Rozdział 31. Wierni kibice.

2.4K 296 35
                                    

JORDAN

Josie przez ostatnie dni prawie nie opuszczała mojego mieszkania. Nie powiem, jestem więcej niż zadowolony, bo przez większość czasu miałem ją całą dla siebie. Mogłem przytulić się do jej ciała i wdychać ten cytrusowy zapach.

W dodatku zostawała na noc, a przez wyjazdowy mecz do Montrealu, pierwszy raz od ponad tygodnia spałem sam. Z racji tego, że mecz grają o trzeciej, bardziej opłacało im się pojechać tam już wczoraj wieczorem, bo dzięki temu rano mogli wyjść na szybki trening. W przeciwnym razie, musieliby wyjechać bardzo wcześnie, by móc odpocząć po podróży i w niczym się nie spieszyć.

Z racji tego, jestem, do cholery, niewyspany, bo pół nocy kręciłem się w łóżku. Żebra nadal mnie bolą, więc jak tylko położyłem się na boku, z jękiem wracałem na plecy.

Pijąc poranną kawę, wgapiam się w telefon i z nudów przeglądam Instagrama. Uśmiecham się pod nosem, kiedy natrafiam na zdjęcie dziewczyn na ich drużynowym profilu. Przeglądam także ich stories, a mój uśmiech powiększa się, kiedy widzę na jednej z relacji moją dziewczynę, siedzącą w szatni i zaplatającą warkocz. Musieli zrobić to przed treningiem.

Tak bardzo chciałbym być tam z nią, ale wiem, że mógłbym tylko wydłużyć czas swojej rekonwalescencji. Ponad pięciogodzinna podróż autem na pewno by mi zaszkodziła. Plus musiałbym jeszcze wrócić.

Spoglądam na zegar, który pokazuje za pięć dziesiątą. Ze względu na moją kontuzję, mam urlop w pracy, ale i tak zamierzam się tam dziś przejść i zobaczyć jak idą prace nad naszym dużym projektem. Jesteśmy już przy końcu, a ja zamiast nad nim czuwać, robię sobie wolne. Niejako tata mnie do tego zmusił, ale musiałem przyznać mu rację. Nie wysiedziałbym w fotelu tyle godzin.

Dopijam kawę, wstawiam kubek do zmywarki i idę do sypialni. Narzucam na siebie wygodny dres, w przedpokoju nakładam na głowę czapkę i zakładam buty i kurtkę. Na szczęście na zewnątrz nie pada śnieg, więc bez problemów mogę przejść się do firmy pieszo.

– Co ty tu robisz, Jordan? – pyta tata, jak tylko przekraczam próg budynku. Wzdycham, opuszczając ramiona. – Miałeś siedzieć w domu i odpoczywać.

– Nudzi mi się – bąkam. – Poza tym, za jakiś czas idę do Huntera oglądać mecz Josie. Nie zabawię tutaj zbyt długo.

Tata unosi brwi.

– Do Huntera? Jej brata? – Przytakuję gestem głowy. – Aleś się ustawił.

Przewracam oczami, ale opowiadam mu o tym, jak Josie niejako wrobiła mnie w to spotkanie. Mam nadzieję, że przebiegnie ono w miłej atmosferze, a Cody nie będzie sztyletował mnie spojrzeniem. Kiedy kończę, ojciec kiwa głową z uznaniem. Następne oboje idziemy do bufetu, po czym z dwoma kawami ruszamy do gabinetu.

– Pokaż ten brzuch – poleca, machając ręką, abym uniósł bluzę. Odkładam kubek na blat, ściągam kurtkę, którą odrzucam na kanapę i wykonuję jego prośbę. – Na szczęście się goi. Boli cię?

– Trochę – przyznaję. – Dlatego też nie pojechałem na mecz Josie. Nie wysiedziałbym tyle w aucie.

Powoli siadam na fotelu i opieram się, krzywiąc pod nosem. Sięgam po kawę i odpalam komputer, chcąc szybko przejrzeć maile. Kiedyś miałem manię pracować w domu po godzinach, a odkąd poznałem Josie, to się zmieniło. Na początku faktycznie pracowałem do późnej nocy, chcąc szybciej oddać projekt, a teraz, zwłaszcza że jesteśmy od jakiegoś czasu razem, wolę obejrzeć film czy po prostu z nią pogadać. Pracować będę w firmie.

– Jesteś zadowolony? – pytam, opijając łyk gorącego napoju. Tata zerka na mnie z pytającą miną. – No wiesz, do niedawna kończyłem projekt długo przed deadline'm, a teraz chyba będę się spóźniał z oddaniem go. Miałem nadzorować prace grupy, a ja...

CALL ME BACK | Hockey girls #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz