Rozdział 9

52 9 0
                                    


– W gabinecie mam żel, który powinien zmniejszyć opuchliznę.

Bardziej niż na jego słowach okraszonych zmartwionym tonem, skupiłam się na tym, gdzie znajduje się jego ręka. Znowu mnie dotyka. Po moim ciele rozchodzi się przyjemne ciepło, którego nie chcę czuć. Jak tak dalej pójdzie, to znowu… zacznie mi na nim zależeć.

– Nie. Dzięki.

Natychmiast się odsunęłam. Dużo łatwiej mi by było, gdy pokazał swoją gorszą stronę. Na pewno ją ma. Bez powodu nie został łowcą. Chociaż czy faktycznie jest w tym “dobry” skoro wysłano go, do tak jakby nie spojrzeć błahego zadania? Choć może nie jest to taki błahe, jak mi się wydawało. Muszę być bardziej ostrożna.

– Seli nie wygłupiaj się.

– Przestań mnie tak nazywać. – głupie wspomniana. Czemu wszystkie kojarzą mi się pozytywnie? – Muszę pomóc uczennicy.

Zaczęłam się rozglądać, ale nigdzie nie dostrzegłam Miki. Musiała odejść, jak mogłam tego nie zauważyć? Mam dosyć, a dzień się dopiero co zaczął.

Wzdrygnęłam się, gdy ten ponownie mnie dotknął. Tym razem położył dłoń na moim ramieniu. Wzdrygnęłam się, a ten natychmiast ją zabrał.

– Nadal nie lubisz dotyku? – Odwróciłam się w jego kierunku. Ten odchrząknął i nerwowo stwierdził. – Przestań się wygłupiać. Im szybciej dam ci maść, tym prędzej opuchlizna się zmniejszy.

Niechętnie musiałam przyznać mu rację. Zresztą sądząc po tonie jego głosu, nie miał zamiaru odpuścić. To po raz kolejny spowodowało napływ wspomnień. Choćby tego, gdy byłam chora. Zdarza się to niezwykle rzadko. Zazwyczaj, gdy organizm jest osłabiony. Musiałam iść do pracy, ale Carlos mi na to nie pozwolił. Mimo że nie musiał wkładać w to jakiegoś wielkiego wysiłku. Ledwo mogłam się poruszać do łazienki. Dotąd nie wiem, jak udało mu się przekonać mojego szefa. Byłam na umowie zlecenie i w każdej chwili mógł zrezygnować z moich usług. Zresztą w takim przypadku nie ma obowiązku mi zapłacić. Minus tego typu umowy. Przez większość czasu leżałam pod kołdrą i trzęsłam się z powodu gorączki. Na moje szczęście Carlos nie odsłonił jej, gdyby to zrobił, zauważyłby, że mój wygląd uległ zmianie.

– Idziesz?

– Jakbym miała inne wyjście. – westchnęłam cierpięcko i poszłam za mężczyzną, u którego dostrzegłam delikatny uśmiech. Najwyraźniej niezmiernie go bawiłam. Chcąc nie chcąc też również uniosłam kąciki ust. Nie cieszyłam się długo, ponieważ poczułam dyskomfort i ból.

Na samą myśl, że niektóre osoby uważają, iż zmienni są silniejsi i potężniejsi od nich, chcę mi się śmiać z ich głupoty i naiwności. Wystarczyłaby krótka chwila, żeby odkryć, że niekiedy jest wręcz przeciwnie. Ci, co są niedźwiedziami, wilkami czy którymś z gatunków dzikich kotów są silni. Reszta, do której należy spora większość, już nie koniecznie. Może jeszcze gady by można było zaliczyć do tej pierwszej grupy.

– Usiądź.

Wykonałam jego polecenie, tylko aby mieć to jak najszybciej za sobą. Przyglądałam mu się, jak wyciąga z szafki pudełko, które potrzebował. Nie byłam w stanie oderwać wzroku od koszuli, która opinała się pod wpływem jego mięśni. Zresztą to jak pod nią wyglądała, już nie należało jedynie do sfery wyobrażeń. Jak na złość musiałam go bez niej przyłapać. Chociaż bardziej trafne byłoby stwierdzenie, że to on zastawił sidła. Jak rasowy łowca, mnie w nie złapał.

– Nad czym tak myślisz?

Poczułam, jak twarz zaczyna mnie bardziej piec, co akurat nie było skutkiem uderzenia. Zostałam przyłapana, gdy bezmyślnie się w niego wpatrywała. Na szczęście improwizacja może niekiedy wyciągnąć z różnych tarapatów.

My "Happy" Ending (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz