Rozdział 10

29 9 0
                                    

Po głowie chodziła mi jeszcze jedna myśl. Nie dawała mi spokoju. Rozumiem jej strach przed Rafem i w pewnym stopniu przed Carlosem, w końcu dla nie to jedynie łowca. Mimo wszystko nie mogłam pozbyć się przeczucia, że za jej zniknięciem z korytarza kryję się coś więcej. Być może się myliłam i nie ma innych powodów.

Dziewczyna uspokoiła się po kilku minutach i chociaż do końca przerwy zostało coraz mniej czasu, musiałam zapytać. Ta spojrzała na mnie zdziwiona.

– Pani o niczym nie wie? – patrzyła na mnie swoim wielkim niebieskimi oczami, które błyszczały się od łez. Zresztą te wyschły, zostawiając ślady na jej policzkach. – Odkrył, że pięć osób jest…

Głos się jej załamał i nie była w stanie więcej z siebie wydusić. Zresztą czy musiała. Czasem lepiej, żeby niektóre sprawy zostały niedopowiedziane. Ta była jedną z nich. Nie można zaklinać rzeczywistości, lecz wolę wierzyć, że to nie miało miejsce. Zagrożenie jeszcze nigdy wcześniej nie było dla mnie tak namacalne. A miałam trzy sytuację, w których było blisko. Z czego jedną, gdy miałam nóż na gardle. Dosłowny nóż.

– Lepiej idź do łazienki i postaraj się poprawić makijaż.

Mika wyglądała na rozczarowaną, ale odsunęła się i wyszła. Być może uznała mnie za oziębłą, ale to wszystko mnie przytłacza. Zresztą naprawdę nie lubię, gdy ktoś mnie dotyka. Musiałam ją pocieszyć. Byłam jedyną osobą, która mogła to zrobić. Mimo wszystko lepiej mi się myśli samej. Niestety nie miałam na to zbytnio czasu. Do sali weszło pięcioro uczniów. Patrząc na to, że klasa liczyła dwunastu, którzy zazwyczaj siadali po dwóch na każde stanowisko, to niewiele.

– Gdzie jest reszta?

Ci spojrzeli po sobie i uśmiechnęli się, niektórzy kpiąco. Co świadczyło o tym, że kolejne osoby zapisały się na szkolenia. Te odbywały się codziennie. Na tym etapie skupiały się na sprawności fizycznej. Chociaż ci, co już nie potrzebują takiej formy ćwiczeń, poznają różne techniki. Głównie jak zabić, a nie “obronić” się przed movu. Zaczęłam lekcje, która nie była na szczycie listy tego, co miałam ochotę zrobić lub o czym myśleć.

Po zaledwie kilku minutach lekcji usłyszałam za plecami szepty. Były one drażniące. Mimo to miałam zamiar je zignorować, nie chciało mi się wykłócać. Przynajmniej na tę chwilę. Jeśli te by zaczęły eskalować, to cóż już zupełnie inna sytuacja.

Pisak wydał nieprzyjemny odgłos na białej tablicy, gdy zrozumiałam, o czym dyskutowali. Ci najwyraźniej również, gdyż momentalnie wszyscy zamilkli. Nie spodziewałam się, że ktoś może z taką frywolnością obgadywać kogoś w jego towarzystwie. Tym bardziej nauczyciela.

– Zamiast dyskutować o czyimś życiu miłosnym, skupcie się na zadaniu.

Gdybym mogła zagrozić im pójście do dyrektora, to bym właśnie teraz to zrobiła. Niestety ten przywilej mi nie przysługiwał. Sasz na pewno by był na mnie zły i zarzucił nieradzenie sobie z uczniami. Następnie zapewne wspomniałby o wielu osobach na moje stanowisko.

Poszłam w stronę kantyny. Tylko dlatego, że jedzenie jest ważne do poprawnego funkcjonowania. Najchętniej zamieniłabym się w klasie i nikogo nie widziała. Ich spojrzenia wręcz wypalały we mnie dziurę. Mimo uniesionej głowy nie czułam się pewnie. Tak duży stopień zainteresowania był czymś dla mnie nowym. W ciągu kilku tygodni, była to już kolejna taka sytuacja.

Spięłam się widząc znajomą twarz osoby, która przesłuchiwała mnie w szpitalu. Nieobecność jego starszego towarzysza jedynie zwiększyła mój niepokój. Jego wzrok taksując mnie w połączeniu z kpiącym uśmiechem, zwiększał moją chęć do ucieczki. Jest tyle Kaits, a musieli wysłać akurat jego.

My "Happy" Ending (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz