Rozdział 15

79 8 2
                                    

Wszedłem do szkoły, przy okazji poprawiając swój strój. Dzisiaj w końcu było Halloween. Nie wierzę, że to tak szybko zleciało. Jednak w klasie maturalnej czas leci w ekspresowym tempie. W tym roku postanowiłem się przebrać za pirata. Muszę przyznać, że całkiem dobrze wyglądam w tym stroju.

- Cześć Thomas! - Przywitał się ze mną Simon.

- O hejka, świetny kostium!

Chłopak był ubrany za wampira. Wyglądał obłędnie, a zarazem słodko. Typowy Simon.

- Dzięki. Twój też niczego sobie.- Odparł z uśmiechem.

Twarz mojego przyjaciela promieniowała. Wątpię, żeby to nasze kostiumy miały z tym coś wspólnego. Chodziło o coś innego. Chyba nawet wiem co.

- Jak tam sprawy z Bramem?

- Bardzo dobrze! Już prawie skończyliśmy nasz projekt.- Odparł z uśmiechem.

- Myślisz, że coś z tego będzie? - Zapytałem zaciekawiony.

Simon momentalnie spochmurniał. Dało się łatwo wywnioskować, że jednak nic z tego nie będzie.

- Bram mnie traktuje jedynie jako przyjaciela i nic poza tym.

Na jego twarzy zauważyłem głęboki smutek. Nie lubiłem, gdy mój przyjaciel się smucił.

- Może na imprezie będzie fajnie? I coś się zadzieje? No wiesz, Halloween bywa nieprzewidywane.- Powiedziałem.

Zauważyłem u chłopaka lekki uśmiech, co mnie uszczęśliwiło. Wiem doskonale, że nie powinien mu dawać fałszywych nadziei, ale bardzo chciałbym, żeby Simon i Bram byli ze sobą. Pasują do siebie jak ulał.

Dzisiaj również jest impreza u Kevina. Jak co roku Keller organizuje imprezy Halloweenowe. Są one bardzo popularne i każdy chce się na nich znaleźć. Dla mnie są one magiczne. Sam nie wiem czemu. Czuję się na nich, jakbym był w innym świecie. 

- Może i tak. Zobaczymy.- Rzekł Simon.- Lecę na zajęcia. Widzimy się później!

- Jasne, pa!

Po pożegnaniu się z chłopakiem, skierowałem się w stronę swojej sali. Po drodze witałem się z innymi. Wszyscy mieli świetne kostiumy. Minąłem się również z Cheryl i Toni. Ostatnio dziewczyny dość często ze sobą rozmawiają. Pewnie chodzi o projekt. Ale co najdziwniejsze, to rudowłosa dołączyła do naszej paczki. To było coś nie codziennnego. W końcu nikt nie rezygnuje od taj sobie z siedzenia przy popularnym stoliku i zadawania się tylko z popularnymi osobami.

Zadzwonił dzwonek, więc wszyscy zaczęli wchodzić do swoich sal. Musiałem się przeciskać, by dostać się do właściwego pomieszczenia. Nie zajęło mi to długo. Zaraz potem zająłem miejsce obok Dylana. Mieliśmy teraz biologię.

- Jesteś Śmiercią? - Zapytałem, przyglądając się jego strojowi.

Był ubrany całkowicie na czarno w długą szatę, a obok siebie miał kosę. Strój był prosty, ale idealnie do niego pasował. W sumie mógłby nawet grać w jakimś filmie Śmierć. Nadawałby się idealnie.

- Dla Ciebie Pan Śmierć, Kapitanie.- Odparł, na co prychnąłem rozbawiony.

Udało nam się dokończyć nasz wspólny projekt. Pewnie nawet udałoby się go skończyć o wiele wcześniej, gdybym nie musiał z nim ćwiczyć samoobrony. Co jak co, ale brunet jest bardzo uparty. Dla niego najpierw był trening, a potem projekt.

Nasze stosunki stały się troszkę lepsze, choć nadal tratuje mnie z rezerwą. Powoli traciłem nadzieję, że kiedykolwiek się to zmieni. Przynajmniej już rozmawiamy normalnie.

- Przychodzisz na imprezę? - Zapytałem.

- Możliwe, że tak. Cheryl chce mnie na nią wyciągnąć, więc raczej nie będę mieć wyboru. - Westchnął męczeniczo, co mnie rozbawiło.

- Nie będzie aż tak źle. Imprezy Halloweenowe Kevina są legendarne. Nie pożałujesz tego.- Powiedziałem pewnie.

- A więc ty też zamierzasz tam wpaść? Myślałem, że nie gustujesz w takich imprezach. - Rzekł, spoglądając na mnie.

- Dla tych robię wyjątki.- Stwierdziłem.

- A więc mam kolejny powód, dla którego muszę tam być.- Mruknął cicho.

Chwilę mi zajęło zarejestrowanie jego słów. Chłopak serio chciał dla mnie pójść na tę imprezę? Dlaczego?

- Czyżbyś jednak martwił się o mnie? - Zapytałem słodko, uśmiechając się do niego szeroko. Nie wiem czemu, ale lubiłem go irytować.

- Pomarz sobie dalej. - Prychnął, odwracając wzrok w stronę tablicy.

No tak, lekcja się zaczęła. Czasem zapominałem, że znajdowałem się w sali. Zbyt bardzo skupiam się na Dylanie. To jest mój problem.

Czas szybko leciał. Może to dlatego, że były też skrócone lekcje. Dla mnie tym lepiej. Przynajmniej mogę się przygotować lepiej na imprezmę. Chociaż i tak będę na niej wcześniej, by pomóc Kevinowi.

I takim o to sposobem nastał wieczór, a ja znajdowałem się w posiadłości Kellerów. Wsypywałem przeróżne cukierki do misek, które następnie brał Simon i zanosił je do salonu.

- Thomas! Możesz skoczyć po wódkę? Jest w szopie za domem. Weź od razu trzy butelki.- Odezwał się Kevin, stając w progu kuchni.

Chłopak przebrany był za różowego królika. Nie pytajcie dlaczego akurat wybrał ten strój. Po chłopaku można się spodziewać wszystkiego.

- Jasne.- Odparłem, wsypując ostatnie cukierki do miski.

Minąłem swoich przyjaciół, wychodząc z kuchni. Salon był już ładnie wystrojony. A w sumie powinienem powiedzieć
,,przerażająco wystrojony". Wszędzie były jakieś zjawy, pajęczyny, dynie, dym, kościotrupy i wiele innych. Efekt był powalający. Jak zawsze Kevin dał z siebie wszystko.

Rozsunąłem szklane drzwi i znalazłem się na zewnątrz. Od razu uderzył we mnie zimny wiatr, przez co się mimowolnie zatrząsłem. Dodatkowo było już ciemno. Mimo to skierowałem się w stronę niedużej szopy na końcu dużego podwórza, które graniczyło z lasem. Oczywiście posesja była odgrodzona siatką, ale w dalszym ciągu trzeba było uważać na dzikie zwierzęta.

Otworzyłem drzwi szopy i wszedłem do środka. Zaświeciłem sobie latarką w telefonie i zacząłem szukać alkoholu. Chwilę mi to zajęło, bo w szopie było bardzo dużo rzeczy i nie chciałem niczego tutaj zniszczyć albo aby coś mnie zabiło. Po niecałej minucie zauważyłem pudło, a w nim znajdowały się trunki. Usatysfakcjonowany wziąłem z trzy butelki i ostrożnie wyszedłem na zewnątrz. Na razie powinny one starczyć. Mamy dużo alkoholu w domu, ale w razie czego ktoś jeszcze stąd doniesie.

Po wyłączeniu latarki, schowałem telefon do kieszeni. Zamierzałem wrócić do domu, lecz coś przykuło moją uwagę. Na skraju lasu zauważyłem postać. Nie potrafiłem go rozpoznać. Znajdował się znaczny kawałek ode mnie. Bardzo możliwe, że miał też na sobie kostium, bo wydawał się dość duży i wysoki. Chciałem do niego krzyknąć, lecz ktoś wcześniej przerwał ciszę.

- Thomas! Udało Ci się znaleźć tę wódkę? - Krzyknął Kevin.

Odwróciłem się w jego stronę. Chłopak opierał się o szklane drzwi i patrzył na mnie. Zanim mu odpowiedziałem, jeszcze raz zerknąłem w stronę lasu, lecz nikogo już tam nie było. Może mam jakieś omamy?

- Tak, mam ją! - Odkrzyknąłem, kierując się w stronę przyjaciela.

Chwilę potem znalazłem się w ciepłym pomieszczeniu, całkowicie zapominając o tajemniczej postaci.

My demon/DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz