Rozdział 19

69 12 7
                                    

Pov. Toni

Byłam w trakcie kończenia zaklęcia ochronnego. Lydia mnie o to poprosiła. Dziewczyna ma nadzieje, że to pomoże. Ja również miałam taką nadzieję. Chociaż nie wiem, czy to podziała na taką zjawę. Nie jestem do końca pewna jej natury, czym dokładnie ona jest, przez co mam utrudnione zadanie. Na ten moment postaram się nałożyć wszystkie zaklęcia ochraniające na tę posiadłość.

- Jak Ci idzie? - Zapytała znienacka Cheryl, przez co się wzdrygnęłam.

- Niedługo skończę. Założyłam już większość zaklęć. Teoretycznie żadna obca istota nie powinna się tu pojawić.

Po moich słowach zapanowała cisza. Czułam się niezręcznie, bo Cheryl cały czas mnie obserwowała. To było dziwne uczucie.

Znajdowałyśmy się same w pokoju z dala od zwykłych śmiertelników. Jeszcze tego by brakowało, aby poznali prawdę o świecie. Wystarczy, że Thomas właśnie ją poznaje. Widać po nim było, że to dla niego jest za dużo, ale dzielnie to znosi. Przynajmniej nie zemdlał, a to już coś.

Wypowiadałam na głos zaklęcia, starając się wzmocnić te, które już zarzuciłam na tę posiadłość. Musiałam przyznać, że było to bardzo męczące, ale się nie poddawałam.

- Mamy problem.- Rzekła rudowłosa, na co skupiłam na niej uwagę.

Nie zdążyła powiedzieć niczego więcej, bo do pokoju weszli Bram I Simon.

- Ta zjawa próbuje się tu przedostać.- Powiedział szybko czarnowłosy.

- O mało mnie nie zabiła doniczką.- Dodał jego towarzysz.

- Nie wyczuwam jej w posiadłości. Nawet gdyby jakimś cudem się tu przedostała, to powinnam ją wyczuć.- Odrzekłam pewnie.

To nie są jedynie zaklęcia ochraniające. Dają one mi też informacje, gdyby coś lub ktoś je przekroczył. Tu akurat nie ma możliwości, aby dostała się w tej chwili niezauważona.

- Również jej nie czuję. Zapewne okrąża budynek, ale jeszcze do niego nie weszła.- Rzekła Cheryl.- Przyjrzę jej się. Idziecie ze mną. A ty dokończ te zaklęcia.

- Naprawdę musimy znowu tam iść? Tam jest teraz strasznie.- Zaczął lamentować Simon.

Na nic się jednak to zdało. Cheryl po swoich słowach praktycznie od razu wyszła, przez co oni również musieli iść. Takim o to sposobem zostałam sama. Wzięłam się więc już za swoje ostatnie zaklęcie. Po nim już nic się tu nie wślizgnie bez mojej wiedzy.

Jednakże miałam złe przeczucia. Sama nie wiedziałam dlaczego. Moja babcia ostrzegała mnie przed pewnymi istotami. Istoty te mogły być świadomie kierowane przez danych ludzi. Człowiek plus zjawa dawały bardzo złe i potężne połączenie. Dzięki takim ludziom, którzy są naczyniami, zjawy czy nawet coś o wiele gorszego może się przedostać nawet przez najlepsze bariery ochronne. Nie da się ich wtedy wyczuć lub jest to bardzo ciężkie. Można je zauważyć dopiero, gdy jest praktycznie za późno na jakąkolwiek obronę.

Istniała taka opcja, lecz była ona niezwykle rzadka. Czyżby na tej imprezie był człowiek, który potrafi kontrolować takie istoty? To praktycznie niemożliwe, lecz warto to mieć z tyłu głowy.

Skończyłam ostatnie zaklęcie. Usiadłam na podłodze, by odetchnąć. To naprawdę jest męczące, a w szczególności dla młodej czarodziejki. Przynajmniej na ten moment mam już to za sobą. Powinnam teraz wrócić do reszty i dopilnować, by nikt nie wychodził z posiadłości.

Z dość dużą niechęcią wstałam z podłogi. Przez chwilę pojawiły mi się mroczki przed oczami, lecz zaraz je przegoniłam. Wyszłam z pokoju. Muzyka na dole głośno grała, ale dało się usłyszeć szczęśliwych i pijanych nastolatków. Sama najchętniej bym teraz potańczyła, zamiast zajmować się jakimś morderczym białym królikiem.

Zeszłam na dół, szukając swoich przyjaciół. Jako pierwszych odnalazłam Kevina i Willa.

- Hejka, udało Ci się skończyć zaklęcia? - Pierwszy odezwał się Kevin.

- Hej, i tak. A jak tu u was? Wszystko w porządku?

- Tak, niczego podejrzanego nie widzieliśmy.- Odpowiedział mi Will.- Cheryl, Bram i Simon jeszcze raz sprawdzają tyły posiadłości, a Lydia gdzieś zniknęła. Zapewne znalazła sobie jakiś ustronny pokój i tam wszystko obserwuje.

Ucieszyła mnie ta wiadomość. Wszystko było w porządku. No tak mniej więcej. Jedna osoba już zginęła. Nie możemy pozwolić, aby ktoś więcej podzielił los Jamesa.

- Zaraz będzie północ. Może to coś w końcu zniknie.- Stwierdził Kevin.

- Myślisz, że to jakiś duch Halloween?- Spytałam.

Kevin miał bardzo dobrą intuicję. Dodatkowo widział więcej, a dokładnie to kim lub czym ktoś jest. Jest to bardzo przydatne.

- Nie jestem do końca pewien. Akurat tego czegoś nie mogę rozgryźć. Jest... inny. Eh..., to jest takie wkurzające!

- No już spokojnie. Będzie dobrze. Może rzeczywiście zniknie zaraz po północy.- Próbował go pocieszyć Will, pocierając lekko jego ramię.

Ta dwójka zawsze była ze sobą blisko, ale nie byłam pewna, kim dla siebie są. Najpierw myślałam, że są przyjaciółmi, a potem parą i na odwrót. Nie raz się z kimś umawiali, ale te związki trwały bardzo krótko. Żaden z nich nigdy nie przedstawił swojej drugiej połówki.

Zerknęłam na taras, przez który przeszła Cheryl wraz z Bramem i Simonem. Nie zajęło im długo dotarcie do nas.

- Niczego nie ma na zewnątrz. Ktoś rzeczywiście zepchnął tę doniczkę, ale oprócz tego nic podejrzanego się nie wydarzyło.- Stwierdziła rudowłosa, na co wszyscy odetchnęli z ulgą.

- A więc sobie odpuścił dalsze zabijane. Poczekamy do północy. Jeśli nic się nie zdaży w ciągu ostatnich dziesięciu minut, to możemy już sobie odpuścić patrolowanie.- Oznajmił Kevin.

Nagle straciłam czucie w nogach, przez co upadłam na kolana. Zaczęło mi mocno szumieć w głowie, przez co ledwo rejestrowałam głosy moich przyjaciół. Byłam o krok, aby zemdleć. Dodatkowo ten ból głowy nie chciał mi odpuścić. Czułam się masakrycznie.

- Toni, co się dzieje?- Przez moje myśli przedarł się głos Cheryl. Zapewne musiała użyć czaromowy, by coś ze mnie wyciągnąć.

- Coś się... przedarło przez... bariery.- Powiedziałam z dużym trudem. Mój głos w tej chwili wydawał się całkowicie obcy.

- Dostało się do środka.- Rzekł ze strachem Simon.

Usłyszałam przekleństwo z ust Kevina, jak i Cheryl. Przez mroczki przed oczami ledwo co widziałam, ale słuch mi pozostał nienaruszony.

- Wiesz, gdzie dokładnie przerwał barierę? - Zapytał ze spokojem Bram.

Musiałam się mocno skupić, co nie było łatwe. Przy takiej ilości zaklęć, które nałożyłam, teraz wszystkie informacje do mnie napływają. Jest to bardzo uciążliwe i ciężko mi znaleźć tę odpowiednie.

- Pokój na górze... trzecie drzwi... na lewo.

- Czy tam nie są przypadkiem...? - Zastanowił się Will.

- Dylan i Thomas.- Dopowiedział ze zgrozą Kevin.

Ten biały królik wrócił po Thomasa. Tego byłam pewna, ale nie tylko tego. Chłopak nie został oznaczony, a więc nie jest to żaden duch Halloween czy jakikolwiek inny. To istota sterowana przez człowieka. Przez naczynie. Ktoś kazał jej tu przyjść.

Mamy duże kłopoty.

My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz