Rozdział 29. Leniwy dzień tylko we dwoje.

2.5K 295 30
                                    

Mam nadzieję, że podobał się ten mini maraton 🤭❤️
***
JORDAN

Poprawiam się niepewnie na łóżku i nie mogę powstrzymać grymasu i cichego jęku, który wyrywa się z mojego gardła. Cholernie mocno bolą mnie żebra i brzuch, przez co ledwo jestem w stanie podnieść się na poduszki.

Okropnie żałuję tego, że zdecydowałem wciąć udział w tej walce. Sądziłem, że uda mi się wyrzucić z siebie wszystkie złości, a tak naprawdę nie mogłem wyrzucić z głowy Josie. Nie widziałem się z nią od kilku dni i doprowadzało mnie to do szału. Zamiast uderzać, zawiesiłem się i pozwoliłem, aby mój przeciwnik mnie zlał. Trener szybko to ukrócił, przerywając walkę, a w szatni dostałem od niego ostrą zjebkę.

Myślałem, że jestem tylko mocno obity, ale kiedy chciałem wsiąść do samochodu Shane'a, miałem wrażenie, że ktoś wbijał mi kij w brzuch i żebra. Przyjaciel, zamiast zawieźć mnie do domu, pojechał ze mną do szpitala. Tam zrobili mi prześwietlenie, które wykazało mocno obite żebra. Zszyli mi także brew, bo rana mocno krwawiła i przepisali leki przeciwbólowe.

– Zostawię was samych – mówi Shane, uśmiechając się lekko do Josie. Podaje mi kompres i wychodzi, zamykając za sobą drzwi.

Krzywiąc się, przykładam lód do żeber, po czym unoszę spojrzenie na Josie. Stoi na środku mojej sypialni, wyłamując palce i pociągając smętnie nosem.

Nie spodziewałem się, że tu przyjdzie. Nie wiem, czy to Shane dał jej znać o moim stanie, czy sama się przemogła, ale czuję jakby kamień spadł mi z serca na jej widok. Cholernie za nią tęskniłem. Sądziłem, że po tej walce cała złość ze mnie wyparuje, a ja będę mógł pojechać do Josie i z nią pogadać, bez tego niepotrzebnego unoszenia się. Dobrze widziałem, jak mój wybuch w szatni ją przeraził.

– Ja... Pojechałam z Bezą do kliniki, bo zraniła się w łapkę i Daphne powiedziała mi, że Shane wziął sobie wolne, bo jego przyjaciel potrzebował pomocy. Próbowałam się do ciebie dodzwonić, ale nie odbierałeś, więc zadzwoniłam do Shane'a i on powiedział mi o tej walce i że zostałeś tak pobity i...

Kącik moich ust mimowolnie unosi się do góry. Josie to moja ulubiona gaduła.

– Ja cię tak bardzo przepraszam, Jordan – kończy, a z jej oczy zaczynają płynąć łzy.

Wyciągam w jej stronę rękę, zachęcając tym samym, aby usiadła obok mnie. Robi to niepewnie, a jej wzrok zawiesza się na gumce, zdobiącej mój nadgarstek.

– Ja też cię przepraszam – szepczę. – Nie miałem prawa się tak na ciebie unosić w tej szatni. Dodatkowo nie dałem ci dojść do słowa, a może gdyby nie to, wszystko byśmy wyjaśnili już tam.

– To zrozumiałe. Sama byłabym wściekła, gdyby mój chłopak zrobił mi coś takiego – mamrocze. Widzę, jak ciężka jest dla niej obecna sytuacja, więc aby choć trochę ją rozluźnić, wsuwam palce między jej i zaciskam je. Josie wydaje z siebie ciche tchnienie i wzmacnia uścisk. – Może zacznę od początku. Odkąd tylko dojrzałam na tyle, że chłopacy zaczęli mnie interesować, miałam z nimi problemy. Za każdym razem, kiedy ktoś mi się spodobał na tyle, abym zgodziła się z nim spotkać, kończyło się na „poznasz mnie ze swoim bratem?", „a może załatwisz mi autograf twojego ojca?".

Przechylam głowę w bok i cudem maskuję grymas.

– Ja po prostu... Nadal do mnie nie dociera, że pojawił się ktoś, kogo to nie obchodzi – duka. Serce mi się kraje, kiedy widzę kolejne łzy płynące po jej policzkach. – A cała ta sprawa z Cassie... – Bierze głęboki wdech. – Na samym początku naszej rozmowy byłam przekonana, że kłamie. Ale potem pokazała mi te wiadomości... Boże, jaka ja byłam głupia, że w to uwierzyłam. Kompletnie wypadło mi z głowy, że ona ci wtedy wysłała SMS-a.

CALL ME BACK | Hockey girls #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz