LILY
-Ładne szycie. – Stwierdził Henry oglądając moje dzieło. - Teraz wystarczy opatrzyć inne rany i będzie wszystko w porządku.
-Mogę to zrobić! – Zgłosiłam się, ponieważ nie chciałam z nim rozmawiać. Chyba wstydziłam się tego, że jestem bezdomna.
-Świetnie, że tu jesteś... - Powiedział uważnie mi się przyglądając. -Wolontariat? – Spytał, ale nie czekał na odpowiedź. – Mówiłaś Beth, że w schronisku mieszka pielęgniarka. Nie mogła ci pomóc? – Zwrócił się do kierowniczki, a ja unikałam jego wzroku opatrując ranną nieznajomą.
-To właśnie ona... - Wyznała Beth.
Odważyłam się spojrzeć mu w oczy i o dziwo nic z nich nie mogłam wyczytać. Nie było zdziwienia, szoku, obrzydzenia... Nic.
-Nie muszę dzisiaj już wracać do szpitala, może obejrzę mieszkańców? – Zwrócił się do Beth. - Przy okazji sprawdzę czy schronisko czegoś nie potrzebuje.
-No to chodźmy zobaczyć, czy ktoś potrzebuje twojej pomocy. – Beth wyprowadziła go z gabinetu, a ja mogłam skupić się na swoim zadaniu.
Świat naprawdę jest mały, jeśli spotkałam go w takim miejscu... Mam jakiegoś cholernego pecha...
Co on musi sobie teraz myśleć... Pewnie mną gardzi... Ale dlaczego by miał? Każdy w swoim życiu może tu trafić. Miejsce lepsze niż ulica.
Odpędziłam od siebie te czarne myśli i teraz naprawdę skupiłam się na opatrywaniu kobiety.
Gdy skończyłam, nieznajoma wyszła nie czekając na Beth.
Posprzątałam i usiadłam za biurkiem kierowniczki by przejrzeć gazetę, którą specjalnie dla mnie zostawiała. Sprawdzałam ogłoszenia o pracę, może jakimś cudem coś znajdę.
Nagle do biura wpadł Henry, gdy tylko na nago spojrzałam widziałam, że był na coś wściekły.
A to szybka zmiana nastroju...
-Tu jesteś! Idziemy! – Nakazał.
-Co?
Podszedł do mnie i chwycił za ramię by pociągnąć do wyjścia. Nie sprzeciwiałam się, miał zły humor i wolałam się nie odzywać...
Bez słowa zabrał mnie do kawiarni po sąsiedzku ze schroniskiem. Zamówił nam po herbacie, a kiedy gorący napój pojawił się przed nami, zaczął się we mnie wpatrywać.
-Co...? – Nie wytrzymałam tej intensywności i postanowiłam się odezwać.
-Mnie się pytasz?
-Mamy ładny dzisiaj dzień... – Już plotłam bzdury.
Nagle otwartą dłonią walnął o stół i aż podskoczyłam wystraszona.
-Nie udawaj głupiej! – Krzyknął zniecierpliwiony.
-Ja... Co chcesz bym ci powiedziała?
-Co robisz w takim miejscu?
Westchnęłam ciężko.
I co ja mam powiedzieć? „Hej, moje życie jest do bani"?
Napiłam się herbaty unikając jego wzroku.
-Tracę cierpliwość... - Powiedział takim tonem, że od razu mu uwierzyłam.
-Rzuciłam pracę, rozwiodłam się i straciłam wszystko co miałam. Tak w skrócie...
-Lepiej późno niż wcale? – Założył nogę na nogę i wyprostował się, miałam wrażenie, że nad czymś się zastanawiał. – I usunęłaś numer...? – Spojrzałam na niego pytająco. – Próbowałem do ciebie zadzwonić.
CZYTASZ
Pierwsza miłość
Storie d'amoreOna: Życie Lily nie wygląda tak jak to sobie wyobrażała. Brak dziecka spowodowało, że jej małżeństwo jest praktycznie skończone. Ma nadzieje, że coś się odmieni, gdy wraz z mężem zacznie pracę w renomowanej prywatnej szkole. Lecz serce ją zaskoczy...