Rozdział 22

30 9 0
                                    

Nigdy nie powinnam była mu zaufać. Zamiast tego, jak zawsze mogłam uciec. Omijać ludzi szerokim łukiem i zmieniać miejsce zamieszkania. Bo chociaż bycie przez niego złapanym, było tylko kwestią czasu. Tak odwlekanie tego, jak najdalej w czasie było dla mnie naprawdę zbawienne. Niestety nie można uciekać przez całe życie.

– Seli.

– Przestań.

Już zrozumiałam, dlaczego tak bardzo nienawidziłam, gdy mnie tak nazywał. Moje imię było skracane, jedynie przez najbliższą rodzinę. Dla reszty byłam Seliną. Nawet to potrafił zepsuć. Coś, co było aktem troski i prawdziwej miłości, zmienił w formę manipulacji. Omamiał mnie nawet, teraz gdy już nie miałam złudzeń. Czułam obrzydzenie, że kiedyś, chociaż przeszło mi przez myśl, żeby nazwać go dobrym.

– Rozbiorę cię i nałożę maść.

– Nie dotykaj mnie.

Sprzeciw nie miał znaczenia. W końcu nie miałam żadnych praw. Dlatego zacisnęłam zęby, gdy zaczął ściągać ubranie, które przez zaschniętą krew było przyklejone do skóry. Płakałam cicho, gdy ból był trudny do zniesienia. Nie pomagał fakt, że zapewne jeszcze nie raz się to powtórzy. Również to, że próbował mnie pocieszyć. Głaskał moje włosy. Bawił się uszami, które miałam oklapnięte i nie miałam zamiaru tego zmienić. Bałam się go.

– Spokojnie. Jutro poczujesz się lepiej.

Czułam jak nakłada na rany maść. Przynajmniej na te, które się nie otworzyły. Mokrym ręcznikiem starł krew, ale było mi strasznie zimno. Już wolałabym być cała we krwi. Zresztą wszystko mnie bolało, a zmiana pozycji to potęgowała. Chciałam, żeby dał mi spokój. Niestety nie miał takich zamiarów.

Kiedy skończył, przykrył mnie kocem i położył się za mną. Czułam jego oddech na karku. Gdybym mogła się odsunąć, zrobiłabym to, ale byłam już na krawędzi łóżka.

– Naprawdę nie chciałem cię zranić.

Chciałam, żeby zamilkł. Był cicho i daleko. Mimo zimna panującego na dole i paskudnego zapachu, tam przynajmniej miałam od niego spokój.

– Powiedz cokolwiek.

– Nienawidzę cię.

Miałam dosyć i nie obchodziły mnie żadne konsekwencje. Mógł mnie jeszcze bardziej ukarać. Byle po wszystkim dał mi spokój. Jakby nie patrzeć plusem było to, że nieświadomie przyspieszył mój koniec. Uwolni mnie. Nie ważne jak bardzo mu się to nie spodoba.

– Być może. – pocałował mnie w kark. Zakładałam, że w miejscu, gdzie wstrzyknął mi coś po czym mężczyzna, gdzie byli przetrzymywani zmienni, mnie rozpoznał. Nie sądziłam, że mogę być jeszcze bardziej spięta. On jednak potrafił jeszcze bardziej pogłębić mój niepokój. – Mimo to jesteś na mnie skazana. Należysz do mnie i to się nie zmieni.

Nawet nie wiedział, jak bardzo się mylił. Wtulił się we mnie. Czułam jedynie obrzydzenie. Przynajmniej tyle dobrego. Już więcej nie dam się nabrać. Przynajmniej miałam taką nadzieję.

Wstałam z zamiarem poznania mieszkających tu osób. Nie ważne, jak słabo się czułam. Chciałam to zrobić, chociażby na złość swojemu właścicielowi. Ubrałam się, nie przyglądając mojemu ciału. Wystarczyło, że czułam rany, nie musiałam ich oglądać. Zacisnęłam palce na naszyjniku i z całej siły, jaką jeszcze miałam, chciałam zerwać wisiorek. Co okazało się za trudne. Dlatego po prostu go odpięłam. Zostawiłam go w łazience i opuściłam pokój.

Kierowałam się węchem, którego rzadko używałam. Jak zresztą wszystkiego, co wiązało się z moją zwierzęcą naturą. Wciąż jej nienawidziłam. Jeszcze bardziej niż wcześniej. Na wspomnienie, gdy na słowa Carlosa zaczynałam, się do niej przekonywać poczułam obrzydzenie. Na całe szczęście dzisiaj nie czułam, żebym miała wymiotować. Inaczej jeszcze trudniej byłoby mi wstać z łóżka.

My "Happy" Ending (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz