JORDAN
Drgam gwałtownie, kiedy drzwi do mojego samochodu nagle się otwierają, a na fotel pasażera opada zdyszana Josie. Zaciskam mocno zęby, z całych sił powstrzymując się przez zaciągnięciem się cytrusowym zapachem, który rozniósł się po moim aucie.
– Cześć – mówi, posyłając mi szeroki uśmiech.
– Cześć – odpowiadam, śmiejąc się pod nosem. Jest czymś dziwnie podekscytowana, a moja samolubna część zaczyna myśleć, że Josie tak się cieszy na spotkanie ze mną. Choć pewnie powodem jest udane spotkanie organizacyjne. – Gdzie twoja torba?
Dziewczyna macha dłonią.
– Mój brat ją weźmie – wyjaśnia, odrzucając kosmyk włosów, który wysunął się z jej warkocza, z twarzy.
Nie komentuję tego ani słowem, bo jestem zbyt zajęty śledzeniem jej ruchów. Josie wyciąga rękę i sięga po warkocz, którego przerzuca przez ramię, a później zsuwa z jego końcówki gumkę. Zaczyna rozplątywać włosy, a kiedy kończy, wsuwa palce w kosmyki przy skórze głowy i nimi potrząsa, dzięki czemu opadają jej kaskadą na plecy.
Wciągam gwałtownie powietrze i szybko odwracam wzrok. Nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje, skoro zachwyca mnie tak prosta czynność jak rozpuszczenie włosów.
– To gdzie jedziemy? – pyta.
– Na obiecaną herbatę – chrypię, odpalając przy tym samochód. – Znam fajną herbaciarnię niedaleko, a z niej mamy naprawdę blisko do parku.
Josie uśmiecha się i kiwa głową, co daje mi znak, że zgadza się na mój plan.
Tak jak powiedziałem, kilkanaście minut jesteśmy już pod herbaciarnią. Opłacam parking w parkometrze na trzy godziny, bo nie chce mi się teraz szukać darmowych miejsc, gdzie mógłbym zostawić auto.
Josie przygryza dolną wargę, kiedy podaję jej bilecik, na którym widnieje godzina dziewiąta wieczorem. Nie wiem, czy naprawdę będziemy się tyle szwendać po parku, ale wolę być przygotowanym na każdą ewentualność.
Wkładamy bilecik za przednią szybę, po czym wchodzimy do herbaciarni. Josie zbyt długo nie zastanawia się z wyborem smaku, bo od razu rzuca do ekspedientki:
– Poproszę dużą, czarną herbatę z plasterkiem cytryny.
Marszczę brwi.
– Jesteś pewna? Mają tu naprawdę duży wybór...
Josie potrząsa głową.
– Jak już pewnie zauważyłeś, mam drobną obsesję na punkcie cytryny – wyjaśnia, a jej policzki lekko się czerwienią.
Nie mogę powstrzymać się przed uśmiechem. Oczywiście, że już to zauważyłem. Nie dość, że uwielbia cytrusy, bo ciągle nimi pachnie, to dodatkowo kocha kolor żółty. Jak jej mały, uroczy samochód, który swoją drogą, bardzo do niej pasuje.
– Skoro uwielbia pani cytrynę, to polecam pani naszą nowość – odzywa się kobieta za ladą. Wraz z Josie spoglądamy na nią, po czym podążamy za jej dłonią, którą wskazuje na tablicę ze smakami herbat. – Herbata z suszonych liści trawy cytrynowej. Klienci oszaleli na jej punkcie.
Widzę, jak Josie roświetlają się oczy na słowa kobiety, więc od razu proszę o największy kubek, jaki mają. Sam zamawiam zwykłą czarną herbatę, bo niestety, jestem większym fanem kawy.
– Dorzuci pani mu plasterek cytryny do środka, dobrze? – Josie prosi ekspedientkę, na co ta chichocze pod nosem.
– Urocza z was para.
CZYTASZ
CALL ME BACK | Hockey girls #1
RomancePierwsza część trylogii „Hockey girls" „Josie, błagam cię, oddzwoń do mnie..." Jordan Jervey od dwóch lat jest w szczęśliwym związku, jednak ostatnio coś zaczyna się w nim psuć. Kiedy przychodzi na mecz swojej dziewczyny - Cassie, zamiast skupić się...