Rozdział 18

58 9 5
                                    

Pov. Simon

Impreza Halloweenowa była dla mnie ważna. Z dwóch powodów. Uwielbiałem się przebierać. Spotkam tam Brama i może coś między nami zaiskrzy. Bardzo bym tego chciał. Niestety nie spodziewałem się, że będziemy ochroniarzami innych!

Kevin po krótce opowiedział nam o wszystkim, co się wydarzyło. Strasznie zmartwiłem się o Thomasa, ale przyjaciel mnie uspokoił. Chłopak jest z Dylanem, a więc nic mu nie grozi. Po tym wszystkim będę musiał z nim porozmawiać i wyznać mu, kim jestem. Skoro i tak wie, kim są nasi przyjaciele, to o mnie też powinien się dowiedzieć. W końcu nie będę musiał tego ukrywać przed nim. Mam tylko nadzieję, że mnie zaakceptuje.

Szkoda było mi Jamesa. Znałem go. Był naprawdę niesamowity. Jako przewodniczący potrafił zdziałać naprawdę wiele. Przykro mi, że go z nami nie ma.

- No to się porobiło.- Zagadał do mnie Bram.

Od razu moje serce zabiło mocniej. Nie potrafiłem inaczej na niego reagować. To było silniejsze ode mnie. Dodatkowo oboje przebraliśmy się za wampiry, co w przypadku Brama jest zabawne, bo w końcu jest on prawdziwym wampirem z krwi i kości. Wyglądało to troszkę, jakbyśmy byli parą, która ubiera podobne do siebie stroje. Ile bym dał, żeby...

MOMENT! Nie mogę teraz o tym myśleć! Mojemu przyjacielowi w dalszym ciągu może grozić niebezpieczeństwo! I to nie tylko jemu. Ktoś może jeszcze zginąć. Muszę się skupić na ich ochronie! Później zajmę się moimi fantazjami!

- Oj tak. Oby nikomu się już nic nie stało.- Powiedziałem szczerze.

- Bez obaw. Damy radę. Reszta naszych przyjaciół też nam pomaga, więc nikt ani nic się tu nie przedostanie.

- Wierzę w to. - Posłałem chłopakowi mały uśmiech, który odwzajemnił swoim szerokim uśmiechem.- Myślisz, że to coś tu wróci?

Bram zastanowił się chwilę. Ja również to zrobiłem. Nigdy nie miałem styczności z takimi zjawami czy nie wiadomo z czym innym. Wiem też, że Halloween przyciąga do siebie osobliwe przypadki. Oby to była taka istota, która jedynie pojawia się w to święto. Mielibyśmy wtedy czas na zbadanie jej i być może pozbycie się jej na zawsze. Chociaż to marzenie ściętej głowy. Skoro tutaj gdzieś jest, to może wyrządzić duże szkody i zapewne znowu kogoś zabić.

- Miejmy nadzieję, że nie. Ale w razie czego to poradzimy sobie z tym czymś. Mamy przewagę liczebną, więc nie musimy się martwić, że nas pozabija.

- Też fakt. Myślałem, że lepiej spędzę ten wieczór, a tu takie coś...- Westchnąłem ciężko.

- Przynajmniej mieliśmy chwilę, aby się pobawić i wyluzować. Tańczenie z tobą sprawiło mi dużą przyjemność.- Powiedział szczerze.

Jestem pewien na sto procent, że spaliłem buraka. Zapewne, gdybym nie był teraz przy Bramie, to krzyczałbym z radości i pobiegł opowiedzieć o wszystkim Thomasowi. Nie spodziewałem się takiego wyznania ze strony chłopaka.

- Mi też się podobało i to bardzo.

Oboje zamilkliśmy. Nie była to niezręczna cisza. Można byłą ją nazwać dość przyjemną. Pomimo głośnej muzyki i tłumu roztańczonych nastolatków, wydawało mi się, jakbyśmy byli tu tylko my. Odpowiadało mi to.

- Coś jest na zewnątrz.- Oznajmił niespodziewanie Bram, przez co wróciłem na ziemię.

- Ten biały królik? - Zapytałem ze strachem, przyglądając się otoczeniu za oknem. Niestety nie miałem wampirzego wzroku. Widziałem jedynie ciemność.

- Nie mam pojęcia. Sprawdźmy to.

Nie lubiłem takich sytuacji. Dzieje się coś podejrzanego i zamiast uciekać, to idziemy to sprawdzić. W horrorach to nigdy nie jest dobry pomysł, a wręcz fatalny. Może i jesteśmy istotami nadnaturalnymi, ale to coś też nim jest! Mam prawo się bać!

Jednakże pomimo strachu, wyszedłem na zewnątrz za Bramem. Przecież nie pozwolę, aby sam szedł. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś mu się stało. Może i nie jestem realnym wsparciem, które kogokolwiek uratuje, ale jednak zawsze postaram się pomóc.

- Widzisz coś? - Szepnąłem.

- Nie. Nagle, jakby to coś zniknęło. Przez chwilę wydawało mi się, że serio tu kogoś widziałem.

- Może uciekło przed Tobą. W końcu jesteś wampirem. Pewnie dużo istot się was boi.

- Możliwe. No nic, niczego już nie widzę ani nie czuję, to możemy wracać do... UWAŻAJ!

W jednej chwili znalazłem się w innym miejscu. Byłem w objęciach Brama, który trzymał mnie mocno. Za sobą usłyszałem głośny huk. Odwróciłem szybko głowę w tamtym kierunku. W miejscu, w którym stałem, była stłuczona doniczka. Spojrzałem w górę, ale na balkonie nikogo nie było, a w pokoju panowała ciemność. Czyżby jakimś cudem sama spadła?

- Wszystko w porządku? - Zapytał zaniepokojony czarnowłosy. Chłopak patrzył na mnie w skupieniu, szukając jakichkolwiek odznak bólu z mojej strony.

- Em..., tak. Wszystko dobrze. Dziękuję. - Odsunęliśmy się od siebie. Bram całkowicie mnie puścił, chociaż wolałbym pozostać w jego ramionach już na zawsze. - Myślisz, że sama spadła?

- Nie. To nie było możliwe. Ktoś ją zepchnął. Jestem tego pewien.- Odparł z powagą w głosie.

- Czyli to był...?

- Tak. Musimy powiadomić resztę. Jeśli to coś potrafi wejść do domu, to mamy duży problem.

Bram złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę domu. Szliśmy szybko. Nie mieliśmy teraz czasu do stracenia. Jeśli naprawdę ten biały królik przedostanie się do budynku, to urządzi tam prawdziwą rzeź.

My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz