Rozdział 24

41 9 2
                                    

Po skończonej lekcji nastał WF, na który nie miałem dziś szczególnej ochoty. Nie czułem się na tyle dobrze, aby ćwiczyć, lecz nie miałem wyboru. Trener nie toleruje leni i osób, które się wymigują. Jest na nie wtedy strasznie cięty.

- Dobrze, droga młodzieży. Jest dziś ładna pogoda, to sobie pobiegamy w pobliskim parku.- Zdecydował trener, z czym spotkał się z ogromnym zaniedowoleniem wśród uczniów.

Zawsze, ale to zawsze są jakieś zajęcia tego typu, że biegamy przez okrągłą godzinę lekcyjną po parku. Do tej pory udawało nam się z tego wymigać ze względu na paskudną pogodę, lecz dziś jak na złość musi być ciepło i świecić słońce. Jakby życie nie mogło nam jeszcze bardziej dokopać.

Po krótkiej rozgrzewce i rozciągnięciu, poszliśmy do parku, który znajdował się tuż za przejściem dla pieszych obok naszej szkoły. 

- Dobrze, że trener z nami nie biega. Przynajmniej możemy trochę pouszukiwać, kiedy nie patrzy.- Stwierdził Kevin, który zaraz znalazł się obok mnie.

- Bez przesady. To zwykła przebieżka. Nawet się tym nie da zmęczyć.- Odparł Will, dołączając do nas.

- Istoty nadnaturalne nie mają głosu. Dla was to wszystko jest proste.- Prychnął mój przyjaciel, na co szarowłosy parsknął śmiechem.

- A więc ty też nie jesteś człowiekiem?- Bardziej stwierdziłem niż zapytałem.

- A racja. Nie miałem okazji Ci powiedzieć. Jestem hybrydą. Półwampir i półczłowiek. - Odpowiedział uśmiechnięty.

- Czy serio tylko otaczają mnie istoty nadnaturalne? - Zadumałem się załamany.

- EJ, ja też jestem człowiekiem! - Powiedział szybko Kevin.

- Który jest obdarzony.- Wytknąłem mu.

- Ale w dalszym ciągu zaliczam się do ludzi.- Odparł z pewnością siebie przyjaciel, krzyżując ręce na piersi, czym wywołał u mnie krótki śmiech.

Po naszej drobnej wymianie zdań ruszyliśmy truchtem przed siebie. Trener na początek dał nam całe pięć kółek po parku, a to bardzo dużo, biorąc wielkość tego terenu. Oczywiście, gdy ktoś zniknie z pola widzenia naszego nauczyciela, to od razu przechodzi do chodu, rozmawiając z innymi i skracając ścieżkę. Tylko nieliczni trzymają się wytycznych trenera i biegną całą trasę. Nie należałem do tych wybrańców. Najchętniej poleżałbym gdzieś na ławce i odpoczął, zamiast bez sensu się pocić.

Kevin wraz z Willem zniknęli mi z pola widzenia. Założyli się o to, kto szybciej zrobi te pięć kółek. Przegrany miał postawić obiad zwycięscy. Chcieli nawet mię wciągnąć w tę rywalizację, ale za nic się nie zgodziłem. Szanujmy się. Nie zamierzam biegać przez ten cały czas.  Zresztą z nimi nie miałbym najmniejszych szans.

- Aż tak szybko wymiękasz? - Obok mnie usłyszałem głos Dylana, który sprowadził mnie na ziemię.

- Nie każdy jest urodzonym ideałem, który potrafi zrobić wszystko.- Mruknąłem rozżalony, w dalszym ciągu mając mu za złe za ignorowanie mnie.

- Jestem przeciwieństwem ideału.- Prychnął brunet, który zrównał ze mną kroku. Teraz oboje szliśmy przyśpieszonym chodem.- Powinieneś popracować nad kondycją. W tym tempie szybko zginiesz.

- Dzięki za troskę, ale jakoś sobie poradzę.- Odparłem, na co tamten jedynie prychnął.

- Prędzej zginiesz niż jakkolwiek zaszkodzisz swojemu przeciwnikowi.- Stwierdził, czym mnie tylko bardziej wyprowadził z równowagi.

- Od tego ma mnie. Ze mną uniknie problemów.- Po swojej drugiej stronie usłyszałem głos Lydii.

Dziewczyna podbiegła do nas, zrównując nam kroku. Po jej minie wiedziałem, że jest wrogo nastawiona w stosunku do Dylana.

- Och, a więc ochronisz go tak samo, jak wtedy na imprezie? Sorry, ale niezbyt Ci to wyszło. Nawet nie potrafiłaś wyczuć na czas tej istoty. Kompletnie schrzaniłaś sprawę jako ta cała ,,jasnowidzka". - Powiedział lekceważącym głosem brunet.

- Przypomnę Ci, że to tylko dzięki mnie udało nam się na czas uratować Thomasa. Może i dość późno go wyczułam, ale jako jedyna dałam radę dostrzec zagrożenie. Nie jestem taka ograniczona jak ty. Ja zauważam inne istoty.- Powiedziała z słyszalnym jadem w głosie.

Czułem duże napięcie pomiędzy tą dwójką. Atmosfera naprawdę zgęstniała i obawiałem się, czy zaraz nie będą próbować się pozabijać. Nie chciałem do tego dopuścić. W końcu otaczają nas inni uczniowie, którzy nas mijają. Lepiej, żeby nie wiedzieli kim naprawdę są Dylan i Lydia.

- Może skończmy ten temat? Bez waszej dwójki dawno byłbym martwy. Jestem wdzięczny za uratowanie mnie. Powinniśmy żyć w dobrych relacjach, aby razem działać i powstrzymywać złe istoty.- Odezwałem się, mówiąc szybko, nawet się nie zastanawiając nad sensem wypowiedzianych przeze mnie słów.

Oboje spojrzeli na mnie jak na idiotę, po chwili prychając i odwracając głowy w przeciwnym kierunku. Następnie ruszyli truchtem do przodu, ignorując siebie nawzajem, jak i mnie. Ja również przyspieszyłem kroku, ponieważ z tego miejsca mogłem być widoczny przez swojego trenera.

W głowie zachodziłem, jak pogodzić tę dwójkę albo przynajmniej sprawić, aby zaczęli się wzajemnie tolerować. Sądząc po ich szczeniackim zachowaniu, będzie to bardzo trudne.

Eh... podobno nie ma rzeczy niemożliwych...



To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: 5 days ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz