Rozdział 16

35 9 0
                                    

Odetchnęłam z ulgą, gdy wreszcie wróciłam do mieszkania. Cała się trzęsłam, na choćby wspomnienie tego, co się dzisiaj wydarzyło. Czułam ucisk w klatce piersiowej, gdy przypomnę sobie, jak mocno mężczyzna mnie ścisnął. Nie miało to jednak związku z siłą fizyczną, bardziej osaczeniem. Zresztą jego słowa zostaną ze mną na długo.

- W porządku. - uczucie chwilowej ulgi zniknęło szybciej, niż się pojawiło. - Odradzałbym jednak próbę ucieczki. Śledztwo wciąż trwa.

Na galaretowatych nogach poszłam w stronę drzwi, które mężczyzna wreszcie otworzył. Mojego stanu nie poprawiła, jego propozycja odwiezienia do mieszkania. Nie byłam nawet w stanie pomyśleć o żadnej odmowie. Zresztą byłam w potrzasku i nic nie mogło tego zmienić.

Poczułam palące łzy. Być może do pewnego stopnia myślałam, że Carlos Sallas może okazać się moim ratunkiem. Tak się nie stało. W tym świecie nic nie jest szare. Coś jest czarne albo.... czarne. Mimo wszystko tliła się we mnie iskierka nadziei, że uda mi się uciec. Już raz to zrobiłam. Zrobię i drugi.

Otarłam łzy. Musiałam wziąć się w garść. Miałam ogromną chęć, żeby sprawdzić samopoczucie Miki. Czy wszystko z nią w porządku? Nie miałam jednak pewności, że mogłabym to zrobić w bezpieczny dla dziewczyny sposób. W końcu mogłam być pod obserwacją. Już nigdy więcej nie miałam zamiaru zignorować mężczyznę. Muszę po nim spodziewać się najgorszego, tylko to może mnie uratować. Miki musiała poradzić sobie sama. Zresztą nie tylko ona. Nie mogłam w końcu produkować leku. Stanowiło to dla mnie zbyt duże ryzyko.

Zasłoniłam dłonią usta, gdy poczułam, że robi mi się niedobrze. Chwyciłam za oparcie kanapy, by się nie przewrócić. Próbowałam zapanować nad nerwami, w końcu to one musiały spowodować mój stan. Niestety nie byłam w stanie. Ruszyłam w stronę łazienki. Upadłam na kolana tuż przy muszli i zawartość mojego, cóż jakby nie patrzeć pustego żołądka, znalazła się na zewnątrz. Była to sama żółć.

Pot spływał mi po ciele. Paskudny posmak sprawiał, że miałam ochotę zrobić to ponownie. Wstałam i opłukałam jamę ustną płynem. Zaczęłam myć zęby, gdy przypomniało mi się, że przecież muszę to spuścić. Wtedy to zobaczyłam. Poza żółcią znajdowało się coś jeszcze... krew. Wyciągnęłam szczoteczkę z ust i splunęłam do zlewu. Na białej pianie również trochę było. Nie muszę być lekarzem, żeby zdawać sobie sprawę, że to zły znak. Nawet bardzo zły. Zwłaszcza, że to nie pierwszy raz.

Wróciłam do salonu i usiadłam na kanapie. Przesunęłam nogi do klatki piersiowej. Próbowałam się uspokoić. Było to trudne, bo w końcu z własnej winy... umieram. Mogę się łudzić, że nadinterpretuje całą sytuację. W końcu trochę krwi nikogo nie zabiło. Sęk w tym, że lata eksperymentowania na własnym ciele musiało wreszcie spowodować konsekwencje. Wolałbym, żeby nie okazały się aż tak poważne. Co było niepotrzebną złudą.

Z oczywistych przyczyn nie mogę udać się do lekarza. Chociaż czy któryś mógłby mi pomóc? Przecież już sama nie pamiętam, co sobie wstrzykiwałam. Notatek również się pozbyłam, w chwili, gdy specyfik zadziałał. Liczył się dla mnie cel, nie problemy zdrowotne. Zresztą wtedy jakoś mało mnie to interesowało. Musiałam zapewnić sobie bezpieczeństwo. Myślałam o sobie, nie o innych. Zresztą zawsze, to robię. Chciałam to zmienić i jedynie wszystkich naraziłam.

To miasto miało być dla mnie przystankiem, ale zostałam w nim za długo. Lek sprawił, że straciłam czujność. W momencie, kiedy zadziałał, zaczęłam brać go tak często, że nie ćwiczyłam swojej woli. Dlatego wystarczyła chwila, żeby moja forma wyszła na wierzch. Gorszy dzień i osłabione działanie wystarczyły, żeby Carlos odkrył mój sekret. Chociaż akurat on wiedział.

Ponownie zaczęłam płakać. Czułam się bezsilna, słaba w stosunku do jakiejkolwiek reakcji. A co dopiero mówiąc o walce. Jestem na to za słaba.

Wstałam z podłogi, poszłam po bluzę, której kaptur założyłam na głowę i opuściłam mieszkanie. W ogóle nie chciałam tu być. Byłam tym wszystkim przytłoczona i chociaż nie było to zbyt rozsądne, miałam to w nosie. Tylu zmiennych, uczniów straciło dzisiaj życie, więc czemu moje miałoby być ważniejsze. Zresztą skoro i tak prędzej czy później umrę, to wolę do pewnego stopnia na własnych zasadach.

My "Happy" Ending (ZAKOŃCZONA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz