Rozdział 11

38 10 0
                                    

Poczułam nagłe otrzeźwienie i dziwną pustkę, gry się odsunął. Jakby odbierano mi coś bardzo ważnego i miłego. Być może ulubioną przytulankę. Z tego wszystkiego zapomniałam, gdzie się znajdowaliśmy. Szkoła to nie najlepsze miejsce, na mój obecny wygląd. Choć osoba, która powinna mnie zabić, jeszcze chwilę temu mnie obejmowała. 

– Zostało kilka minut. Lepiej, żebyś się pośpieszyła. – przytaknęłam mu. – Potrzebujesz czegoś?

– Nożyczek.

Już po chwili miałam je w dłoni. Nasze palce miały ze sobą kontakt, przez krótką chwilę. Mimo to spowodowało to u mnie kolejną falę ciepła. Zignorowałam to i zabrałam się do pracy. Zmyłam farbę, następnie rozczesałam włosy, które przycięłam. Nie było to idealne cięcie, ale lata praktyki poskutkowały i nie wyglądały tragicznie. Sięgnęłam do kieszeni i wzięłam zapasową tabletkę. Skupiłam się, żeby mój wygląd wrócił do normy. Ostatecznie zostało mi tylko założenie szkieł kontaktowych. 

Wyszłam z pomieszczenia, które oddzielało mnie od Carlosa. Sięgnęłam po koszulkę i wyjęłam z szafki szkła kontaktowe. 

– Poczekaj.

– Na co?

Stanął przede mną. Nasze spojrzenie się skrzyżowało. Znowu poczułam drżenie. Na szczęście tym razem bez skutków w postaci zmiany wyglądu. Tabletka spełniła swoją funkcję. 

– Chciałem jeszcze chwilę popatrzeć w twoje oczy. 

– Nie ma w nich nic nadzwyczajnego. 

Ogarnął moje włosy na bok i z uśmiechem, które działo na mnie bardziej niż cokolwiek innego, szepnął.

– Wszystko w tobie jest nadzwyczajne. Mój mały lisku. 

– Nie jestem aż tak niska.

Zamiast odpowiedzieć, pochylił się i miał zamiar złączyć nasze usta. Być może chciałam tego bardziej niż on. Nawet przez myśl nie przeszło mi, żeby się wycofać. Wiedział i widział mój największy sekret. Zresztą czułam, jakby naprawdę wielki ciężar ze mnie spadł. Niestety coś, albo bardziej ktoś nam przerwał.

Selina Kalik proszona, jak najszybciej do gabinetu dyrektora.

 Komunikat sekretarki zepsuł tą niesamowitą chwilę. 

– Cóż najwyraźniej Raf dopiął swego. 

– Nie byłbym tego taki pewny. 

Zachowanie mężczyzny dawało prosty sygnał. Wiedział, co się świeci i najwyraźniej maczał w tym palce. Sęk w tym, że jego pewność była podejrzana, pod względem władzy jaką ma ojcec Litlita. Mógł być łowcą, ale oni też mają ograniczenia. 

– Idź już. Dokończymy to po twojej pracy. 

Miałam zamiar mu uświadomić, że pracuję również w laboratorium i kończę w środku nocy.  Ten mnie uprzedził.

– Masz czas do północy. Wtedy pojedziemy do mnie.

– W porządku. 

Byłam tak bardzo zafascynowana, tym co zamierza zrobić. W mojej głowie pojawiły się dziesiątki scenariuszy. Wszystkie te, które wcześniej nie mogłyby mieć miejsce. Obecnie uległo to zmianie. Mogłam sobie pozwolić na każdą fantazję, którą miałam z jego udziałem. Teraz jednak musiałam je odsunąć na bok. 

Opuściłam jego gabinet najszybciej, jak umiałam. Moja samokontrola przy nim przestawała istnieć. Na szczęście chociaż on trzeźwo myślał. Zatrzymałam się dopiero przed gabinetem Sasza. Z przerażeniem zorientowałam się, że nie miałam planu. Nawet małego zalążka. Kompletnie nic. A mogłam przecież zapytać Carlosa. Skoro miał pewność, co się wydarzy. 

My "Happy" Ending (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz