Rozdział 25. Całuśny prezent.

2.3K 275 19
                                    

JORDAN

– Nie tak! – woła mama, śmiejąc się głośno. – Nie widzisz jak robi to Aria?

Przenoszę spojrzenie na siostrę i przypatruję się jej uważnie. Krzywię się, kiedy widzę, że tylko ja nie mam pojęcia, co powinienem robić.

– To był głupi pomysł – burczę.

– To genialny pomysł! – stwierdza mama. – Josie będzie w siódmym niebie. Która kobieta nie kocha spersonalizowanych, ręcznie robionych prezentów?

Wzdycham ciężko i z grymasem spoglądam na karton pełen cytrynowych pomadek.

Kiedy Josie robiła nam wieczór spa, wpadłem na genialny pomysł. Tak jak zapowiedziałem, zamówiłem sto tych samych pomadek, których sprezentowała jej moja mama. Na początku chciałem je jej dać ot tak, ale później Aria wymyśliła, abym zrobił z nich bukiet i dał go Josie na święta. I właśnie dlatego dzisiejszego wieczoru, dwa dni przed Bożym Narodzeniem, siedzę z mamą i siostrą w kuchni i próbuję ten bukiet zrobić.

Jutro jesteśmy umówieni całą grupą na wyjście na obiecane burgery. Daisy stworzyła grupę i wreszcie udało nam się umówić na spotkanie. Będzie z nami Aria i Naddie, które przez ostatnie tygodnie bardzo się polubiły. Problemem okazał się fakt, że prawdopodobnie mają do nas dołączyć jej brat i kuzyn. Mam nadzieję, że wyjdę z niego żywym.

Po tym spotkaniu, zamierzam zabrać Josie do siebie i spędzić z nią cały wieczór, jak i noc. Na święta jadę do babci, która mieszka aż cztery godziny drogi stąd, a Josie spędza je w towarzystwie swojej ogromnej rodziny, więc nie będziemy mieli okazji spotkać się aż do dwudziestego siódmego grudnia. Ale jak wrócę do domu, nie oderwę się od niej aż do nowego roku.

Patrz i się ucz – miga do mnie Aria.

Opieram łokcie o blat i biorę do rąk potrzebne mi rzeczy, a później próbuję powtarzać ruchy siostry, aby owinąć drucik wokół pomadki. Jestem facetem i takie manualne rzeczy nie są dla mnie i choć bardzo się staram, nie wychodzi to tak ładnie, jak jej.

Po dwóch godzinach w końcu udaje nam się owinąć wszystkie pomadki drutem. Teraz mama zbiera je w bukiet, do którego dodaje kilka białych, sztucznych kwiatów, wszystko owija żółtą bibułą i związuje wstążką. Całość prezentuje się naprawdę dobrze i jestem pewny, że Josie się spodoba.

– Już skończyliście? – dziwi się tata, wchodząc do kuchni.

– A ty? – pyta z wyrzutem mama. – Za dwa dni święta, a ty nadal nie możesz skupić się na rodzinie, tylko ciągle zajmujesz się pracą.

Aria spogląda na mnie z zaciekawieniem, więc szybko wyjaśniam jej, dlaczego mama jest taka zła. Młoda kiwa głową i przenosi spojrzenie na ojca. Ten widzi smutek córki i wzdycha głośno, po czym całuje ją w czoło i to samo robi z żoną.

– Chciałem jeszcze dziś popracować, żeby móc zamknąć wszystkie projekty – wyjaśnia, jednocześnie migając. – Postanowiłem, że firma będzie zamknięta aż do nowego roku. Każdy sobie odpocznie i spędzi święta z rodziną.

Marszczę brwi, bo dopiero pierwszy raz o tym słyszę.

– A te zlecenie, nad którym pracuję z grupą?

– Wznowicie nad nim prace w styczniu – zwraca się do mnie.

Mama wydaje z siebie zadowolone tchnienie.

– Cudowne wieści, kochanie – świergota, stając na palcach, aby móc złożyć pocałunek na jego policzku. – Możesz mnie jutro zabrać na randkę. Aria idzie z Jordanem i jego przyjaciółmi na burgery.

CALL ME BACK | Hockey girls #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz