Rozdział 17

276 35 4
                                    


LILY

Gabriel próbował się ze mną skontaktować, ale ostatecznie zablokowałam jego numer. Nie byłam gotowa by z nim porozmawiać, moje życie praktycznie runęło w gruzach.

Zanim podejmę jakąkolwiek decyzję w sprawie Gabriela, pierw muszę zając się Eliotem.

Zaparkowałam przed szkołą. Nadal miałam samochód Gabriela i niestety musiałam go mu oddać. Mam tylko nadzieje, że go tu teraz nie będzie, a ja podrzucę komuś kluczę.

Dodatkowo będę musiała się spakować. Podjęłam decyzję i odchodzę ze szkoły. Jak miałabym pracować z byłym mężem i kochankiem? Byłoby dziwnie...

Pewnym krokiem poszłam prosto do gabinetu dyrektora. Zapukałam i nie czekając na zaproszenie, weszłam do środka.

-Pani Simmons? – Staruszek zdziwił się na mój widok. – Jestem pewny, że ma pani wolne...

-Przyszłam złożyć wypowiedzenie. – Oznajmiłam.

-Słucham? – Był w szoku. – Dlaczego?!

-Biorę z mężem rozwód. – Wyjaśniłam. – Jak sam pan widzi, nie możemy razem pracować. Dziękuje za szansę, którą mi dano. Praca tutaj bardzo mi się podobała i żałuje, że muszę odejść.

-Ale pani Simmons...

-To ostateczna decyzja. Przepraszam, że tak nagle Pana z tym wszystkim zostawiam, ale tak będzie lepiej. – Na biurku położyłam wcześniej przygotowane wypowiedzenie i klucze od samochodu Gabriela. - Jeszcze raz przepraszam i mam prośbę. Proszę by oddał Pan te klucze profesorowi Hamiltonowi.

-Profesorowi Hamiltonowi? – Widziałam po jego wyrazie twarzy, że za bardzo nie rozumiał co tu się dzieje.

Nie miałam zamiaru mu tego tłumaczyć, więc uśmiechnęłam się i wyszłam z jego gabinetu.

Muszę się spakować i porozmawiać z Lisą, raczej nie będzie zadowolona, że zostanie tu sama.


Pakowałam się szybko, bałam się, że może tu dotrzeć Eliot, lub co gorsza Gabriel. Z pierwszym nie miałam ochoty rozmawiać, a u drugiego, cóż... Ciężko mi nawet o nim myśleć by się nie rozpłakać.

Z kartonem weszłam do gabinetu lekarskiego.

-Nie powinnaś mieć wolne? – Spytała Lisa na mój widok.

-Właśnie rzuciłam prace. – Zaczęłam zbierać swoje rzeczy.

-Słucham?! Mam tu zostać sama?!

-Dobrze ci to zrobi.

-Co?

-Gdy tu byłam to i tak mało pracowałaś. – Już się z nią nie patyczkowałam. - Teraz przynajmniej będziesz robiła coś za co i tak dostajesz wypłatę.

-No wiesz! Jak możesz się tak do mnie odzywać?!

-No widzisz... Niespodzianka. – Gdy już wszystko zabrałam, ruszyłam do wyjścia. - Nie wierzę, że się przyjaźniłyśmy... Masz okropny charakter. – Dodałam i wyszłam z gabinetu.

I tak już więcej jej nie zobaczę, więc mogłam powiedzieć co o niej myślę.


-Dziękuje, że po mnie przyjechałaś. – Powiedziałam do Alice, gdy pakowałyśmy moje rzeczy do bagażnika.

-Nie ma problemu. Fajnie choć na chwilę wrócić do starej szkoły. – Zamknęła bagażnik i wsiadła do samochodu. – To gdzie teraz? – Spytała, gdy usiadłam na fotelu pasażera.

Pierwsza miłośćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz