Rozdział 17

69 10 9
                                    

Rusz się... rusz się...no rusz się!...rusz się...rusz się!...czemu się nie ruszasz?!...

Biały królik był coraz bliżej mnie. Nogi miałem jak z waty. Próbowałem się ruszyć, ale jakby jakaś niewidzialna siła trzymała mnie w miejscu. Gdzie się podziała cała moja adrenalina?! Dlaczego nie mogę się ruszyć?! Pomimo przerażenia adrenalina powinna zdziałać swoje, a więc dlaczego teraz ona nie działa? Co tu się dzieje? Dlaczego ten koleś przebrany za królika zabił Jamesa? Czy też mnie zabije? Co zrobić? Co powinienem zrobić?

Tajemnicza postać była już na wyciągnięcie ręki. Uniosła ona swój nóż w górę. Patrzyłem na to, nie mogąc się ruszyć. Łzy mimowolnie popłynęły mi po policzkach. Nie mogłem się ruszyć. Nie mogłem nawet wydać z siebie głosu. Kilka metrów za mną ludzie się bawią, a muzyka przechodzi przez grube ściany domu. Słyszę ją aż stąd. Jestem tak blisko innych, a zarazem tak daleko od nich. Zostałem tutaj sam z zabójcą. Czułem się taki samotny i bezradny. Czy naprawdę nie ma tutaj nikogo, kto mógłby mi pomóc? Dlaczego nie mogę się ruszyć?!

- PADNIJ! - Za sobą usłyszałem głośny krzyk.

Jak za dotknięciem magicznej różdżki, odzyskałem kontrolę nad swoim ciałem. Niemal natychmiast padłem na ziemię, a nad moją głową coś przeleciało. Nagle osoba przebrana za białego królika odleciała ode mnie na dość sporą odległość, upadając na ziemię i nie ruszając się.

Spojrzałem za siebie i zobaczyłem Dylana, a wraz z nim byli Cheryl, Toni i Kevin. Zrozumiałem, że to właśnie brunet do mnie krzyknął. Cała czwórka wyglądała poważnie.

Pierwsza podbiegła do mnie Toni, a zaraz potem dołączył do niej Kevin.

- Nic Ci nie jest? - Zapytała zmartwiona różowowłosa, oglądając mnie.

- Nie, ale James... on...- Próbowałem jakoś obrać to w słowa, lecz nie dałem rady.

- Porozmawiamy o tym później. Musimy wrócić do domu.- Rzekł Kevin.

- Podnosi się.- Stwierdziła Cheryl.

Obejrzałem się za siebie. Biały królik rzeczywiście zaczął się podnosić. Kostium na klatce piersiowej został całkowicie spalony. Wyglądał jeszcze bardziej przerażająco. Znów ciężko było mi się ruszyć. Z kolei tajemnicza postać stała już pewnie na nogach.

- Zabierzcie stąd Thomasa. My się nim zajmiemy.- Rozkazał Dylan.

Spojrzałem na niego, lecz ten wzrok miał utkwiony w tamtego królika. Z trwogą stwierdziłem, że na jego dłoni pojawiła się kula ognia, którą zaraz po chwili rzucił w tamtą postać. Czyżby wcześniej tamten oberwał tym samym?

- Wstań Tommy, musimy iść.- Powiedziała delikatnie Toni.

Dziewczyna wraz z Kevinem podnieśli mnie z ziemi i zaczęli ze mną maszerować w stronę wejścia do domu. Nogi mi się plątały, odmawiając mi posłuszeństwa. Dopiero mijając rodzeństwo, potrafiłem się ruszyć, a nie tylko wisieć na swoich przyjaciołach. Wcześniej wspomniana dwójka używała kul ognia, by powstrzymać białego królika. Nie mogłem wyjść z szoku. Przecież ludzie nie potrafią takich rzeczy! Może to jakaś sztuczka?! Nie. To mało możliwe. W takim razie, co to jest?

- Co się dzieje? - Zapytałem oszołomiony, gdy znaleźliśmy się tuż przy drzwiach.

- Zaraz Ci wszystko wyjaśnimy, ale najpierw musimy się dostać na górę do mojego pokoju.- Odpowiedział Kevin.

W jego głosie słyszałem powagę, jak i strach. Nie powinno mnie to dziwić. Sam się bałem i to mocno.

Dwójka przyjaciół jakoś zaciągnęła mnie na górę. Niektórzy oglądali się za nami, ale nie reagowali. Byli zbyt zajęci zabawą, by przejmować się takim widokiem. Pewnie pomyśleli, że jestem pijany, a Kevin i Toni, jako moi dobrzy przyjaciele, chcą mnie zanieść do łóżka.

My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz