Rozdział 7. Potrzebujemy przerwy.

2.2K 266 10
                                    

JORDAN

Chyba nie pragnę dziś niczego bardziej, niż tego, aby ten dzień się wreszcie skończył. Jednak wiem, że nie będzie mi to szybko dane, bo nadal nie przeprowadziłem z Cassie tej poważnej rozmowy, przez co cały dzień chodzę rozdrażniony, bo nie mam pojęcia, na co mam się przygotować. Sądziłem, że rano będzie już po wszystkim, jednak plany nie poszły po mojej myśli.

Noc spędzoną na kanapie w mieszkaniu Shane'a w większości przeznaczyłem na rozmyślania. Po telefonie od Cassie i tak nie mogłem zasnąć, więc zacząłem się zastawiam, co tak właściwie jej powiem. Wiem, że ona ma ten swój pokręcony sposób wywierania na mnie presji, przez co szybko mięknę. Ale nie mogę się tym razem dać jej zmanipulować.

Z samego rana wymknąłem się od przyjaciół i pojechałem do domu, chcąc mieć całą tę sprawę za sobą. Nie spodziewałem się jednak, że zastanę puste mieszkanie, a na komodzie będzie na mnie czekać karteczka „wrócę wieczorem, kocham, Cassie".

Nie wiem, w co ona sobie pogrywa. Najpierw oskarża mnie o zdradę, a później pisze, że mnie kocha? W dodatku mam wrażenie, jakby specjalnie wyszła z mieszkania tylko po to, aby ominąć naszą planowaną rozmowę. Przecież w nocy, kiedy do mnie zadzwoniła, powiedziałem jej, że pogadamy rano. Wystraszyła się tego?

Nie miałem zamiaru na nią czekać, więc ogarnąłem się i przebrałem, a później pojechałem do firmy. To tam tata przypomniał mi, że dziś jedziemy na mecz Mavensów. Nie powiem, trochę zepsuło mi to plany, ale stwierdziłem, że nie mogę przegapić takiej okazji, skoro mamy już kupione bilety.

Po prostu... oderwę się na chwilę od rzeczywistości i rozerwę się przed tym, co mnie czeka. A z Cassie pogadam wieczorem, jak wrócę. Wtedy już powinna być w domu.

Jakby tego wszystkiego mało, przed chwilą wpadłem na młodą Lowen i oblałem ją kawą. Nic z tego by się nie wydarzyło, gdyby nie mój klient, który pilnie musiał się ze mną skontaktować w sprawie jakiegoś błędu na stronie, którą programowałem. Podpowiedziałem mu, jak ma to naprawić, a strona hula teraz jak nowa.

Przeciskam się przez fanów, którzy narzekając coś na mnie pod nosem, aż dociera do swojego miejsca. Tata zerka na mnie przez ramię, pewnie chcąc upewnić się, czy udało mi się zażegnać kryzys. Macham na to dłonią, dając mu znać, że ze wszystkim sobie poradziłem.

– Gdzie cię wcięło, stary? – pyta Shane, kiedy opadam na krzesło obok niego. – Dawson strzelił teraz cudownego gola.

Kiwam głową, nic nie mówiąc. To spotkanie z Josie Lowen całkowicie wytrąciło mnie z równowagi.

Już podczas ostatniego meczu, kiedy grała przeciwko drużynie Cassie, nie potrafiłem spuścić z niej spojrzenia, a teraz miałem idealną okazję, aby przyjrzeć się jej uważniej. Jest inna niż reszta jej rodziny, ale ma w sobie ich urok. Długie, jasne włosy miała tym razem rozpuszczone, jednak były lekko pofalowane.

Ale to jej oczy najbardziej mnie urzekły. Miały kolor mlecznej czekolady.

Potrząsam głową, próbując wyrzucić sobie jej obraz z głowy. Ale jest to ciężkie, bo co chwila przypominam sobie o jej mokrej koszulce, która przylegała do jej ciała i...

– JJ, wszystko gra? – Shane szturcha mnie w ramię, a ja drgam gwałtownie. Spoglądam na niego i dostrzegam, że przyjaciel wpatruje się we mnie pytającym wzrokiem. – Gdzie odleciałeś?

Przełykam ciężko ślinę. Może i Shane'owi nie boję się powiedzieć, co przed chwilą się wydarzyło, jednak z Blaisem nie jestem do końca przekonany. Niedawno powiedział, że Josie też wpadła mu w oko, a nawet jako pierwszy wyszedł z loży i udał się na podryw.

CALL ME BACK | Hockey girls #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz