R. XX. Jesteś Dla Mnie Jak Światło

380 15 1
                                    

Ostatecznie zezwoliłam na głupi pomysł Davida, czyli wrócenie samochodem, oczywiście pod warunkiem, że będzie jechać powoli i ostrożnie. Zgodziłam się na ten pomysł tylko dlatego, że chłopak był dość obolały i wiedziałam, że przebycie tyle kilometrów pieszo nie posłuży mu za dobrze.

Zaczynało już powoli się ściemniać, gdy wreszcie dotarliśmy do miasta. David zaproponował, abym pojechała z nim do jego mieszkania, a z racji tego, że wciąż byłam skłócona z moim rodzeństwem chętnie zgodziłam się na tą propozycję.

Kiedy już dotarliśmy do apartamentowce bruneta i wchodziliśmy do windy zauważyłam, że David lekko się zachwiał, po czym zaczął masować skronie. Zmarszczyłam brwi i położyłam nogę tak, aby drzwi się nie zamknęły.

— Wszystko okej? — zapytałam chwytając jego ramię. — David powiedz coś.

— Tak. — westchnął tak cicho, że musiałam się przysłuchać, aby cokolwiek usłyszeć. — Po prostu głowa mi pęka.

Zrobiłam krok do przodu, a po chwili drzwi windy się zamknęły. Chwyciłam lekko podbródek chłopaka i uniosłam jego głowę w górę. Przejechałam palcem po jego rozciętej brwi przez co David cicho syknął z bólu.

— Nie dziwię się. — powiedziałam, sprawdzając jak bardzo jest poturbowany.  — Nieźle oberwałeś. Ta dwójka oczywiście też. — dodałam szybko, gdy chłopak obdarował mnie groźnym spojrzeniem. — Może powinniśmy jechać z tym do szpitala?

— Nie. — warknął od razu stanowczo.

Zmarszczyłam brwi zdziwiona jego reakcją. Na mojej twarzy pojawił się złośliwy uśmieszek, teraz już tylko upewniłam się, że David boi się szpitali.

— Boisz się. — powiedziałam pewna swoich słów.

— Nie boję się. — mruknął spoglądając w moje oczy.

Odsunęłam się od niego, uniosłam jedną brew w górę i założyłam ręce na piersi.

— W takim razie dlaczego nigdy nie chcesz chodzić do szpitala, co?

— W porządku, powiem ci. Proszę bardzo. — rozłożył ręce i zrobił krok w moją stronę. — Kiedy Lily miała pięć lat wylądowała w szpitalu z zapaleniem płuc. Raz siedziałem z nią i z jakimś pielęgniarzem sam w sali, bez ojca. To była dla mnie okazja, żeby spróbować nas od niego uwolnić. — przerwał na chwilę i przełknął głośno ślinę. — Wiesz co zrobił ten pielęgniarz, kiedy powiedziałem mu co ojciec nam robi?

Wyraz mojej twarzy spokorniał, pokręciłam lekko głową bojąc się co zaraz usłyszę.

— Nic. — powiedział wyraźnie. — Nie zrobił zupełnie nic. Wiesz czemu? Bo się go bał. Bał się mojego ojca i to właśnie przez tego pielęgniarza Lily straciła życie. Gdyby zawiadomił policję, może wciąż by tu była. — zamilkł na chwilę, a ja rozchyliłam usta. — Więc odpowiadając na twoje pytanie, nie. Nie boję się ani lekarzy, ani szpitali tylko po prostu z całego serca ich nienawidzę, bo jeden z nich odebrał nam szanse na lepsze życie.

Powiedziawszy to po prostu wszedł do windy, a ja niepewnym korkiem weszłam za nim. Stałam naprzeciwko chłopaka ze spuszczonym w dół wzrokiem.

— Przepraszam. — wyszeptałam w końcu mając dość nieprzyjemnej ciszy. — Nie wiedziałam.

— Nie mogłaś wiedzieć.

Uniosłam wzrok i posłałam delikatny uśmiech Davidowi, który od razu odwzajemnił.

***

Gdy przekroczyliśmy próg jego mieszkania od razu udałam się po apteczkę, a Davida przekierowałam do jego sypialni. Zaczęłam grzebać w szafkach w celu znalezienia bandaży, przy okazji chciałam sprawdzić też czy nie ma nigdzie schowanego żadnego woreczka z białym proszkiem. Na szczęście nic nie znalazłam. Zabrałam apteczkę i poszłam do pokoju, gdzie czekał na mnie David. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak siedział pochylony na łóżku, a kiedy tylko mnie zobaczył podniósł się na równe nogi.

Zapisani w Gwiazdach Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz