kłódkę.

-Racja... Nie da się zignorować czerwonej twarzy Lily za każdym razem jak wspomnę twoje imię. – Westchnął. – Twoja żona wpadła dzisiaj do szkoły i weszła do gabinetu, gdzie była Lisa z Lily. Lisa zaatakowała twoją żonę, a Lily próbowała je rozdzielić. Ta się wściekła i ją uderzyła.

-Moja żona...? – Czułem wręcz jak kolory odchodzą z mojej twarzy.

Zrobiło mi się strasznie słabo i aż musiałem przytrzymać się biurka.

-Och... Lily nie wiedziała o żonie. – Natychmiast to odgadł.

-Muszę do niej iść...

-Nie. – Chciałem już iść, ale zatrzymał mnie jego zimny ton głosu. – Nie pójdziesz do niej.

-Nie zatrzymasz mnie.

-I tu byś się zdziwił. – Nagle wstał z fotela i powoli do mnie podszedł. Musiałem przyznać, że swoją postawą potrafił sprawić, że człowiek czuł to niebezpieczeństwo bijące od niego. – Wasz układ jest popierdolony, ale w przeciwieństwie do niej, ty wiesz, że ona ma męża. A ona zapewne myślała, że powoli buduję z tobą coś więcej niż tylko przygodny seks, jestem pewny, że już myślała o tym by rozstać się z mężem... A teraz okazuje się, że kochanek ją oszukiwał i ukrywał żonę. Lily zapewne teraz nie wie na czym stoi. Nie wie, czy wrócisz do żony...

Pierwsza miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz