Rozdział 1

142 10 4
                                    

Spojrzałem na swój notes. Praktycznie wszystko z listy zostało odhaczone. Mieliśmy wszystko, czego potrzebujemy.

- Thomas! - Krzyknął Simon, przez co skupiłem na nim swoją uwagę.- Czy ten napis wisi równo?

Chłopak stał na drabinie nad sceną, przytrzymując plakat z napisem: ,,Ale tu tęczowo!". Jego drabinę przytrzymywał Kevin, aby nie doszło do wypadku. Drugą stronę papieru podtrzymywał Blaine, którego asekurował Will. Wszyscy patrzyli na mnie wyczekująco.

- Tak! Jest idealnie! - Odkrzyknąłem z uśmiechem.

Minęły z trzy dni od rozpoczęcia początku roku szkolnego. Wraz z chętnymi osobami znajdowałem się w auli, szykując dekoracje na występ uczący o tolerancji i pokazujący, że w naszej szkole każdy może być sobą. Jest on organizowany co roku w pierwszy piątek. Nigdy nie jest on pomijany. Nasz dyrektor bardzo tego pilnuje, by to przedstawienie się odbyło. Naprawdę się cieszę, że mogę brać w tym udział. To już mój ostatni rok szkoły, więc chciałbym, aby był on udany od początku do samego końca.

Oczywiście nasza szkoła nie jest idealna pod względem tolerancji, ale nikt nie jest z tego powodu bardzo nękany. Rzecz jasna są chamskie odzywki i lekkie popychanie, lecz występują one znacznie rzadziej niż w innych szkołach.

- Potrzebujemy jeszcze czegoś? - Zagadnęła mnie Lydia, która stanęła obok mnie.

- Nie, już wszystko mamy na jutro.

I tak. Jutro jest nasze słynne przedstawienie. Każdy z aktorów jest przygotowany i chętny do zagrania. Zostali oni wybrani jeszcze w tamtym roku, aby przez wakacje mogli na spokojnie ogarnąć swoje rolę. Dzisiaj będzie przedostatnia próba. Jutro już ostatnia rano, a po południu gramy przed publicznością.

- To dobrze. Ogarniemy tylko ten syf i możemy zacząć próbę.- Odparła dziewczyna, na co przystanąłem.

Im wcześniej to zaczniemy, tym szybciej wrócimy do domu.

- Napiszę do reszty, że mogą powoli tu przychodzić.- Oznajmiłem, wyciągając telefon.

Zanim jednak zdążyłem go użyć, z głośników odezwał się głos naszego dyrektora. Wzdrygnąłem się lekko. Nigdy się nie przyzwyczaję do tych głośników. Nigdy nie wiadomo, kiedy je ktoś użyje.

- Zapraszam Thomasa Sangstera do mojego gabinetu. Proszę o jak najszybsze przybycie.

Zdziwiło mnie to mocno. Czego chciał ode mnie dyrektor? Nie zrobiłem niczego złego, a udało nam się też wszystko dokończyć w terminie. Byłem ciekaw. Może po prostu chciał wiedzieć, jak sobie radzimy z przedstawieniem? Zapewne o to chodziło.

- Ja ich tu zgarnę, a ty leć do dyrektora.- Odezwała się Lydia.

- Okej, dzięki.

Po tych słowach wręczyłem jej notes, w razie gdyby chciała coś sprawdzić. W końcu ona również była tutaj koordynatorką.

Skierowałem się w stronę wyjścia z auli. Za sobą usłyszałem chłopaków, którzy głośno się zastanawiali nad tym, co takiego mogłem odwalić, że muszę iść ,,na dywanik" dyrektora. Nie ma co, jak wiara moich przyciół we mnie. Idioci.

Chwilę mi zajęło, by dojść do gabinetu dyrektora, które znajdowało się po drugiej stronie szkoły. Wszedłem do środka sekretariatu, które było połączone z gabinetem. Nigdzie nie zauważyłem sekretarki, więc po prostu skierowałem się pod drzwi dyrektora, spoglądając kątem oka na plakietkę ,,Dyrektor Derek Hale".

Po chwili energicznie zapukałem w drzwi.

- Zapraszam.- Usłyszałem.

Bez ani grama zawahania, pociągnąłem za klamkę, wchodząc do pomieszczenia.

Oprócz dyrektora zauważyłem tam trzy całkiem obce mi osoby. Dobrze zbudowanego bruneta, rudowłosą dziewczynę i blond włosą kobietę. Ta ostatnia na mój widok uśmiechnęła się szeroko. Reszta spojrzała na mnie z nieskrywaną niechęcią, przez co przez chwilę straciłem pewność siebie i nie mogłem wydobyć z siebie choćby najmniejszego słowa.

- Thomas! Cieszę się, że udało Ci się tu tak szybko przyjść.- Pierwszy odezwał się dyrektor, przerywając ciszę.- Chciałbym Ci przedstawić nowych uczniów, którzy będą chodzić do twojej klasy, Cheryl i Dylan.

Dyrektor wskazał mi po kolei rudowłosą i bruneta. Uśmiechnąłem się lekko w ich kierunku, machając na przywitanie, lecz Ci mnie zbyli, powracając wzrokiem do dyrektora. Czułem się strasznie dziwnie w ich towarzystwie. Najchętniej bym stąd zniknął.

- Bardzo mi miło Cię poznać Thomasie.- Tym razem głos zabrała blondynka. - Nazywam się Charlie Morningstar. Mam nadzieję, że pomożesz moim dzieciom zaaklimatyzować się w tej szkole. Dziękuję również, że zgodziłeś się ich oprowadzić po szkole.

Przepraszam bardzo, ale na co się niby zgodziłem?! Kiedy to powiedziałem? Nikt mi nawet słowem nie wspomniał, że dołączą oni do mojej klasy! W ogóle nie wspomnieli mi, że przybędą nowi uczniowie!

Spojrzałem pytająco na swojego dyrektora.

- Thomas jest również przewodniczącym klasy, więc najlepiej wam pomoże w odnalezieniu się w tej szkole.- Wrócił się do pozostałej dwójki, która w dalszym ciągu milczała.- A teraz idźcie z Thomasem, to was odprowadzi, żebyście jutro już nie mieli kłopotu z odnalezieniem sali.

- Ale panie dyrektorze. Jestem aktualnie zajęty przygotowaniami do...- Próbowałem się jakoś wymigać od pozostawieniu z tą dwójką sam na sam, lecz dyrektor mi przerwał, niwecząc moje plany.

- Lydia i reszta poradzą sobie przez chwilę sami. Nie zajmie Ci długo oprawadzenie swoich nowych znajomych.

- Dobrze.

Kiwnąłem głową, zgadzając się. Nie było sensu wdawania się w żadną dyskusję. I tak bym ją przegrał.

- Dylan, Cheryl, idźcie z Thomasem. Ja  zajmę się papierami.- Odezwała się w ich kierunku pani Charlie, która jako jedyna z nich wydawała się sympatyczna.

Rodzeństwo z westchnieniem wstało ze swoich miejsc. Dopiero teraz zauważyłem, jacy są oni wysocy. Co prawda ja sam nie należałem do niskich osób, ale w porównaniu do nich byłem dość niski. Dodatkowo oboje wyglądali cudownie. Na ich skórze nie dało się zobaczyć choćby najmniejszych niedoskonałości. Ich ciuchy doskonale na nich leżały. Dylan poszedł w czerń, za to Cheryl w czerwień. Każdy element odzieży pasował do pozostałych, tworząc prawdziwe arcydzieło. Modelki i modele mogą im pozazdrościć. Byli po prostu idealni, tak samo jak ich matka. Cała trójka była przepiękna.

- W takim razie chodźmy. Chcę mieć to już z głowy.- Odezwał się Dylan, sprowadzając mnie do rzeczywistości. Cheryl ustała tuż przy swoim bracie.

Spojrzałem na nich oboje, a Ci przeszyli mnie lodowatym spojrzeniem, które wywołało u mnie ciarki. Przełknąłem ślinę, biorąc się w garść. Chociaż prawda była taka, że wolałbym wziąć nogi za pas i wrócić do auli. To było bardzo kuszące. Jednakże wiedziałem, że musiałem się wziąć w garść. W końcu będziemy chodzić do tej samej klasy i często się widywać.

- W takim razie zapraszam.- Oznajmiłem z niemrawym uśmiechem, kierując się w stronę wyjścia. Pozostała dwójka podążyła za mną.

Tylko spokojnie. To tylko kilka minut oprowadzania. Jakoś dam radę.

My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz