Rozdział 21

72 14 10
                                    

Leżałem w łóżku, nie ruszając się nawet na milimetr. Z moich ust nie wydobył się żaden dźwięk. Nasłuchiwałem się, poszukując najmniejszego szmeru, lecz niczego podejrzanego nie wyłapałem.

Dylan w końcu zdjął swoją dłoń z moich ust. Stał wyprostowany, bacznie rozglądając się po pokoju. Mój wzrok zaczął się przyzwyczajać do panującej ciemności, przez co również zacząłem śledzić wzrokiem po pomieszczeniu.

Kątem oka zobaczyłem ruch w rogu pokoju. Była to zaledwie sekunda, gdy to coś się przemieściło. Zaraz potem usłyszałem huk i przekleństwo bruneta. Kolejną sekundę zajęło mi ogarnięcie, że Dylan nie stał już przy mnie. Siedział on na podłodze niedaleko okna, a nad nim widziałem wgniecenie w ścianie, jakby walnął w nią z niewyobrażalną siłą. Nie zajęło mi długo zorientowanie się, że to była sprawka Białego królika.

Spostrzegłem ruch po mojej drugiej stronie. Szybko skierowałem tam wzrok. Wtedy go dokładnie zauważyłem. Obok mnie stała postać w zakrwawionym kostiumie, trzymając w dłoni nóż, który skierowała w moją stronę. Nie potrafiłem zareagować, jakby coś specjalnie opóźniało czas mojej reakcji. Na całe szczęście reakcja Dylana pozostawała bez zmian.

Demon w ułamku sekundy pojawił się obok białego królika, uderzając go z pięści prosto w twarz. Uderzenie było na tyle silne, że istota ta poleciała do tyłu, wpadając w regał z książkami. Nie wyglądało na to, aby poczuła jakikolwiek ból, bowiem zaraz pojawiła się przed Dylanem, machając nożem. Brunet zręcznie omijał jej ataki i uderzał z całą swoją siłą, a przynajmniej tak sądziłem, że dawał z siebie wszystko. Oboje byli niebywale szybcy i zręczni. Momentami nie potrafiłem nadążyć za nimi wzrokiem. Nie miałem pojęcia, ile trwała ta walka. Żadne z nich nie ustępowało drugiemu.

Kolejny głośny huk nastąpił w momencie, gdy Dylan ponownie uderzył Białego królika, a ten wyleciał przez zamknięte okno, tłucząc doszczętnie szkło.

- Nie mamy za dużo czasu. Musimy znaleźć resztę. Idziemy. - Zdecydował Dylan, podchodząc do mnie.

Usiadłem szybko na łóżku, po czym wstałem z niego. Brunet złapał mnie za nadgarstek i skierował się w stronę drzwi, zmuszając mnie do pójścia za nim.

Zanim zdołaliśmy dotrzeć do drzwi, te otworzyły się, a przez nie do pokoju wpadli nasi przyjaciele.

- Gdzie on jest?! - Krzyknął Kevin, unosząc swoje pięści w górę, będąc gotowy na atak.

- Wyrzuciłem go przez okno.- Odparł jakby nigdy nic Dylan.

- Ktoś go tu przyzwał. Ma swojego pana. Zapewne jego właściciel gdzieś tu jest.- Powiedziała z powagą Cheryl. Za nią zauważyłem Simona i Brama.

- Musimy zabrać stąd Thomasa. On na pewno po niego wróci.- Stwierdził brunet.

- Nie wróci.- Za plecami moich przyjaciół pojawiła się Lydia, która przytrzymywała Toni, aby nie upadła.- Sprawdziłam dokładnie. Faktycznie to coś jest skierowane przez człowieka, lecz ten nie ma nad nim zupełnej kontroli. Wiecie co to znaczy?

- Że Biały królik faktycznie mógł się pojawić tylko w tę noc. Przynajmniej jak na razie, dopóki jego pan nie zrozumie, jak się nim posłużyć poza Halloween. - Odpowiedziała Toni, która z każdą chwilą wyglądała coraz lepiej i zyskała więcej kolorów na twarzy.

- Czyli mamy do czynienia z jakimś żółtodziobem, który fartem przywołał tę istotę? - Zadumał się Kevin.

- Bardzo możliwe. Próbowałam znaleźć tego człowieka, ale bez skutku. Musiał się zwinąć z tej imprezy, a wraz z nim ta istota. Jest już po północy. Ona na pewno nie wróci. Przynajmniej na ten moment, dopóki tamten nie ogarnie, jak ją przywołać na stałe.- Oznajmiła blondynka.

- A więc na ten moment to koniec.- Stwierdził brunet.

Zorientowałem się, że w dalszym ciągu Dylan trzymał mnie za nadgarstek i nie puścił mnie nawet na sekundę.

Po chwili zorientowałem się, że wszyscy mi się przyglądają z uwagą, co mnie nieco peszyło. Nie mogłem ich jednak o to winić. W końcu to tylko ja nie byłem wtajemniczony w ich świat.

- W takim razie może przemyślimy, jak złapać tego człowieka? Zabił Jamesa. Musimy coś z tym zrobić.- Odezwałem się, skupiając po kolei swój wzrok na każdym.

- Skupimy się na tym kiedy indziej. Teraz idziesz spać.- Zdecydował Dylan.

Chciałem się sprzeciwić, mówiąc, że na pewno teraz nie zasnę, ale brunet położył swoją dłoń na moim czole, przez co poczułem się niemiłosiernie senny. Próbowałem z tym walczyć, lecz nie miałem najmniejszych szans. Nie byłem w stanie niczego powiedzieć.

Nogi się pode mną ugięły i wylądowałem w czyiś ramionach. Dobrze wiedziałem w czyich. Byłem zły na Dylana, że mi to zrobił. Złość szybko jednak ustąpiła. Zapadła nieznośna cisza, a moje powieki całkowicie się zamknęły.

Zasnąłem.

My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz