Rozdział 12

75 5 2
                                    

Pov. Simon

Czułem się jakbym wygrał los na loterii. Nie dość, że w tym roku mogę pisać ten dziwny projekt, przez co w następnym roku będę mieć go z głowy, to jeszcze piszę go z Bramem! Żyć nie umierać. To najszczęśliwszy dzień w moim życiu!

Odwróciłem się z zamiarem odejścia, lecz wpadłem na kogoś. W oczy rzuciły mi się różowe włosy.

- O hej Toni! I jak tam z twoim projektem? - Zapytałem z szerokim uśmiechem, który zaraz potem osłabł.- Co się stało?

Widziałem po dziewczynie, że nie jest w najlepszym nastroju. Wygląda na ciut przestraszoną, a jej wzrok jest rozbiegany. Czyżby Amanda znowu się jej doczepiła? Jak ja jej nienawidzę. Wiem doskonale przez co przechodziła przez nią Toni. Przyjaźnimy się, więc znam tę historię z Amandą. Ta blond pokraka powinna zniknąć z tej szkoły.

Z Toni znamy się praktycznie od dzieciństwa. Dzielimy w końcu podobne sekrety. Ona jest czarodziejką, a ja syreną. I tak, syreną, a nie trytonem. Urodziłem się inny. W postaci ludzkiej jestem chłopakiem, lecz w tej drugiej postaci jestem syreną. Nie pytajcie dlaczego tak. Nikt nie potrafił tego wyjaśnić. Jestem jakimś wybrykiem natury. Jedyny w swoim rodzaju. Moi rodzice nie byli tym faktem zadowoleni i w dalszym ciągu nie są.

- Mam projekt z Cheryl.- Odparła zrezygnowana.

- A więc chodzi o ten spór między czarodziejami a demonami? - Domyśliłem się.

Cheryl nie wyglądała na złą istotę. Chociaż zrobiła krzywdę Peyton. O tym też wiem. Każda z istot nadnaturalnych w tej szkole o tym wie. Tylko ludzie myślą, że był to zwykły wypadek. Dlatego też jesteśmy ostrożni przy rudowłosej. Na całe szczęście jeszcze nikogo z nas nie zabiła i miejmy nadzieję, że tak właśnie pozostanie. Szkoda, że nie jest taka, jak jej brat. On jakoś nie kwapi się do używania przemocy. Ale to nie znaczy, że nikt nie czuje przy nim respektu. Jego można by było się najbardziej obawiać niż jego siostry.

- Dokładnie.

- Boisz się, że Cię zabije?

- Nie, gadałam z nią, o ile można to nazwać rozmową. Nic mi nie zrobi, jeśli jej nie podpadnę.

Brzmiało to dość sensownie. Najważniejsze jest to, że Morningstar nie chciała jej zabić.

- A więc będzie dobrze.- Stwierdziłem, uśmiechając się do niej szczerze.

Różowowłosa odwzajemniła gest, co mnie niezmiernie ucieszyło. Nie lubiłem, gdy była smutna. Wolałem szczęśliwą Toni.

- O ile jej czymś nie podpadnę.- Westchnęła przeciągle.- Przynajmniej ty dobrze trafiłeś.

- Oj tak. Lepiej już się nie dało.- Odparłem ucieszony, uśmiechając się od ucha do ucha.

Podkochiwałem się w Bramie, odkąd zacząłem uczęszczać do tej szkoły. Sam nie wiem, dlaczego on. Po prostu zobaczyłem go, a moje serce mocniej zabiło. Byłem wręcz przeszczęśliwy, że dołączył do naszej paczki, a teraz mamy pisać wspólny projekt. To spełnienie moich marzeń.

- Nie wierzę, że się zakochałeś w krwiopijcy.- Dziewczyna przewróciła oczami, uśmiechając się lekko.

- W końcu serce nie sługa.- Wzruszyłem ramionami.

Zapomniałem wspomnieć, że Bram jest wampirem. Ale nie jest taki, jak pozostali. Chłopak ma ogromne serce i jest dla wszystkich miły. Zawsze pomoże, gdy ktoś będzie mieć jakiś problem. Nie nadużywa swojej siły. Jest po prostu ideałem. Nikt by nigdy nie pomyślał, że jest on wampirem. Nigdy w życiu nie zrobiłby nikomu krzywdy i za to go uwielbiam, jak i mocno szanuję.

My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz