Rozdział 10

88 6 3
                                    

Pov. Toni

Zdaje mi się, że los się ze mnie śmieje, rzucając mi kłody pod nogi. Staję od dobrych parę minut, wpatrując się w tablicę, na której jest wypisane moje imię i nazwisko, temat projektu i oczywiście moja partnerka, Cheryl Morningstar. W dodatku nasz temat projektu brzmi ,,Miłość jest silniejsza niż śmierć". Kto w ogóle wymyśla takie tematy?! To najgorszy temat na jaki mogłam trafić! I co najgorsze mam go opracawać wraz z Cheryl! Przecież ona prędzej czy później mnie zabije! A miałam jak najdalej trzymać się od tego przeklętego rodzeństwa!

Niestety opornie mi to idzie. W końcu często widuję się z Dylanem, ale on nie zwraca na mnie uwagi. Jestem dla niego obojętna, co mnie niezwykle cieszy. On jedynie skupia się na Thomasie. Czuję to. Jako czarodziejka mniej więcej potrafię to wyczuć, chociaż nie mam do tego talentu. Mnie tylko czasem zauważa, bądź słyszy samoistnie moje myśli. Nienawidzę tej cechy u demonów, że mogą bez problemu czytać w myślach. To okropne.

- Zależy dla kogo okropne.- Odparł dobrze znany mi głos, na co wyprostowałam się jak struna.

Z mocno bijącym sercem odwróciłam się do dziewczyny. Przed sobą zauważyłam rudowłosą, która opierała się plecami o ścianę. Patrzyła na mnie nieodgadnionym wzrokiem. Jak zawsze wyglądała idealnie. Żaden kosmyk jej włosów nie wychodził poza szereg. Jej ciuchy były dokładnie wygładzone, jakby znajdowały się chwilę po wyprasowaniu. Dodatkowo miała na sobie czerwoną koszulę, która pięknie opinała jej talię. Czerwień do niej po prostu pasowała jak ulał. Praktycznie zawsze miała coś czerwonego w swojej garderobie, nawet jeśli to były tylko kolczyki czy zwykła szminka do ust.

W tym momencie żałowałam, że w tej chwili trwają zajęcia, przez co na korytarzu znajdujemy się tylko my. To wręcz się prosi o kłopoty.

- Cheryl.- Powiedziałam cicho. Spuściłam wzrok, nie mogąc znieść jej nieprzeniknionego spojrzenia. Byłam ciekawa od jakiego czasu tutaj jest. Nie wyczułam jej obecności.

- Dopiero co przyszłam. Twoje myśli są strasznie głośne, a twój strach czuć na kilometr. Czego ty się tak boisz?- Zapytała, rzując swoją gumę.

Odważyłam się ponownie unieść wzrok na dziewczynę. Nie wygląda, jakby była do mnie wrogo nastawiona. Chociaż sama nie wiem, bo nadal nie mogę odgadnąć jej wyrazu twarzy. Pozostawał on obojętny, ale nie znudzony.

- Jesteś demonem, a ja czarodziejką.

- I co w związku z tym? - Spytała, lekko przekrzywiając głowę w bok. Teraz zauważyłam w jej oczach niewielkie zaciekawienie. Reszta jej ciała nie zdradzała nic.

- Za każdym razem, gdy demon spotykał się z czarodziejem, to dochodziło do walk, w których jedno z nich ginęło. Nasze gatunki się nie lubią. Zabijają się nawzajem. Nie jest to czysta nienawiść, ale no jednak któreś z nich kończy martwy.- Wyjaśniłam, choć przez ten cały czas plątał mi się język i ciężko było mi to wytłumaczyć.

- A więc myślisz, że Cię zabiję? - Zgadnęła dziewczyna, na co kiwnęłam głową. Cheryl parsknęła śmiechem, co mnie lekko zdekoncentrowało. - Nie miałam zamiaru tego robić. Nie podpadłaś mi na tyle, żebym musiała Cię zabić. Praktycznie Cię nie znam.

- Czyli mnie nie zabijesz? - Zapytałam, chcąc się upewnić.

Rudowłosa potwierdziła skinieniem głowy, uśmiechając się. Musiałam przyznać, że jej uśmiech był śliczny. Ten moment nie trwał długo, bo na powrót jej twarz stała się spokojna i nieodgadniona.

- Jeśli mi nie staniesz na drodze, to nic Ci nie zrobię.- Oznajmiła, wzruszając ramionami.

- A więc Peyton stanęła Ci wtedy na drodze? Dlatego złamałaś jej nogę? - Odważyłam się spytać.

Cheryl uśmiechnęła się, lecz ten uśmiech nie był radosny. Patrzyła na mnie z wyższością. Nie miałam pewności, czy ją nie wkurzyłam tym pytaniem.

Rudowłosa bez słowa wyrzuciła swoją gumę do kosza, a potem podeszła do mnie. Cofnęłam się szybko, trafiając na ścianę, która ucięła moją drogę ucieczki. Dziewczyna oparła swoje dłonie po obu stronach mojej głowy. Cheryl była znacznie wyższa ode mnie, przez co musiałam podnieść na nią wzrok.

- Kim dla Ciebie ona jest? - Zapytała, jakby nigdy nic. Nie musiałam jej nawet odpowiadać. Już znała odpowiedź na to pytanie.- Ach, no tak. Jest twoją ludzką kuzynką. W dodatku nie ma nawet pojęcia, kim jesteś naprawdę. Myślisz, żeby to zrozumiała?

- To nie ma znaczenia.

Ciężko było mi się skupić. Nie wiedziałam, o co jej chodzi.

- Czyżby? Jak tam uważasz. A wracając do twojego pytania... odpowiedź brzmi twierdząco. Nie lubię, kiedy ktoś stoi mi na drodze. Staję się wtedy niezbyt miła, ale potrafię oszczędzić czyjeś marne życie.

- Nie musiałaś się tak daleko posuwać.- Powiedziałam gniewnie.

Zdenerwowały mnie jej słowa. Peyton jest moją kuzynką i zależy mi na niej. Nie chcę, aby ktoś robił jej krzywdę. Nie zasłużyła sobie na to.

- Uwierz mi. Potraktowałam ją bardzo łagodnie. Nie chcesz wiedzieć, na co mnie stać.- Oznajmiła złowrogo, a moja mierna garstka odwagi rozwiała się. - Jeszcze się zdzwonimy w sprawie tego durnego projektu.

Po tych słowach odeszła ode mnie, jakby kompletnie nic się nie stało. Tymczasem ja ledwo co stałam na nogach. Nasze spotkanie było krótkie, ale wystarczająco przerażające.

Żałowałam, że jestem z nią w projekcie. Że to rodzeństwo tutaj jest. Że od teraz muszę jeszcze bardziej na siebie uważać. Że pomimo tego rudowłosa mi się podoba, a jednocześnie mnie przeraża. Sama nie wiem, co z tym począć. Moje życie jest pogmatwane.








My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz