Rozdział 20

70 11 9
                                    

Czułem się skołowany i dodatkowo niezręcznie, gdy zostałem sam na sam z Dylanem w pokoju. Powoli zaczynałem sobie wszystko układać w głowie, lecz przychodziło mi to z dużym trudem. Ciężko jest z dnia na dzień zmienić swoje poglądy na temat istot nadnaturalnych. W końcu kto by pomyślał, że one naprawdę istnieją?

- A więc jesteś demonem.- Zagadnąłem bruneta, przerywając między nami ciszę.

Dylan opierał się o parapet, bacznym wzrokiem spoglądając na otoczenie znajdujące się za szybą. Na dźwięk mojego głosu, skupił swoje spojrzenie na mnie. Zrobił to pierwszy raz, odkąd jesteśmy tu sami. Wcześniej nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi.

- Powinieneś się przespać. Dobrze Ci to zrobi.- Stwierdził, w dalszym ciągu nie spuszczając ze mnie wzroku.

- No chyba żartujesz. Nie zasnę po tym, co się wydarzyło.- Oznajmiłem.

- Mam Ci pomóc zasnąć? Wystarczy, że Cię dotknę i po sprawie.- Odparł.

- Nie, dzięki. Nie chcę teraz zasypiać.- Powiedziałem szybko, zanim ten się ruszył z miejsca.- W ogóle demony potrafią robić takie rzeczy? Usypiać ludzi?

- Potrafimy o wiele więcej. Im wyższej klasy demon, tym więcej potrafi.  Zmuszenie kogoś do snu jest banalnie proste.

Trawiłem na spokojnie informacje, nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę. To się wydawało zbyt szalone. Ale wiedziałem, że mówi prawdę. Akurat Dylan by nie żartował w tej kwestii.

- Zgaduję, że to Ty jesteś tej wyższej klasy demonem?

- Oczywiście. Wraz z Cheryl jesteśmy czystej krwi.

- Rozumiem...

- Nie wyczuwam od Ciebie strachu. Nie boisz się mnie? - Spytał, minimalnie przechylając głowę na bok.

Dopiero teraz zorientowałem się, że brunet stoi daleko ode mnie. Nie zmienił swojego położenia podczas naszej rozmowy. W dalszym ciągu chłopak opierał się o parapet. Czyżby robił to specjalnie, aby mnie nie wystraszyć? Dlatego wcześniej ze mną nie rozmawiał?

- A powinienem się Ciebie bać? - Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.

- Nie. - Odparł twardo.- Nie stoję też daleko, abyś się mnie nie bał. To jedyne okno w tym pokoju. Muszę mieć oko, aby tamta istota znów się nie przypałętała.

To było logiczne wytłumaczenie na moje pytanie. Tylko chwila... Nie wypowiedziałem je na głos. Skąd on...?

- Moment... czy ty czytasz w myślach?- Zapytałem z szokiem.

W głowie przemknęło mi kilka naszych rozmów. Jakby na to nie patrzeć, to już wcześniej mi musiał czytać w myślach. Czyli... wiedział o wszystkim, co o nim myślę. Niedobrze.

- Tak. - Odparł jakby nigdy nic.- Nie obchodzi mnie to, co o mnie myślisz. Sam nie jestem święty.

- Czy możesz proszę nie czytać mi w myślach? Może dla Ciebie jest to normalne, ale dla mnie nie. Chcę, aby moje przemyślenia pozostawały tylko moje.- Oznajmiłem dosadnie.

- Przemyślę to.- Po tych słowach przeniósł swój wzrok na widok za oknem.- Toni skończyła zakładać bariery. Nic się już nie powinno stać.

- A więc w sumie nie muszę tu siedzieć. Pójdę na dół do przyjaciół.- Zdecydowałem.

Powoli podnosiłem się z łóżka, lecz dobiegł mnie głos Dylana.

- Rusz się, a zmuszę Cię do snu.- Ostrzegł, nawet nie patrząc na mnie. Z powrotem usiadłem na łóżku.

- Nie zrobisz tego.- Odparłem pewnie.

W końcu nie może od tak zmuszać ludzi do słuchania go, prawda?

- A chcesz się przekonać? - Spytał, rzucając mi pojedyncze spojrzenie.

- Przecież już nie ma tamtej istoty. Jesteśmy bezpieczni. Sam powiedziałeś, że Toni założyła bariery. Nie musimy tu więcej siedzieć. - Przypomniałem mu.

Mieliśmy na głowie ważniejsze rzeczy niż trzymanie mnie w tym pokoju. Trzeba coś zrobić ze śmiercią Jamesa. Przecież ludzie zauważą, że go nie ma. Dodatkowo chciałbym porozmawiać z przyjaciółmi o tym wszystkim, co się wydarzyło.

- Temat nie podlega dyskusji. Od Ciebie zależy, czy będziesz grzecznie tu siedział, czy jednak mam użyć siły i Cię obezwładnić.

Tym razem spojrzał mi prosto w oczy. Był poważny i nieustępliwy. Wątpię, że go przekonam.

- Dobra. Będę tu siedział. Zadowolony?

Chłopak na powrót skupił się na oknie, a ja położyłem się na łóżku, nie wiedząc, co począć. Stawałem się coraz bardziej zmęczony, ale nie chciałem iść teraz spać. Chyba się jednak bałem zasnąć. Sytuacji nie poprawiało to, że nagle zgasły światła w pokoju.

- Co się...? - Chciałem zapytać, lecz czyjaś dłoń na moich ustach skutecznie to utrudniała. Była to sprawka Dylana. 

- Leż spokojnie i się nie odzywaj. On tu jest. - Syknął brunet.

Czułem się, jakby ktoś zamroził moje ciało. Nie potrafiłem się poruszyć. Na tyle, ile mogłem, próbowałem się rozejrzeć po pomieszczeniu. Niestety mój wzrok jeszcze się nie przyzwyczaił do panującej ciemności w pokoju.

Wiedziałem dokładnie, kto tu może być. Biały królik powrócił.

My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz