Rozdział 7

86 9 2
                                    

Nastał wtorek, a wraz z nim nowe nowiny. Nie było w tym nic dziwnego. Teraz wszystkie tematy opierały się wokół Dylana bądź Cheryl. Nie są tutaj nawet tydzień, a już stają się bardzo popularni. Dlatego właśnie nie zdziwił mnie widok zdyszanego Simona, który do mnie podbiegł, gdy tylko przekroczyłem próg szkoły.

- Nie uwierzysz, co się stało!

- Niech zgadnę. Znowu chodzi o Dylana? - Zapytałem, ruszając w stronę swojej klasy.

- Nie tym razem. Chodzi o Cheryl.- Powiedział, a mnie od razu to zaciekawiło. Jak dotąd słyszałem tylko o Dylanie i jego ,,niesamowitym" talencie do koszykówki.- Okazało się, że wczoraj też był trening damskiej drużyny siatkówki, gdy my poszliśmy oglądać chłopaków. Peyton, kapitan i kuzynka Toni, złamała sobie nogę tak niefortunnie, że nie będzie mogła grać przez bardzo długi czas.

- Współczuję. Ale co ma wspólnego z tym z Cheryl?

Wspólnie usiedliśmy pod ścianą pod moją klasą. Chłopak miał zajęcia naprzeciwko mnie, więc nie musiał się martwić, że może nie zdążyć na swoją lekcję. Mogliśmy więc rozmawiać na spokojnie, a w szczególności, gdy wokół nas znajdowało się mało osób.

- Została kapitanem.- Odpowiedział chłopak, a mnie zatkało.

- Ale jak to? Przecież teraz kapitanem powinna zostać Liv, jej zastępczyni. Trenerka nie mianowałaby nowej członkini. Nie ważne, jakby dobrze grała.

Nawet jeśli nie uprawiam sportu, to znam zasady tutejszych trenerów. Przyjaciele nie raz mi opowiadali, jak to wygląda. Gdy jeden zawodnik odpada, to wchodzi na jego miejsce ktoś doświadczony i dobrze obeznany z tutejszą grą. W przypadku zastąpienia kapitana, tylko i wyłącznie może go zastąpić jego zastępca. Tutaj nigdy nie było wyjątków.

- Mnie nie pytaj. To trenerka tak zdecydowała. Uznała, że Cheryl nadaje się najlepiej na kapitana ze wszystkich dziewczyn.

- Liv i Peyton muszą być wściekłe.- Stwierdziłem.

- O chłopie i to jak! Toni mówiła, że jeszcze nigdy nie widziała je takie wściekłe.

- Jakim cudem Peyton w ogóle złamała sobie nogę? - Zastanowiłem się nad tym.

Bardzo mało ją znałem. Z całej tej trójki dziewcząt znam tylko Toni, bo chodzi do tej samej klasy, co Simon i tyle. Ale bywałem czasem na meczach dziewczyn i widziałem, jak Peyton gra. Słyszałem też, że nigdy sobie niczego nie zrobiła. Ani razu nawet nie miała żadnego najmniejszego urazu, a teraz nagle ma złamaną nogę. To dość niespotykane u niej.

- Podobno jak ćwiczyły na zewnątrz, to piłka poleciała za daleko, więc Peyton za nią pobiegła, ale nie zauważyła jakiegoś dołka, który najprawdopodobniej wykopał pies. Wpadła w niego z impetem i nie mogła wychamować. Poleciała do przodu, a jej noga została w tym dole, więc doszło do złamania bodajże piszczela w dwóch miejscach.

- Ała.

Aż poczułem ten ból. Musiał być nieziemski. Bardzo współczułem dziewczynie.

- Aha, to był dla niej bardzo pechowy dzień, ale takie rzeczy się zdarzają. Nic na to nie poradzimy.- Wzruszył ramionami chłopak.

Usłyszałem dzwonek, przez co się wzdrygnąłem. Nawet nie spostrzegłem, że już skończyła się przerwa. Wraz z przyjacielem wstaliśmy z miejsca i każde z nas poszło w swoją stronę.

Nauczyciel przyszedł dosyć szybko, przez co po chwili usiadłem w ławce obok Lydii. Wokół siebie słyszałem szepty. Zrozumiałem, że teraz każda osoba rozmawia o tym, co się stało wczoraj. Mówią zarówno o Dylanie, jak i Cheryl, których jeszcze nie było w sali.

- Głośno jest o nich, nieprawdaż?- Zagadnęła mnie blondynka.

- Są nowi i już osiągają niemożliwe rzeczy. Dziwnie jakby nikt o nich nie mówił. Są teraz tematem numer jeden. - Stwierdziłem.

- To fakt. Jestem ciekawa, co jeszcze zrobią. Kto wie, może i Dylan pozostanie kapitanem?

Spojrzałem na dziewczynę, która spoglądała na swoje zadbane paznokcie. Nauczyciel jeszcze nie rozpoczął lekcji, ponieważ zapomniał swojego dziennika, więc po niego poszedł, przez co pozostaliśmy sami. W klasie od razu zrobiło się głośniej.

- Wątpię, żeby Dick na to pozwolił.

- Chyba, że jemu też się coś stanie.

Tym razem swój wzrok skupiła na mnie. Była całkowicie spokojna, a jej spojrzenie pewne.

- Myślisz, że to z Peyton to nie był wypadek?- Spytałem, na co dziewczyna wzruszyła jedynie ramionami.

- Coś myślę, że lepiej jest nie wchodzić temu rodzeństwu w drogę. W innym wypadku może się komuś przydarzyć coś złego.

Zadziwiły mnie jej słowa. To były zwykłe spekulacje, ale Lydia nigdy dotąd się nie myliła z niczym. Czyżby wiedziała coś więcej niż ja? Peyton podobno wpadła do dziury. Wątpię, żeby Cheryl miała z tym cokolwiek wspólnego. Zresztą tam byli świadkowie. Dodatkowo Dylan dostał się do drużyny, a nikomu nic się nie stało. Może tym razem dziewczyna się po prostu myli? Nie powinienem był w ogóle sądzić, że coś może być nie tak z rodzeństwem. To w końcu zwykli ludzie, a nie potwory. Są nowi, a wypadki zawsze się zdarzają w sporcie. To nic nowego. To się ze sobą nie łączy.

Do sali wszedł Dylan wraz z Cheryl, przez co zapanowała grobowa cisza. Rodzeństwo nic sobie z tego nie robiło i poszło na koniec pomieszczenia, siadając w ostatniej ławce po środku. Zaraz po nich pojawił się nauczyciel, który rozpoczął zajęcia.

My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz