JOSIE
Minął kolejny tydzień, podczas którego prawie nie opuszczam mieszkania Jordana. Wychodzę tylko na zajęcia i treningi, a później od razu wracam do mojego chłopaka, aby się nim zaopiekować. Udaje twardego, ale widzę, że żebra nadal mocno go bolą. Krzywi się przy każdym ruchu, ale nie nie daje sobie powiedzieć, aby siedział przez jakiś czas na dupie.
Teraz nie jest inaczej. Kiedy staję na środku salonu, widzę jak pochyla się nad szufladą pod telewizorem i grzebie w niej, klnąc pod nosem.
– Jesteś gorszy niż dziecko – rzucam, oznajmiając swoją obecność. Chłopak szybko się prostuje, w wyniku czego na jego twarz wstępuje grymas. – Twoje ciało nigdy się w pełni nie zregeneruje, jeżeli nie będziesz odpoczywał i się nie przemęczał.
Jordan zaciska wargi.
– Chciałem pograć na konsoli, ale rozładowały mi się baterie w padzie – wyjaśnia.
Wzdycham cicho i podchodzę bliżej niego.
– Gdzie masz te baterie? – Chłopak instruuje mnie, gdzie powinny znajdować się wspomniane rzeczy. Schylam się i zaczynam grzebać w szufladzie. – Gdybyś nie miał tu takiego bałaganu, to byś szybko je znalazł.
– To szuflada na wszystko i nic – bąka. – Tu musi być nieporządek.
W końcu znajduję potrzebne mu baterie. Jordan ze świecącymi oczami i szerokim uśmiechem je ode mnie obiera i od razu rusza na kanapę. Nie czekając ani chwili, wkłada baterie do pada, po czym układa się wygodniej i włącza grę. Śmieję się pod nosem na ten widok. Wystarczą głupie baterie, aby cieszył się jak małe dziecko.
– Wiesz, Hunter i Cody często spotykają się wieczorami, aby pograć w NHL – mówię, opierając się dłońmi o oparcie kanapy. – Dziewczyny robią sobie w tym czasie babski wieczór. Może masz ochotę któregoś dnia się do nich wybrać?
Jordan wciąga gwałtownie powietrze i z całych sił próbuje ukryć grymas.
– Czy to nie za wcześnie? – bąka. – Mam na myśli... Okej, po tej akcji, jak przyszli do mnie pod salkę, wyjaśniłem niejako całą sprawę i wydawało się, jakby nie byli na mnie źli, ale...
– Nie są na ciebie źli – wtrącam. – Wyjaśniłam im wszystko tuż po tym, jak się pogodziliśmy.
– Och, to... To chyba dobrze.
Uśmiecham się pod nosem. Czy on naprawdę jest zestresowany na myśl, że miałby spędzić wieczór w towarzystwie mojego kuzyna?
– No weź... Będzie fajnie! Znajdziecie wspólny język – rzucam wesoło. – Poza tym w wakacje i tak spędzicie ze sobą całe dwa tygodnie. Wypadałoby do tego czasu się zakumplować.
Jordan przez chwilę nie odpowiada, a ja zaczynam zastawiać się, czy czasem nie palnęłam jakiejś głupoty. Jednak widzę powiększający się uśmiech na jego twarzy, a kiedy zatrzymuje grę i spogląda na mnie z dołu, wiem, że jest wręcz przeciwnie. Coś w mojej wypowiedzi bardzo mu się spodobało.
– Mówisz o... tym rodzinnym wyjeździe Do Europy, podczas którego Hunter i Cody chcą się oświadczyć swoim dziewczynom?
Marszczę brwi.
– No tak, już nie raz ci o tym opowiadałam. O co ci chodzi?
Jordan wzdycha cicho, nadal uśmiechając się pod nosem. Odkłada pada na stolik i stękając cicho, podnosi się z kanapy. Staje naprzeciwko mnie, ujmuje mój policzek w dłoń i delikatnie pociera go kciukiem.
– A o to, że jest to rodzinny wyjazd – mówi cicho. – A my jesteśmy parą dopiero chwilę. Ledwo wyszliśmy z tego bałaganu z Cassie, a ty...
– Jesteś dla mnie ważny – szepczę i zerkam na niego spod rzęs. – I chcę ci to udowodnić. Nie wyobrażam sobie tego wyjazdu bez ciebie. Teraz, po tym wszystkim, wiem, że to, co udało nam się zbudować jest silne i z każdym dniem będzie jeszcze bardziej. Przepraszam, że w ciebie zwątpiłam, ale ja naprawdę chcę...
CZYTASZ
CALL ME BACK | Hockey girls #1
RomancePierwsza część trylogii „Hockey girls" „Josie, błagam cię, oddzwoń do mnie..." Jordan Jervey od dwóch lat jest w szczęśliwym związku, jednak ostatnio coś zaczyna się w nim psuć. Kiedy przychodzi na mecz swojej dziewczyny - Cassie, zamiast skupić się...