Rozdział 21. Potrzebne wsparcie.

2.5K 273 18
                                    

JORDAN

To, co czuję do Josie nie można nazwać już zwykłym zauroczeniem. Ja zaczynam się z niej zakochiwać. Odkąd pierwszy raz ją pocałowałem, nie potrafię wytrzymać bez niej choćby jednego dnia. Mam wrażenie, że wtedy, kiedy oboje przyznaliśmy przed sobą, że nam na sobie zależy, cały świat stanął przed nami otworem.

Josie jest tysiąc razy lepsza od Cassie i będę sobie wdzięczny do końca życia, że skończyłem tamten toksyczny związek i otworzyłem się na nową relację. Wiem, że będzie zdrowa, i że zawsze będę mógł na Josie liczyć. A ona będzie mogla zawsze liczyć na mnie.

– Jordan, ja wiem, że zakochani ludzie często bujają w obłokach, ale proszę cię, skup się na pracy – burczy na mnie tata.

Odchylam się na krześle i spoglądam na niego ze zmarszczonymi brwiami.

– Przecież pracuję.

– Tak? – Unosi brew. – Bo od jakiś pięciu minut czekam, aż prześlesz mi ten plik, o którym przed chwilą rozmawialiśmy.

Oblizuję usta i przenoszę spojrzenie na ekran mojego komputera. Sięgam dłonią po myszkę, ale nie wykonuję żadnego ruchu. Kurwa, jaki plik miałem mu przesłać? W końcu przypominam sobie, o co chodziło ojcu, więc szybko wykonuję jego prośbę, a chwilę później słyszę, jak burczy pod nosem „no nareszcie".

– Dobrze to wygląda – komentuje. – Wiedziałem, że dasz sobie radę z tym zleceniem.

– To dopiero początek – bąkam. – Jeszcze dużo pracy przed nami.

– Tak, ale wstępny zarys prezentuje się naprawdę dobrze.

Mrużę powieki i przyglądam mu się uważnie. Wtedy też dociera do mnie, po co mu tak naprawdę był potrzebny ten plik. Sprawdza mnie.

– Poważnie? – burczę w jego stronę. – Serio sądzisz, że przez Josie nie skupiam się na robocie?

Tata śmieje się pod nosem.

– No wiesz... Bujasz w obłokach i...

– Nie bujam w obłokach – przerywam mu. – Po prostu...

Wzdycham, nie kończąc zdania. Co miałbym niby powiedzieć? „Po prostu Josie nie chce opuścić moich myśli, ale mimo to potrafię się skupić na pracy"? Dobre sobie, nikt mi w to nie uwierzy.

Tata unosi kącik ust i kręci głową.

– Skoro już mówimy o Josie, to muszę przyznać, że naprawdę fajna z niej dziewczyna – dodaje. Zerkam na niego, a mój wzrok mówi „ja dobrze o tym wiem".

Rodzice polubili Josie, z czego bardzo się cieszę. W sobotę przyszła do nas na kolację, na którą zaprosiła ją moja mama, a cały wieczór przebiegł w miłej atmosferze. Josie była lekko zestresowana, ale szybko to minęło. Zwłaszcza, kiedy weszliśmy na temat hokeja i zaczęła opowiadać moim rodzicom o drużynie ojca, jak i swojej. Mama rzucała mi znaczące spojrzenia, ale szybko wyjaśniłem, że Josie wie, że będzie grała przeciwko Cassie. A Aria wtedy stwierdziła, że Mavensi na pewno ich pokonają.

Przez całą kolację rodzice nie mogli wyjść z podziwu, że Josie tak płynnie migała do Arii. Po tym, jak odwiozłem Josie do domu, zadzwoniła do mnie mama i nawijała aż do północy o tym, że Josie to o wiele lepsza kandydatka na jej synową niż Cassie. I choć ją lubiła, to całkowicie zmieniła o niej zdanie, kiedy opowiedziałem im, co moja ex odwalała, kiedy byliśmy sami. Przy innych ludziach udawała aniołka, a w moim mieszkaniu pokazywała swoją prawdziwą twarz.

– No i ty wydajesz się pogodniejszy – kontynuuje. – Josie ma na ciebie naprawdę dobry wpływ.

Uśmiecham się. Jak to stwierdziła moja mama: Josie ma w sobie „to coś". A ja zgadzam się z tym w dwustu procentach.

CALL ME BACK | Hockey girls #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz