Rozdział 6

39 10 0
                                    

Szłam pustym korytarzem. Nie było nikogo, przynajmniej nikogo nie widziałam. Co było jedynym plusem sytuacji w jakiej się znalazłam. Było mi słabo. Ledwo co powłóczyłam nogami. Były momenty w moim życiu, że było ciężko, ale nigdy tak bardzo. Po stracie rodziców przez długi okres głodowałam. Byłam dzieckiem, które nie miało pieniędzy. Upolować też nic nie mogłam, za bardzo się bałam, że ktoś mnie by przyłapał. Zresztą po ich stracie nienawidziłam tej części mnie. Nadal jej nie cierpię. Gdybym była w stanie to bym się jej pozbyła. Byle tylko być normalna. 

Odsunęłam się na podłogę. Czułam, jak pomieszczenie wiruje. Musiałam zamknąć oczy, co jedynie pogorszyło sprawę. Jeszcze bardziej było mi nie dobrze. Musiałam natychmiast znaleźć się na zewnątrz. Próbowałam wstać, ale było to dla mnie za trudne. Zaczęłam się trząść. Dotknęła czoła i poczułam, że jestem rozpalona. Chociaż może mi się jedynie wydawało. Bardzo na  to liczyłam.

– Selina. 

Dlaczego akurat on. Za jakie przewinienia mnie to spotyka. Choć może to się nazywa karma? Strasznie nie smaczna.

Mężczyzna pomógł mi wstać. Spojrzałam na niego i ledwo byłam w stanie skupić się na jego twarzy. Rozmazywał mi się przed oczami. Docierał do mnie dźwięk jego głosu, ale nie słowa. Ten najwyraźniej to zauważył, bo wziął mnie w ramiona. Byłam tak blisko niego, że wyraźnie czułam jego zapach. Ten sam co kiedyś. To jedno nie uległo zmianie. 

– Nie. – powiedziałam, gdy się ode mnie odsuwał. Nie byłam w stanie się kontrolować i złapałam za jego ramię. Kolejny słów też nie planowałam. – Nie zostawiaj mnie.

– Muszę zabrać cię do szpitala.

– Nie chcę.

Zdziwiłam się, słysząc jego śmiech. Nie sądziłam, że jeden dźwięk może odtworzyć tyle wspomnień. A były to najlepsze chwile mojego życia. 

– Wciąż boisz się lekarzy? O Seli.

Puściłam go i spojrzałam w jego oczy. Poczułam się bezpiecznie. Choć nie powinnam. Nie był tą samą osobą co kiedyś. Mimo to momentalnie odleciałam.

– Selina! Nie zasypiaj! – miałam ogromną chęć przeprosić go za to, że bez słowa zniknęłam. Było to jednak niewykonalne. – Kurwa.

Nie mam pojęcia czego się spodziewałam, ale na pewno nie Carlosa, siedzącego na krześlę i patrzącego prosto na mnie. Pod naporem jego spojrzenia, czułam się malutka. Jakby rodzic przyłapał mnie na zrobieniu czegoś głupiego. 

– Przestań tak na mnie patrzeć.

– Czyli jak?

Próbowałam się podeprzeć rękoma, żeby usiąść. Poczułam ból w klatce piersiowej. Zacisnęłam usta, bo nie spodziewałam się, że ponownie to poczuje. Spojrzałam na kroplówkę, która była do połowy pusta. Gdyby nie Carlos, to pomyślałbym, że mam deja vu. Chociaż nie pamiętam, żeby za pierwszym razem tak mnie bolało. 

– Czemu mnie boli?

– Wdało ci się zakażenie. Powinnaś bardziej na siebie uważać. Zwłaszcza ze świeżą raną.

Przewróciłam oczami. Nie byłam w końcu dzieckiem. 

– Nie to miałam na myśli. Bardziej czemu…

Przerwałam w połowie zdania z prostej przyczyny. Ilość leków przeciwbólowych mierzy się zupełnie inaczej dla nieludzi. Tylko wcześniejsza pielęgniarka zrobiła to perfekcyjnie. Wiedziała też co Kaits robią podczas przesłuchania. Choć to drugie może nie mieć znaczenie, w połączeniu z pierwszą informacją. Cóż czy ona też nie była człowiekiem? Tylko skąd wiedziałaby, że ja również? Muszę stąd wyjść.

My "Happy" Ending (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz