Rozdział 2

77 11 1
                                    

Przez cały czas oprowadzania dwójki nowych uczniów czułem niepewność. Rodzeństwo sprawiało wrażenie znudzonych i zirytowanych. Nie odzywali się wcale. Szli tylko za mną w milczeniu.

- A tutaj mamy salę gimnastyczną. Ta akurat nie jest duża. W budynku C mamy o wiele większą. Dodatkowo jest tam pływalnia i siłownia. - Mówiłem, starając się im przekazać jak najwięcej potrzebnych informacji.

- Jakie macie kółka sportowe? - Zapytała się mnie Cheryl.

Przez chwilę szedłem w milczeniu, dziwiąc się, że w ogóle któreś z nich się do mnie odezwało. Myślałem, że mnie nie słuchają, a tu taka niespodzianka.

- Na pewno mamy koło siatkówki, piłki nożnej i oczywiście koszykówki, która jest tutaj najpopularniejsza. Mamy również tenis...- Moją kontynuację wymieniania kółek sportowych przerwała rudowłosa.

- Kto jest kapitanem siatkówki?

- Z tego, co dobrze pamiętam, to Peyton Charles.

- A więc to z nią muszę sobie pogadać i wywalić ją ze swojego stanowiska.- Mruknęła dziewczyna.

Chwilę mi zajęło ogarnięcie tego, co powiedziała Cheryl. Zdziwiło mnie to. Nawet nie rozpoczęła jeszcze zajęć i jest tu nowa, a już planuje wejść na miejsce kapitana drużyny. Co prawda nie mam za dobrych kontaktów z Peyton, ale wiem, że na to z całą pewnością nie pozwoli.

- Nie radzę tego robić. Peyton jest najlepszą zawodniczką i kapitanką. Dzięki niej dziewczyny wygrywają wszystkie swoje mecze. Nie masz z nią szans.- Odparłem zgodnie z prawdą, spoglądając kątem oka na dziewczynę.

Gdyby wzrok mógłby zabijać, już dawno leżałbym tu martwy. Przeszły mnie ciarki. Twarz wkurzonej Cheryl wyglądała przerażająco i wręcz nieludzko.

- Radzę Ci dzieciaku uważać na swoje słowa.- Odparła z jadem rudowłosa.

- Uspokój się. Nie przejmuj się jego gadaniem. To zapewne marny kujonek i nic poza tym.- Po raz pierwszy odezwał się Dylan.

Jego twarz w dalszym ciągu pozostawała obojętna. Cheryl z kolei znacznie się uspokoiła. Mnie za to zabolały słowa bruneta. Nie zna mnie. Nie miał prawa mnie obrażać. Nie chciałem urazić Cheryl swoimi słowami. Nie taki był mój zamysł. Po prostu wiem, jak gra Peyton i jak bardzo jest szanowana. Konkurowanie z nią jest bezsensowne.

- Masz rację braciszku. Kontynujmy tę jakże cudowną wycieczkę.- Odparła rudowłosa i ruszyła przed siebie. Za nią podążył jej brat.

Ja również ruszyłem się z miejsca. Dokończyłem oprowadzanie nowych uczniów. Przez resztę drogi rodzeństwo nie odezwało się ani słowem, za co szczerze byłem wdzięczny. Jakoś nie chciałem wdawać się z nimi w jakiekolwiek dyskusje.

Po oprowadzeniu wróciłem na próbę, która się już rozpoczynała. Po przekroczeniu sali wzrok wszystki spoczął na mnie, co niezbyt mnie zdziwiło.

- Długo Ci coś zajęło.- Zagadnęła mnie Lydia. 

- Musiałem oprowadzić nowych uczniów, którzy będą chodzić z nami do klasy.

- Ooo, będziecie mieli nowych uczniów? Ale fajnie! - Ożywił się od razu Simon, który stał niedaleko.

Chłopak był rok młodszy od nas. Chodził dopiero do drugiej klasy, ale bardzo dobrze mi się z nim dogadywało. Jest jednym z moich najbliższych przyjaciół.

- No niezbyt. To rodzeństwo, które nie jest zbyt miłe.- Odparłem.

- E tam, może czuli się po prostu niepewnie. No wiecie, nowa szkoła, nowe otoczenie, itp.- Taa, na pewno tylko o to chodziło.- Jak się nazywają?

- Dylan i Cheryl Morningstar.

- Jak Lucyfer Morningstar.- Odezwał się za mną Kevin, który dołączył do nas wraz z Willem i Blaine'm. - Ty, a może to są jego dzieci?

Spojrzałem na niego z politowaniem. Sam już nie wiedziałem, czy żartuje, czy może jednak mówi poważnie. W końcu chłopak od lat interesował się istotami nadnaturalnymi i tego typu rzeczami.

- Demony nie istnieją.- Westchnęła Lydia.

- Nigdy nic nie wiadomo! - Uparł się chłopak.

- To, że moją na nazwisko Morningstar, to nie znaczy, że ich ojcem czy czymkolwiek innym jest Lucyfer. - Odparł znudzonym głosem Blaine. Kevin miał już coś odpowiedzieć, ale przerwałem tę bezsensowną dyskusję.

- Dobra ludzie, o tym później sobie pogadamy. Zaczynajmy w końcu próbę. - Oznajmiłem, dając jednocześnie wszystkim znać, że mają iść na swoje miejsca.

Wszyscy teraz skupiliśmy się na przedstawieniu. Nikt już się nie odezwał i to dobrze. Zapewne Kevin później znów będzie gadał bzdury o demonach. On po prostu uwielbia takie tematy. To przecież zwyczajne nazwisko. Nie oznacza od razu, że to przerażające rodzeństwo są demonami. Przecież to absurd.

Demony nie istnieją.

My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz